Podałam Rodriguezowi szklankę chłodnej wody, którą
momentalnie opróżnił. Biedak był tak zmarnowany, że nie miał siły nawet odłożyć
naczynia na podłogę. Pomogłam mu, po czym poszłam sprawdzić, czy Alexis jeszcze
śpi. Tak jak się spodziewałam – kiedy weszłam do sypialni, przekręcił się tylko
na drugi bok i dalej spał. Nic dziwnego, miał za sobą noc pełną wrażeń…
Zeszłam na dół w celu sprawdzenia, czy „barcelońska
siedemnastka” jeszcze żyje. Piłkarza nie było jednak na kanapie.
-Pedro? Gdzie jesteś? - zmarszczyłam brwi, rozglądając się
wokół, kiedy nagle usłyszałam dziwne odgłosy dochodzące z łazienki. Podeszłam
bliżej pomieszczenia i usiadłam pod drzwiami.- Czemu mnie to nie dziwi,
przyjacielu?- zachichotałam. Zauważyłam, że za każdym razem gdy był u nas
Rodriguez, kończy się to jego… Nazwijmy to niestrawnością.
-Bardzo śmieszne!- usłyszałam rozpaczliwy głos piłkarza.
-Pomóc ci?
-W wymiotowaniu?
Zaśmiałam się.- Tak, kretynie!- krzyknęłam ironicznie.-
Przyniosę ci coś do picia.
-Mówiłem już, że cię kocham?- zapytał ledwo słyszalnym zza
drzwi tonem.
-Raz czy dwa…- odpowiedziałam, śmiejąc się, po czym
skierowałam się w stronę kuchni.
Po doprowadzeniu Pedro do porządku i odwiezieniu go do domu,
przyszedł czas na obudzenie Alexisa. W końcu byliśmy sami i miałam czas tylko
dla niego.
-Kochanie?- odezwałam się cicho, wchodząc do sypialni na
palcach.- Jak się czujesz?- przykucnęłam przy łóżku, by móc pogłaskać go po
policzku.
Chile powoli otworzył zaspane oczy. Przeciągnął się,
ziewając, po czym skierował wzrok na mnie. Uśmiechnął się szeroko, ukazując
rządek śnieżnobiałych zębów.- Nigdy wcześniej nie czułem się tak dobrze -
musnął moje czoło.- A jak się czuje pani Sanchez?- poruszył brwiami.
-Zaczęłam życie od początku – puściłam oczko.- I jako żona
idzie mi naprawdę dobrze! Na dole czeka na ciebie śniadanie.- pocałowałam go w
policzek.
-Cholera, to ja obiecywałem ci śniadania do łóżka!- pokiwał
głową.
-Przy najbliższej okazji…- zaśmiałam się.- Nie zgadniesz
kogo dzisiaj gościłam!
-Co? Jest rano, kto już u nas był?!- zdziwił się Chilijczyk.
-Kochanie, jest 1500!- patrzyłam na niego z
politowaniem.- Przespałeś prawie cały dzień.
Alexis wstał pospiesznie z łóżka, zaczepiając przy tym nogą
o kołdrę. Mało brakowało, a wylądowałby twarzą na podłodze! Pobiegł do łazienki,
z której wyszedł już po kilku minutach i poszedł na dół.
-Coś się stało?- zapytałam niepewnie, schodząc po schodach.
Zobaczyłam Sancheza otwierającego drzwi frontowe.- Gdzie ty się wybierasz? Nie
zjadłeś… Śniadania!- tak, śniadania, pomijając fakt, że było już popołudnie.
-Miałem iść do Messiego!- krzyknął i wyszedł z mieszkania.
No tak, przecież wczoraj Antonella źle się poczuła, więc Leo
zabrał ją do domu, a Alexis obiecał, że odwiedzi ich po wszystkim…
Cóż, trochę inaczej wyobrażałam sobie pierwszy dzień po
ślubie. Jak na razie pozostała mi tylko nadzieja, że Chile szybko wróci, a z
Anto wszystko jest w porządku.
Włączyłam telewizor i zabrałam się za pochłanianie posiłku
przygotowanego dla Sancheza, podczas oglądania nudnawego meczu La Liga pomiędzy
drużynami z końca tabeli. Po zjedzeniu naleśników ułożyłam się wygodnie na
kanapie i zasnęłam.
* * *
-Zgłupiałeś? Zostaw ją! Pewnie jest zmęczona.
-To co, będziemy tak stać?- usłyszałam rozmowę dwóch
mężczyzn. Byłam przerażona, ale postanowiłam udawać, że dalej śpię.
