Zostałam sama. Alexis wyjechał na zgrupowanie reprezentacji,
podobnie jak pozostali piłkarze Barcelony. Antonella jest w szpitalu…
W zasadzie nie do
końca byłam sama – towarzyszył mi młody Messi. Thiago jednak spał już od
dłuższego czasu, dlatego czułam się nieco samotna. Nigdy wcześniej nie
zostawałam z nim sama. Nie pilnowałam samodzielnie żadnego dziecka, ale dzięki
Thiago uświadomiłam sobie, że to wcale nie jest takie trudne, a mało tego
sprawia ogromną przyjemność i utwierdza mnie w przekonaniu, że byłabym całkiem
niezłą matką. Ale jeśli zaczynałam już o tym myśleć, momentalnie wracały
wspomnienia z czasu, kiedy byłam w ciąży. Za każdym razem. Z tamtych wydarzeń wywnioskowałam,
że Opatrzność po prostu „stwierdziła”, że jeszcze nie jestem gotowa na potomka.
Tylko jak się upewnić, kiedy będę? Marzę o tym, by mieć dziecko z Alexisem.
Wtedy byłabym spełniona w stu procentach. Wiem, że on też bardzo tego pragnie,
ale nie naciska na to już tak jak wtedy. Czeka. Może też uświadomił sobie, że
jeszcze nie jest na to pora? Nie wiem. Szczerze mówiąc, nie rozmawialiśmy na
ten temat. Żadne z nas nie chce do tego wracać. Chcemy być tylko szczęśliwi.
Chile jest na szczycie swojej piłkarskiej kariery, wiedzie cudowne życie, a ja
przy jego boku czuję się doskonale. Brakuje nam tylko „mini – Sancheza”.
Siedziałam w salonie na kanapie, co chwilę spoglądając to na
telewizor, to na słodko drzemiącego Thiago. Kiedy mały zmienił pozycję,
ściągając z siebie kołdrę, nakryłam go, po czym czule ucałowałam jego czoło.
Wtedy poczułam w sercu przyjemne ciepło. Coś we mnie podpowiedziało, żebym
zadzwoniła do Alexisa. Tak też uczyniłam. Czułam się jak natchniona.
-Dobrze się bawicie?- zapytałam Chilijczyka, słysząc
śmiechy jego kolegów z drużyny.
-Jasne, jak zawsze!- A co u ciebie? Jak sobie radzisz z
Messi juniorem?
-Jest wspaniały.- popatrzyłam na dziecko, mimowolnie się
uśmiechając.- Tęsknię.- przygryzłam wargę.
-Ja też…- westchnął Sanchez.- Ale pamiętaj, za dwa dni
wracam!
-To będą najdłuższe 48 godzin w moim życiu.
Nastała cisza. Wzięłam głęboki oddech. Teraz albo nigdy.-
Chile, wiem, że to nie jest rozmowa na telefon, ale… Jestem gotowa.- poczułam
się lżejsza o kilka kilogramów, zeszła ze mnie potężna fala nerwów.
-Na co?- zapytał niepewnie.
Wywróciłam oczami. Żałowałam, że nie widzi teraz mojej
miny.- Alexis, proszę cię.
-Zaraz, zaraz… Isabelle, ty…- wyczułam, że się uśmiecha.-
Chyba wrócę do Hiszpanii trochę wcześniej.
Oboje wybuchliśmy śmiechem. Ucieszyłam się, że Sanchez
zareagował w ten sposób. Nie wypowiedział się jednoznacznie, ale doskonale
wiedziałam, że długo czekał na tę chwilę. Czekał, aż będę gotowa do chyba
ostatniego możliwego sposobu do okazania mojej miłości do niego – urodzenia
jego dziecka.
-Kocham cię!- usłyszałam jego radosny głos.
-Ja ciebie też.- odpowiedziałam równie szczęśliwa.- To co,
widzimy się w czwartek?- przygryzłam wargę, uśmiechając się.
-Tak, już odliczam godziny.- zamruczał.
Thiago się obudził, więc musiałam skończyć naszą rozmowę.
