środa, 22 maja 2013

32 - ostatni rozdział



Zostałam sama. Alexis wyjechał na zgrupowanie reprezentacji, podobnie jak pozostali piłkarze Barcelony. Antonella jest w szpitalu…
 W zasadzie nie do końca byłam sama – towarzyszył mi młody Messi. Thiago jednak spał już od dłuższego czasu, dlatego czułam się nieco samotna. Nigdy wcześniej nie zostawałam z nim sama. Nie pilnowałam samodzielnie żadnego dziecka, ale dzięki Thiago uświadomiłam sobie, że to wcale nie jest takie trudne, a mało tego sprawia ogromną przyjemność i utwierdza mnie w przekonaniu, że byłabym całkiem niezłą matką. Ale jeśli zaczynałam już o tym myśleć, momentalnie wracały wspomnienia z czasu, kiedy byłam w ciąży. Za każdym razem. Z tamtych wydarzeń wywnioskowałam, że Opatrzność po prostu „stwierdziła”, że jeszcze nie jestem gotowa na potomka. Tylko jak się upewnić, kiedy będę? Marzę o tym, by mieć dziecko z Alexisem. Wtedy byłabym spełniona w stu procentach. Wiem, że on też bardzo tego pragnie, ale nie naciska na to już tak jak wtedy. Czeka. Może też uświadomił sobie, że jeszcze nie jest na to pora? Nie wiem. Szczerze mówiąc, nie rozmawialiśmy na ten temat. Żadne z nas nie chce do tego wracać. Chcemy być tylko szczęśliwi. Chile jest na szczycie swojej piłkarskiej kariery, wiedzie cudowne życie, a ja przy jego boku czuję się doskonale. Brakuje nam tylko „mini – Sancheza”.
Siedziałam w salonie na kanapie, co chwilę spoglądając to na telewizor, to na słodko drzemiącego Thiago. Kiedy mały zmienił pozycję, ściągając z siebie kołdrę, nakryłam go, po czym czule ucałowałam jego czoło. Wtedy poczułam w sercu przyjemne ciepło. Coś we mnie podpowiedziało, żebym zadzwoniła do Alexisa. Tak też uczyniłam. Czułam się jak natchniona.

-Dobrze się bawicie?- zapytałam Chilijczyka, słysząc śmiechy  jego kolegów z drużyny.
-Jasne, jak zawsze!- A co u ciebie? Jak sobie radzisz z Messi juniorem?
-Jest wspaniały.- popatrzyłam na dziecko, mimowolnie się uśmiechając.- Tęsknię.- przygryzłam wargę.
-Ja też…- westchnął Sanchez.- Ale pamiętaj, za dwa dni wracam!
-To będą najdłuższe 48 godzin w moim życiu.
Nastała cisza. Wzięłam głęboki oddech. Teraz albo nigdy.- Chile, wiem, że to nie jest rozmowa na telefon, ale… Jestem gotowa.- poczułam się lżejsza o kilka kilogramów, zeszła ze mnie potężna fala nerwów.
-Na co?- zapytał niepewnie.
Wywróciłam oczami. Żałowałam, że nie widzi teraz mojej miny.- Alexis, proszę cię.
-Zaraz, zaraz… Isabelle, ty…- wyczułam, że się uśmiecha.- Chyba wrócę do Hiszpanii trochę wcześniej.
Oboje wybuchliśmy śmiechem. Ucieszyłam się, że Sanchez zareagował w ten sposób. Nie wypowiedział się jednoznacznie, ale doskonale wiedziałam, że długo czekał na tę chwilę. Czekał, aż będę gotowa do chyba ostatniego możliwego sposobu do okazania mojej miłości do niego – urodzenia jego dziecka.
-Kocham cię!- usłyszałam jego radosny głos.
-Ja ciebie też.- odpowiedziałam równie szczęśliwa.- To co, widzimy się w czwartek?- przygryzłam wargę, uśmiechając się.
-Tak, już odliczam godziny.- zamruczał.