Wywnioskowałam po ich ostatnich wypowiedziach, że chyba nie mają zamiaru mnie
porwać, a przynajmniej nie przez sen. Niestety nie potrafiłam rozpoznać ich po
głosach, ostatecznie pomyślałam, że lepiej będzie, jeśli po prostu otworzę
oczy. Jak postanowiłam, tak zrobiłam i już po chwili zobaczyłam stojących nade
mną Tello i Bartrę.
-Cześć, chłopaki!- krzyknęłam wesoło, a młodzi piłkarze
podskoczyli przerażeni.
-Chcesz, żebym zawału dostał?!- oburzył się Cristian.
Parsknęłam śmiechem.- Taki miałam plan, ale jak widać nie
wypalił.- poruszyłam brwiami.-Co wy tu właściwie robicie?
-No bo jak pewnie wiesz, nie byłem na waszym ślubie…- zaczął
Tello.
-A ja byłem!- przerwał mu dumny Marc.
-Wiem, wiem.- uśmiechnęłam się życzliwie.
-... Postanowiłem więc, że przyjdę do was po wszystkim.-
powiedział zmieszany.- Mam mały prezent.- wyciągnął z torby treningowej
średnich rozmiarów paczkę.
-Ojej, dziękuję, to miłe z twojej strony!- przytuliłam go
mocno. Od razu poczułam, że nieco się rozluźnił. Otworzyłam tajemniczy pakunek
i zobaczyłam zdjęcie oprawione w śliczną, bordowo – granatową ramkę. Na
fotografii byliśmy we troje: Cristian, ja w środku i Alexis po prawej stronie.
Staliśmy na środku murawy Camp Nou wtuleni w siebie i szeroko uśmiechnięci. Nad
nami widać było błękitne, bezchmurne niebo. Miałam delikatnie rozwiane włosy,
które zakrywały mi twarz, ale poza tym wszystko było w porządku.- To jest
wspaniałe.- po moich policzkach spłynęły łzy. Łzy radości! Ponownie wtuliłam
się w ramiona Hiszpana.- Dziękuję.
-Dobra, dobra, koniec tych czułości!- zaśmiał się Bartra.
-Nie gadaj tylko chodź tutaj!- krzyknęłam, pociągając
piłkarza za rękę.
Staliśmy wtuleni w siebie na środku salonu, kiedy do domu
wrócił Alexis, obdarowując nas wymownym spojrzeniem. Kiedy go zauważyłam, od
razu odsunęłam się od chłopaków i pomknęłam najszybciej jak potrafiłam,
rzucając się mu na szyję.- Popatrz, co dostaliśmy od Crisa!- wręczyłam
zdezorientowanemu Chilijczykowi zdjęcie.
Widząc prezent, Sanchez momentalnie uniósł kąciki ust.-
Pamiętasz ten dzień? Wtedy schowałaś mi ubrania gdzieś na trybunach, a ja
wylałem na ciebie sok pomarańczowy!- wybuchł śmiechem.
Wtórowałam mu.- I cała się kleiłam!
-Dlatego na zdjęciu masz na sobie moją koszulkę, bo musiałaś
się przebrać.- wspomniał Alexis.
-Chile, muszę ci się do czegoś przyznać.- oznajmił Tello
półszeptem.- To ja dałem instrukcje Isabel, gdzie najlepiej ukryć twoje
rzeczy.- spojrzał w naszą stronę niepewnie, tłumiąc falę śmiechu.
-Co?!- Sanchez udał oburzenie.- I ty przeciwko mnie? Do tej
pory ich nie znalazłem!
-Pewnie kibice się tym zajęli.- zachichotałam, jednak po
chwili umilkłam, widząc minę mojego świeżo upieczonego męża.
-Zdjęcie jest świetne, dziękujemy, Cris.- Alexis objął
przyjaźnie kolegę z drużyny.
Kiedy młode gwiazdy Blaugrany nas opuściły, na zewnątrz było
już ciemno. Godzina 2230, Barcelona powoli oddawała się w objęcia
Morfeusza. Miasto cichło, a ja i Alexis… Bawiliśmy się w najlepsze! Najpierw
rozegraliśmy emocjonujący mecz w Fifie, później nadszedł czas na bitwę na
poduszki, która nas wykończyła, jednak mimo to znaleźliśmy jeszcze siłę na
wspólną kąpiel pełną namiętności, by po niej opaść bezwładnie na łóżko.
-To był ciężki dzień.- westchnął Chile.- Mieliśmy dziś
bardzo mało czasu dla siebie…- objął mnie ramieniem, składając pocałunek na
moim czole.
Ułożyłam wygodnie głowę w okolicach jego barku.- Co z
Antonellą?- spojrzałam na Alexisa zmartwiona. Dopiero teraz przypomniało mi
się, że partnerka Messiego narzekała na swoje złe samopoczucie.