Malec gdy tylko otworzył oczy, od razu chciał coś zjeść.
-Jesteś podobny do mnie. Ja też, gdybym tylko mogła, ciągle
bym jadła!- zaśmiałam się.- Ale, przecież ktoś musi podobać się wujkowi
Alexisowi!- poruszyłam brwiami, szczerząc się, za co zostałam obdarzona przez
chłopca promiennym uśmiechem.
Patrząc na Thiago, widziałam Antonellę, głównie w jego
oczach. Były identyczne jak te należące do jego matki: duże, brązowe, o
głębokim wyrazie. Myślałam o mojej przyjaciółce. Obwiniałam siebie za to, co
się stało. Od kilku dni męczyła mnie myśl o tym, że może to ja miałam zostać
otruta? W głowie miałam mnóstwo teorii spiskowych. Ale właściwie po co ktoś
miałby to zrobić? Jaki był tego cel? Mimo upływającego czasu, czułam się coraz
bardziej nieswojo, a Alexisa nie było w pobliżu. Bałam się. O zdrowie Anto, o
bezpieczeństwo wszystkich moich bliskich… Moje życie, mimo wszystko, chyba
nigdy nie będzie sielanką. Chciałabym teraz choć na chwilę wrócić do czasów
dzieciństwa, kiedy wystarczyło powiedzieć „Mamo, mam problem”, a ta
najwspanialsza osoba na Ziemi działała cuda. Wątpię jednak, czy teraz też by mi
pomogła. Ten problem potrafi rozwiązać chyba tylko Sanchez.
Rozmyślanie przerwał mi dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyłam,
stał przede mną niespodziewany gość – listonosz, który wręczył mi kopertę.
Otworzyłam kopertę, w której znajdował się jakiś list
skierowany do mnie. Zaczęłam więc czytać korespondencję z prędkością światła. Każde
kolejne zdanie przyprawiało mnie o ból serca.
Droga
Isabelle
Wiem, że nie powinienem pisać, ale nie
potrafię przestać o Tobie myśleć. Nie zasnę, jeśli nie powspominam naszych
wspólnych chwil. Twoich spojrzeń i tego nieziemskiego uśmiechu. Nie zdajesz
sobie sprawy, jak bardzo mi tego brakuje. Za choćby jedno Twoje słowo oddałbym
wszystko.
Chciałbym przeprosić Cię za zepsucie tego
cholernego ślubu, ale to było silniejsze ode mnie. Jak tylko się dowiedziałem,
nie mogłem tego tak po prostu zostawić. W głowie miałem tylko jedną myśl –
zabić Sancheza. Czym zawinił? Bezczelnie zabrał mi Ciebie. Gdyby nie on, zapewne
bylibyśmy teraz rodziną, prawda? Gdybyśmy wtedy nie poszli na ten mecz… Nie
doszłoby do żadnego spotkania. Byłabyś ze mną. Wracając, tak, to ja otrułem
dziewczynę Messiego. Przez pomyłkę! Wino z tego kieliszka miał wypić… Twój mąż…
Zostaw go. Twój mąż napisał list, który właśnie czytasz! Nie wierzę, że jesteś
taka naiwna i dałaś się wciągnąć w głupie gierki tego piłkarzyka. Lada dzień
Cię wykorzysta i porzuci. Bądź pierwsza.
Wybacz.
Kocham Cię.
Damian
Z trudem przeczytałam ostatnie zdania, moje oczy były pełne
łez. List od Damiana zabolał, i to dość mocno. W tamtej chwili marzyłam tylko o
jednym: żeby Alexis jak najszybciej wrócił. Nie chciałam być sama w obawie, że
zrobię coś głupiego. Bałam się samej siebie. Nie myślałam racjonalnie, ba, w
ogóle nie myślałam! Wszystko wokół wirowało, do moich uszu docierał tylko
śmiech Thiago, który bawił się w najlepsze pluszakami. Na moment nawet o nim
zapomniałam.
Pospiesznie otarłam łzy i zajęłam się maluchem. List
odłożyłam na szafę, by leżał tam aż do powrotu Chile. Musiałam mu to pokazać.