Thiago się obudził, więc musiałam skończyć naszą rozmowę. Malec gdy tylko otworzył oczy, od razu chciał coś zjeść.
-Jesteś podobny do mnie. Ja też, gdybym tylko mogła, ciągle bym jadła!- zaśmiałam się.- Ale, przecież ktoś musi podobać się wujkowi Alexisowi!- poruszyłam brwiami, szczerząc się, za co zostałam obdarzona przez chłopca promiennym uśmiechem.
Patrząc na Thiago, widziałam Antonellę, głównie w jego oczach. Były identyczne jak te należące do jego matki: duże, brązowe, o głębokim wyrazie. Myślałam o mojej przyjaciółce. Obwiniałam siebie za to, co się stało. Od kilku dni męczyła mnie myśl o tym, że może to ja miałam zostać otruta? W głowie miałam mnóstwo teorii spiskowych. Ale właściwie po co ktoś miałby to zrobić? Jaki był tego cel? Mimo upływającego czasu, czułam się coraz bardziej nieswojo, a Alexisa nie było w pobliżu. Bałam się. O zdrowie Anto, o bezpieczeństwo wszystkich moich bliskich… Moje życie, mimo wszystko, chyba nigdy nie będzie sielanką. Chciałabym teraz choć na chwilę wrócić do czasów dzieciństwa, kiedy wystarczyło powiedzieć „Mamo, mam problem”, a ta najwspanialsza osoba na Ziemi działała cuda. Wątpię jednak, czy teraz też by mi pomogła. Ten problem potrafi rozwiązać chyba tylko Sanchez.
Rozmyślanie przerwał mi dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyłam, stał przede mną niespodziewany gość – listonosz, który wręczył mi kopertę.
Otworzyłam kopertę, w której znajdował się jakiś list skierowany do mnie. Zaczęłam więc czytać korespondencję z prędkością światła. Każde kolejne zdanie przyprawiało mnie o ból serca.

Droga Isabelle

   Wiem, że nie powinienem pisać, ale nie potrafię przestać o Tobie myśleć. Nie zasnę, jeśli nie powspominam naszych wspólnych chwil. Twoich spojrzeń i tego nieziemskiego uśmiechu. Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mi tego brakuje. Za choćby jedno Twoje słowo oddałbym wszystko.
  Chciałbym przeprosić Cię za zepsucie tego cholernego ślubu, ale to było silniejsze ode mnie. Jak tylko się dowiedziałem, nie mogłem tego tak po prostu zostawić. W głowie miałem tylko jedną myśl – zabić Sancheza. Czym zawinił? Bezczelnie zabrał mi Ciebie. Gdyby nie on, zapewne bylibyśmy teraz rodziną, prawda? Gdybyśmy wtedy nie poszli na ten mecz… Nie doszłoby do żadnego spotkania. Byłabyś ze mną. Wracając, tak, to ja otrułem dziewczynę Messiego. Przez pomyłkę! Wino z tego kieliszka miał wypić… Twój mąż… Zostaw go. Twój mąż napisał list, który właśnie czytasz! Nie wierzę, że jesteś taka naiwna i dałaś się wciągnąć w głupie gierki tego piłkarzyka. Lada dzień Cię wykorzysta i porzuci. Bądź pierwsza.
Wybacz. Kocham Cię.
Damian


Z trudem przeczytałam ostatnie zdania, moje oczy były pełne łez. List od Damiana zabolał, i to dość mocno. W tamtej chwili marzyłam tylko o jednym: żeby Alexis jak najszybciej wrócił. Nie chciałam być sama w obawie, że zrobię coś głupiego. Bałam się samej siebie. Nie myślałam racjonalnie, ba, w ogóle nie myślałam! Wszystko wokół wirowało, do moich uszu docierał tylko śmiech Thiago, który bawił się w najlepsze pluszakami. Na moment nawet o nim zapomniałam.
Pospiesznie otarłam łzy i zajęłam się maluchem. List odłożyłam na szafę, by leżał tam aż do powrotu Chile. Musiałam mu to pokazać. Nie interesowało mnie to, że Alexis może zrobić Damianowi krzywdę. Wtedy chciałam, żeby cierpiał za to wszystko, co mi zrobił. Mi, i moim bliskim.