-To nic poważnego, chwilowa niemoc. Wszystko już jest okej.-
uśmiechnął się życzliwie.
-Nasze wesele przyniosło straty w ludziach.- zaśmiałam się
na wspomnienie „umierającego” Pedro.
-Chłopaki już tydzień przed ślubem na treningach mówili, że
nie będą się oszczędzać…- wywrócił oczami.- Idioci.
-Ale jacy kochani!- oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Chciałbym, żebyśmy już zawsze spędzali tak czas.
-Leżąc bezczynnie na łóżku?- spojrzałam na niego, unosząc
brwi.
-Nie!- odgarnął mi włosy z czoła.- Razem.
-Byłoby idealnie.- musnęłam jego wargi, na co on po prostu
nie mógł nie zareagować.
Zanim się obejrzałam, Alexis już pochylał się nade mną,
całując i pieszcząc po kolei moje policzki, szyję, dekolt, brzuch…
* * *
-Isabelle, wstawaj!- usłyszałam zdenerwowanego Sancheza.-
Szybko!- piłkarz zsunął ze mnie kołdrę.
-Co się stało…?- wydukałam, przeciągając się. W oczach
Alexisa zauważyłam strach.- Chile, o co chodzi?!
-Antonella jest w szpitalu!- krzyknął roztrzęsiony.
To zdanie było dla mnie czymś w rodzaju rozkazu: jak
najszybciej się przygotuj i jedziemy do niej. Wyczytałam to z jego oczu,
pełnych troski i przerażenia. Pospiesznie zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do
łazienki. Wszystkie czynności wykonywałam w zawrotnej prędkości, co wtedy nie
było łatwe, bo trzęsły mi się ręce. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać.
Alexis wiedział tylko tyle, że Anto poczuła się gorzej, więc Leo odwiózł ją do
szpitala.
* * *
Po niecałej godzinie dostaliśmy się w końcu do budynku, w
którym znajdował się Messi ze swoją partnerką. Ten czas dłużył mi się
niemiłosiernie, podczas przygotowań wszystko wypadało mi z rąk.
Pobiegliśmy na korytarz, który wskazała nam jedna z
pielęgniarek. Naprzeciwko pokoju numer 28, na krześle siedział Argentyńczyk.
Chował twarz w dłoniach.
Podeszłam do piłkarza, przykucnęłam przy nim i objęłam go.-
Leo, co się dzieje?
-Nic jeszcze nie wiem, lekarze cały czas szukają powodu jej
osłabnięcia…- piłkarz mówił powoli,
półszeptem.- Wszystko zaczęło się na waszym weselu.
Z sali, w której znajdowała się Antonella wyszedł lekarz.
Niski, na oko w średnim wieku. Nie potrafiłam wywnioskować z jego twarzy
żadnych konkretnych emocji.
-Pani Ruccozzo czuje się już lepiej, jednak na tę noc
zostanie w szpitalu.- oznajmił mężczyzna.- Podejrzewamy, że została otruta.
Cała nasza trójka spojrzała po sobie. Uświadomiłam sobie, że
to musiało się stać, tak jak mówił Leo, na weselu. Ale jak to? Przecież nie
było tam nikogo, kto mógłby to zrobić!
* * *
Ja i Alexis wróciliśmy do domu, a Leo został w szpitalu, wzięliśmy więc Thiago pod opiekę.
-Jest przewspaniałym dzieckiem.- powiedziałam, przerywając
na chwilę zabawę z młodym Messim. Spojrzałam na Chile, który siedział na
fotelu, nie zwracając na nas uwagi. Patrzył tylko tępo w okno.- Wszystko w
porządku?
-Co?- odwrócił się.-A, jasne.- odparł bez emocji, po czym znów
stał się nieobecny.
Wzięłam Thiago na ręce i podeszłam do Sancheza, siadając na
jego kolanach.- Daj spokój, przecież widzę.
-Okej, zaryzykuję i ci powiem.- spojrzał mi w oczy.- Myślę,
że to wszystko przez Damiana.
-Nie przesadzaj.- westchnęłam.- Wiem, że go nie lubisz…
-To mało powiedziane.- przerwał mi.
Wywróciłam oczami.- Ale on nie byłby zdolny do takich
rzeczy.- powiedziałam stanowczo.
-Nie chce mi się w to wierzyć po tym, jak cię skrzywdził.-
objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie.- Już nie pamiętasz?
Oparłam głowę na jego piersi, a Thiago ułożyłam wygodnie
między nas tak, by go nie obudzić – małego najwyraźniej znudziła nasza
rozmowa…- Tego nie da się zapomnieć…
-Nie wydaje mi się, żeby to był ktoś z zaproszonych gości.