Nie interesowało mnie to, że Alexis może zrobić Damianowi krzywdę. Wtedy
chciałam, żeby cierpiał za to wszystko, co mi zrobił. Mi, i moim bliskim.
* * *
-Jeśli go znajdę…- Sanchez wycedził przez zęby, zgniatając w
dłoni list od Damiana.- Nie daruję!- krzyknął, prawie budząc Thiago.
-Alexis, boję się…- powiedziałam drżącym głosem. Jeszcze nigdy
nie widziałam go tak zdenerwowanego. Był u szczytu wytrzymałości, nie mógł
ustać w jednym miejscu, krążył wokół domu, ciężko dysząc.
Chile spróbował się uspokoić. Wziął głęboki oddech, podszedł
do mnie wolnym krokiem i przytulił mocno, dodając mi otuchy. Złożył delikatny
pocałunek na moich ustach.- Kochanie, zrozum, muszę coś z tym zrobić. Mam dość
tego…- westchnął, zerkając na młodego Messiego.- Pomyśl, co by było, gdyby
zrobił coś Thiago? Nie darowałbym sobie tego, że nie zareagowałem wcześniej. A
gdyby zabrał mi ciebie?- pokiwał głową.- Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
* * *
ROK
PÓŹNIEJ
- Alexis
-Gratuluję, ma pan syna.- oznajmił mi lekarz po wyjściu z
porodówki.
To jedno zdanie wystarczyło, bym stał się najszczęśliwszym
człowiekiem we wszechświecie. Moje życie się zmieniło, teraz wszystko będzie
inne. Zaczynam nowy etap.
Pobiegłem na salę, w której leżała Isabelle. Kiedy ją
zobaczyłem, wszystkie obawy zniknęły. Istniała tylko ona i on, mój syn.
Maximilian Dawid Sanchez.
-Jest twoim klonem.- usłyszałem radosny, ale zmęczony głos
żony.
Ucałowałem jej czoło, po czym znów skupiłem uwagę na Maxie.
Rzeczywiście, był do mnie bardzo podobny, miał jednak oczy Isabelle. Byłem tak
niesamowicie dumny, że nie zauważyłem, kiedy do pokoju weszli moi przyjaciele z
drużyny, otaczając łóżko, na którym leżała Iza. W momencie nastał chaos.
Chłopaki przynieśli mnóstwo kwiatów, balonów, Iniesta wyjął z torby treningowej
jedno ze swoich najlepszych win, a Antonella trzymała w rękach tacę z ciastem w
kształcie koszulki w barwach Barcelony.
Wszyscy ustawili się w kolejce i zaczęli mi gratulować.
Niewiele do mnie dotarło, ale starałem się chociaż udawać, że w pełni ich
rozumiem.
-Jakby ktoś jakieś dwa lata temu powiedział mi, że Chile
będzie kiedyś ojcem, wyśmiałbym go.- stwierdził Dani Alves.- Byłem pewny, że
się nie nadajesz. Ale teraz wystarczy na ciebie popatrzeć. Maximilian ma
wspaniałych rodziców.- Brazylijczyk objął mnie przyjaźnie. Chwilę później
staliśmy na środku sali przytuleni do siebie już całą ekipą.
Iza
Byłam strasznie zmęczona, poród mnie wykończył, ale nie
dawałam tego po sobie poznać. Mocy dodał mi uśmiech Alexisa, który nie schodził
z jego twarzy, odkąd pierwszy raz zobaczył Maxa.
Prawdziwym szokiem było dla mnie pojawienie się piłkarzy
Blaugrany. To było niesamowite. Poczułam się naprawdę ważna. Cieszyłam się, że
w takim dniu jest ze mną prawie cała moja rodzina. Brakowało tylko rodziców i
brata.
Wokół było cudownie. Chłopaki wzięli się za małą aranżację
wnętrza, ustrajając ponurą salę porodową w kolorowe balony. Kiedy pomieszczenie
wypełniło się ich radosnymi okrzykami, nie wytrzymałam. Rozpłakałam się jak
małe dziecko. To, co działo się wokół mnie było niesamowitym przeżyciem. Nigdy nie
czułam się tak wspaniale. Zmęczenie minęło, kiedy pielęgniarka położyła Maxa na
moich piersiach. Jego dłoń momentalnie zacisnęła się na moim palcu. Poczułam
niesamowitą więź. Po chwili dołączył do nas Alexis, obejmując mnie. Nie obyło
się oczywiście bez zdjęć. Iniesta i Pique na przemian fotografowali „rodzinę
Sanchez”. Do sesji przyłączyli się wszyscy. Jedna wielka rodzina ustawiła się
do zdjęcia. Andres ustawił samowyzwalacz, podbiegł do nas, 3…2…1… i… te cudowne
chwile zostały uwiecznione.
-Niech tak będzie już zawsze.- szepnęłam do Chile.
-Będzie jeszcze lepiej.- pocałował mnie w policzek.
Skąd drugie imię Maxa? Cóż, coś w środku kazało mi nadać
naszemu synowi imię „Dawid”. Pierwsza miłość na zawsze pozostanie w moim sercu.
Nieważne ile bólu mi przyniosła…
Pozostało jeszcze jedno, istotne pytanie: co dzieje się z
Damianem? Szczerze mówiąc, nie wiem. Spór rozstrzygnęliśmy drogą sądową. Miałam
dość jego prześladowań i w końcu zareagowałam, udając się w odpowiednie
miejsca. Wtedy dał sobie spokój. Zobaczył, że Alexis kocha mnie nad życie, ja
jego również. Jestem pewna, że nikt inny nie dałby mi tyle miłości, co on.
W moim życiu wszystko się ułożyło. Mam wspaniałego męża,
potomka, cudowną rodzinę i przyjaciół. Czego chcieć więcej? Ach, no tak! FC
Barcelona została Mistrzem Hiszpanii, zachowując przez cały sezon wysoką
przewagę nad Realem Madryt. Niesamowitym uczuciem jest uczestniczenie w
rozgrywkach Primera Division obok swoich ulubieńców. To coś wspaniałego, móc
oglądać mecze Katalończyków z ławki rezerwowych. Podczas ostatniego meczu przed
porodem czułam nawet radość Maxa poprzez kopanie. Dziecko cieszyło się tak samo
jak ja, kiedy jego ojciec schodził z boiska, wygrywając 3 – 1, a na dodatek
strzelając bramkę i zaliczając asystę.
Tak oto kończy się moja historia. Choć właściwie można by
rzec, że dopiero się zaczyna. Zaczynam przecież nowy etap w życiu jako matka, i
szczerze mówiąc, na samą myśl boli mnie brzuch. Na szczęście zawsze towarzyszy
mi Alexis, no i oczywiście mogę liczyć na doświadczone już mamy – Shakirę i
Antonellę.
Zdjęcie zrobione w
dzień porodu stoi już oprawione w ramkę w honorowym miejscu na komodzie w
pokoju Maxa. Wyglądam okropnie, ale nie to się na nim liczy. Na fotografii jest
historia. Historia, którą od momentu narodzin kontynuuje Maximilian…
To już koniec… Ciężko mi się rozstać z tym
blogiem, bo jest on pierwszym, jaki zdecydowałam się założyć. Historie pisałam
już wcześniej, ale nigdy nie decydowałam się ich publikować. Dlaczego
zakończyłam tę historię? Nie mam już pomysłów. Teraz chcę skupić się na drugim
opowiadaniu mojego autorstwa, a także tworzę już kolejną historię. Zastanawiam
się tylko, o którym klubie pisać. Może pomożecie? ;)
A więc na koniec chciałabym podziękować każdemu
czytelnikowi z osobna. To właśnie dzięki Tobie kontynuowałam tę historię
najdłużej jak się dało. To Twoje komentarze dodawały mi skrzydeł, inspirowały,
motywowały jak nic innego. Dziękuję!
Obyło się bez płaczu, więc korzystając z okazji,
zapraszam na http://you-will-be-safe-with-me.blogspot.com/ :D
Jeszcze raz dziękuję za wszystko!