* * *

-Jeśli go znajdę…- Sanchez wycedził przez zęby, zgniatając w dłoni list od Damiana.- Nie daruję!- krzyknął, prawie budząc Thiago.
-Alexis, boję się…- powiedziałam drżącym głosem. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego. Był u szczytu wytrzymałości, nie mógł ustać w jednym miejscu, krążył wokół domu, ciężko dysząc.
Chile spróbował się uspokoić. Wziął głęboki oddech, podszedł do mnie wolnym krokiem i przytulił mocno, dodając mi otuchy. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach.- Kochanie, zrozum, muszę coś z tym zrobić. Mam dość tego…- westchnął, zerkając na młodego Messiego.- Pomyśl, co by było, gdyby zrobił coś Thiago? Nie darowałbym sobie tego, że nie zareagowałem wcześniej. A gdyby zabrał mi ciebie?- pokiwał głową.- Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.

* * *

ROK PÓŹNIEJ - Alexis


-Gratuluję, ma pan syna.- oznajmił mi lekarz po wyjściu z porodówki.
To jedno zdanie wystarczyło, bym stał się najszczęśliwszym człowiekiem we wszechświecie. Moje życie się zmieniło, teraz wszystko będzie inne. Zaczynam nowy etap.
Pobiegłem na salę, w której leżała Isabelle. Kiedy ją zobaczyłem, wszystkie obawy zniknęły. Istniała tylko ona i on, mój syn. Maximilian Dawid Sanchez.
-Jest twoim klonem.- usłyszałem radosny, ale zmęczony głos żony.
Ucałowałem jej czoło, po czym znów skupiłem uwagę na Maxie. Rzeczywiście, był do mnie bardzo podobny, miał jednak oczy Isabelle. Byłem tak niesamowicie dumny, że nie zauważyłem, kiedy do pokoju weszli moi przyjaciele z drużyny, otaczając łóżko, na którym leżała Iza. W momencie nastał chaos. Chłopaki przynieśli mnóstwo kwiatów, balonów, Iniesta wyjął z torby treningowej jedno ze swoich najlepszych win, a Antonella trzymała w rękach tacę z ciastem w kształcie koszulki w barwach Barcelony.
Wszyscy ustawili się w kolejce i zaczęli mi gratulować. Niewiele do mnie dotarło, ale starałem się chociaż udawać, że w pełni ich rozumiem.
-Jakby ktoś jakieś dwa lata temu powiedział mi, że Chile będzie kiedyś ojcem, wyśmiałbym go.- stwierdził Dani Alves.- Byłem pewny, że się nie nadajesz. Ale teraz wystarczy na ciebie popatrzeć. Maximilian ma wspaniałych rodziców.- Brazylijczyk objął mnie przyjaźnie. Chwilę później staliśmy na środku sali przytuleni do siebie już całą ekipą. 


Iza


Byłam strasznie zmęczona, poród mnie wykończył, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Mocy dodał mi uśmiech Alexisa, który nie schodził z jego twarzy, odkąd pierwszy raz zobaczył Maxa.
Prawdziwym szokiem było dla mnie pojawienie się piłkarzy Blaugrany. To było niesamowite. Poczułam się naprawdę ważna. Cieszyłam się, że w takim dniu jest ze mną prawie cała moja rodzina. Brakowało tylko rodziców i brata.
Wokół było cudownie. Chłopaki wzięli się za małą aranżację wnętrza, ustrajając ponurą salę porodową w kolorowe balony. Kiedy pomieszczenie wypełniło się ich radosnymi okrzykami, nie wytrzymałam. Rozpłakałam się jak małe dziecko. To, co działo się wokół mnie było niesamowitym przeżyciem. Nigdy nie czułam się tak wspaniale. Zmęczenie minęło, kiedy pielęgniarka położyła Maxa na moich piersiach. Jego dłoń momentalnie zacisnęła się na moim palcu. Poczułam niesamowitą więź. Po chwili dołączył do nas Alexis, obejmując mnie. Nie obyło się oczywiście bez zdjęć. Iniesta i Pique na przemian fotografowali „rodzinę Sanchez”. Do sesji przyłączyli się wszyscy. Jedna wielka rodzina ustawiła się do zdjęcia. Andres ustawił samowyzwalacz, podbiegł do nas, 3…2…1… i… te cudowne chwile zostały uwiecznione.
-Niech tak będzie już zawsze.- szepnęłam do Chile.
-Będzie jeszcze lepiej.- pocałował mnie w policzek.

Skąd drugie imię Maxa? Cóż, coś w środku kazało mi nadać naszemu synowi imię „Dawid”. Pierwsza miłość na zawsze pozostanie w moim sercu. Nieważne ile bólu mi przyniosła…
Pozostało jeszcze jedno, istotne pytanie: co dzieje się z Damianem? Szczerze mówiąc, nie wiem. Spór rozstrzygnęliśmy drogą sądową. Miałam dość jego prześladowań i w końcu zareagowałam, udając się w odpowiednie miejsca. Wtedy dał sobie spokój. Zobaczył, że Alexis kocha mnie nad życie, ja jego również. Jestem pewna, że nikt inny nie dałby mi tyle miłości, co on.

W moim życiu wszystko się ułożyło. Mam wspaniałego męża, potomka, cudowną rodzinę i przyjaciół. Czego chcieć więcej? Ach, no tak! FC Barcelona została Mistrzem Hiszpanii, zachowując przez cały sezon wysoką przewagę nad Realem Madryt. Niesamowitym uczuciem jest uczestniczenie w rozgrywkach Primera Division obok swoich ulubieńców. To coś wspaniałego, móc oglądać mecze Katalończyków z ławki rezerwowych. Podczas ostatniego meczu przed porodem czułam nawet radość Maxa poprzez kopanie. Dziecko cieszyło się tak samo jak ja, kiedy jego ojciec schodził z boiska, wygrywając 3 – 1, a na dodatek strzelając bramkę i zaliczając asystę.

Tak oto kończy się moja historia. Choć właściwie można by rzec, że dopiero się zaczyna. Zaczynam przecież nowy etap w życiu jako matka, i szczerze mówiąc, na samą myśl boli mnie brzuch. Na szczęście zawsze towarzyszy mi Alexis, no i oczywiście mogę liczyć na doświadczone już mamy – Shakirę i Antonellę.
Zdjęcie zrobione  w dzień porodu stoi już oprawione w ramkę w honorowym miejscu na komodzie w pokoju Maxa. Wyglądam okropnie, ale nie to się na nim liczy. Na fotografii jest historia. Historia, którą od momentu narodzin kontynuuje Maximilian…








To już koniec… Ciężko mi się rozstać z tym blogiem, bo jest on pierwszym, jaki zdecydowałam się założyć. Historie pisałam już wcześniej, ale nigdy nie decydowałam się ich publikować. Dlaczego zakończyłam tę historię? Nie mam już pomysłów. Teraz chcę skupić się na drugim opowiadaniu mojego autorstwa, a także tworzę już kolejną historię. Zastanawiam się tylko, o którym klubie pisać. Może pomożecie? ;)
A więc na koniec chciałabym podziękować każdemu czytelnikowi z osobna. To właśnie dzięki Tobie kontynuowałam tę historię najdłużej jak się dało. To Twoje komentarze dodawały mi skrzydeł, inspirowały, motywowały jak nic innego. Dziękuję!

Obyło się bez płaczu, więc korzystając z okazji, zapraszam na http://you-will-be-safe-with-me.blogspot.com/  :D

Jeszcze raz dziękuję za wszystko!

17 komentarzy:

  1. *_____________________________________*
    dlaczego kończą się najlepsze blogi? ;_;


    no nic... pozdrawiam i weny przy następnych opowiadaniach życzę :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooooo ;( koniec..
    Szkoda, ze go zakonczylas :)) ale ciesze sie, ze piszesz tamten :)) polubilam go strasznie.
    Dobrze, ze Damian dal sobie spokoj z Issa i Alexisem :-).

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że to już koniec, bo na prawdę lubiłam tę historię. Możesz być dumna z tego opowiadania!
    Dobrze, że zakończyłaś to taką fajną sielanką. Iza i Alexis zasługiwali na szczęście i super, że mają dzieciaczka.
    Cieszę się, że piszesz inne opowiadanie to nie będę tęsknić!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ledwo doszłam do siebie po decyzji napisania epilogu, a tu już cios w plecu :'( Mogę przyznać, że Twój blog, był jednym z najlepszych jakie znam. Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że górował na mojej ''liście''. Kiedy miałam do nadrobienia kilka innych zawsze jako pierwszy otwierałam właśnie ten. Ciężko mi się będzie teraz przyzwyczaić, że to już koniec.
    Cieszę się jednak, że wszystko ułożyło się tak pięknie i ogólnie jest świetnie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowość u mnie :) http://dreeaaamss.blogspot.com/ Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne zakończenie i co najważniejsze szczęśliwe dla Izy i Alexisa. no a Max na pewno pójdzie w ślady ojca! życzę weny na kolejne opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wielka szkoda, że już kończysz, twój blog jest cudowny <3 Kolejny blog pisz albo tez o Barcelonie albo o Chelsea (jeśli oczywiście lubisz ;>) Będę tęsknić za tym blogiem, o nowym informuj mnie jeśli możesz na http://spainlovestoryoncampnou.blogspot.com/? albo na m=1http://onlyonereasontoliveonthisplanet.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Uwielbiam twojego bloga i strasznie będzie mi go brakować <3
    Cieszę się, że ta historia kończy się "happy endem". No i państwo Sanchez doczekali się potomka! *o* Jeju no nie mogę, ja płaczę. Nie no sorry, ale ja na prawdę się wzruszyłam. Już nie mogę doczekać się następnych blogów twojego autorstwa (na pewno będę je czytać). Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, to już naprawdę koniec? A jeszcze nie tak dawno zaczynałam to czytać. Strasznie szybko to minęło, chociaż zwlekałaś troszkę z końcówką. Zdarzało się, że zaglądałam z ciekawości czy przypadkiem czegoś nie dodałaś :D
    Ale jak to koniec dosyć szczęśliwego opowiadania - musi szczęśliwie się zakończyć.
    Bardzo lubiłam to opowiadanie, dziękuję Ci za nie ;)
    Życzę dużo inwencji twórczej :* (troszkę takie dziwne, bo powinnam życzyć "weny", ale ja jej nie uznaję xD)

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda, że to już koniec
    I mają synka *.*
    Nie wyduszę z siebie więcej *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. Każdy blog kiedyś się kończy... Szkoda, jak dla mnie to opowiadanie mogłoby trwać bez końca. Każdy rozdział pełen emocji i miłości. dziękuję Ci za to, że mogłam to czytać ^^
    Rozwijaj dalej swój nieziemski talent do pisania. Jeszcze kiedyś będziesz sławna "D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. zapraszamy na www.vida-contigo.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  13. zapraszam na nowy rozdział na http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/ Poleć znajomym licze na komentarze

    OdpowiedzUsuń
  14. Super :* Bardzo mi się spodobało :) Zostałaś nominowana do Liebster Award :http://fajnymezczyznadobrzezepilkarz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam na 7 rozdział opowiadania :) http://dreeaaamss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej info: http://barcaloveforever.blogspot.com/p/blog-page_297.html

    OdpowiedzUsuń
  17. świetne :D zapraszam do siebie http://barcaalways4ever.blogspot.com/ , jakbyś mogła to skomentuj, podziel sie opinią, zalezy mi na tym :)

    OdpowiedzUsuń