Ten kretyn pojawił się nagle, narobił zamieszania i zniknął.
-Może masz rację…- przejechałam palcem po jego torsie.
-Trzeba zgłosić to na policję.- oznajmił Chile.
Nie zareagowałam, to nie miało sensu. Z jednej strony
chciałam bronić Damiana, ale z drugiej… Właściwie po co? Postawiłam sobie za
cel, że muszę dowiedzieć się kto to zrobił, ale po tym co powiedział mi Alexis,
uświadomiłam sobie, że to mógł być właśnie Damian. Tylko po co to zrobił?
Widocznie nie wystarczyło mu to, że mnie zranił. Teraz zabiera się za osoby z
mojego najbliższego otoczenia. Zaczynam się bać. O Chile, o rodziców, mimo
tego, że są teraz kilka tysięcy kilometrów ode mnie, o piłkarzy Barcy i ich
najbliższych… Przeze mnie mogą ucierpieć. Nie wolno mi do tego dopuścić.
- Dlaczego zawsze jest tak, że kiedy moje życie układa się
idealnie, to coś musi się zepsuć?- wyszeptałam rozgoryczona, czując, jak po
moich policzkach spływają łzy.
-Nie bój się, razem damy radę.- Alexis złożył pocałunek na
moim czole.
Tak po półfinale... |
Jeśli za tym stoi Damian to normalnie nie wiem co zrobię. Tak mnie ten gość denerwuje, że to się w głowie nie mieści. Niech sobie znajdzie jakieś zajęcie i da żyć innym w spokoju. Czekam na następny z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńO boże biedny Messi musi się o nią bać , mam nadzieję , że wszystko będzie dobrze ;d
OdpowiedzUsuńBiedna mam nadzieje ze wszystko bedzie dobrze :) świetny rozdział
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział na http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozdział 4 na http://dreeaaamss.blogspot.com/ :) Zapraszam i liczę na opinie :)
OdpowiedzUsuńKto śmiał otruć Antonellę?! Grr, jak to Damian to zabiję gada. Ale chyba wszystko jest w porządku. Rozdział świetny. Już czekam na kolejny. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na 24 rozdział :)
OdpowiedzUsuńmanutdlov.blogspot.com
bardzo interesujący rozdział. Alex i Iza są pierwszy dzień po swoim weselu, a już są takie problemy. biedna Antonella! mam nadzieję, że ona szybko wyzdrowieje. jeśli maczał w tym palce Damian to powinien oberwać za skrzywdzenie dziewczyny! czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńHej! :* serdecznie zapraszam na nową część http://fcb-en-mi-corazon.blogspot.com/2013/05/czesc-5.html pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńIsabelle, dawno nie było rozdziału!
OdpowiedzUsuńMasz szczęście, że już jest i to nawet dwa ^^
A Antonelli to mam nadzieję, że nic sie nie stanie :/
A tak mi wpadło do głowy właśnie, że może Isabella miała to wypić :O
Właśnie mnie zainspirowałaś...:D
UsuńJeny jak ja tu dawno nie byłam, wreszcie wszystko odrobiłam i nie żałuje :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie nowe rozdziały na;
http://m-i-marianna.blogspot.com/
http://sweet-y-me.blogspot.com/
zapraszam na nowy rozdział licze na komentarze http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTak jakoś przygnębiająco z tymi problemami. Niby tu szczęśliwy Alex z Izą, ale tam otrucie. Stawiam na tego przydupasa Damiana. Bo kto inny mógłby to zrobić jak nie on? Tylko on jest taki głupi, żeby tak namieszać.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na 5 rozdział :)) http://dreeaaamss.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKolejna już nowość na:
OdpowiedzUsuńmanutdlov.blogspot.com
http://barcaloveforever.blogspot.com/ Zapraszam do mnie ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na długo wyczekiwany Prolog na http://ayudame-me.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńAle jak to, że Damian otruł Anto?! No co za świnia! Hahaha Rodrigez znowu na kanapie u państwa Sanchez. Jeju jak to ślicznie brzmi *o* Czekam na następny i zapraszam na:http://por-siempre-barcelona.blogspot.com/ :*
OdpowiedzUsuńserdecznie zapraszam na mój nowy blog na http://amor-de-vacaciones.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńzapraszamy na www.vida-contigo.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział na http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzapraszam na 5 rozdział na http://twists-of-love.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńMuszę tu jeszcze później zajrzeć, bo widzę nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńA tymczasem zapraszam na eplioog http://el-temperamento-del-sol-y-del-mar.blogspot.com/
zapraszamy na www.vida-contigo.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń