środa, 17 kwietnia 2013

30



-A teraz możesz pocałować pannę młodą.- oznajmił ksiądz prowadzący ceremonię zaślubin, uśmiechając się życzliwie.
Nasze usta połączyły się. To nie był zwykły pocałunek. Poczułam się tak, jakbym dopiero teraz tak naprawdę posmakowała ust Alexisa. Choć robiliśmy to już jakieś milion razy, teraz, na ślubnym kobiercu całowałam go po raz pierwszy. Po raz pierwszy jako Izabela Sanchez.
Kiedy dotarł do nas dźwięk oklasków, gwizdów i wiwatów ze strony gości (od samego początku najbardziej słychać było krzyki piłkarzy Barcelony), oderwaliśmy się od siebie.
Chile popatrzył na mnie oszołomiony.- Też to poczułaś?- zapytał półszeptem.
Pokiwałam twierdząco głową i ponownie wpiłam się w jego wargi.

* * *

Przyjęcie odbywało się na jednej z katalońskich plaż. Kiedy zobaczyłam to przepiękne miejsce, nie żałowałam, że je wybrałam. Na piasku ustawiona była ogromna altana przyozdobiona w barwne kwiaty i balony. W środku orkiestra, poustawiane stoliki pełne różnych, wymyślnych potraw, a w samym centrum parkiet.
-Przetańczymy dzisiaj całą noc.- zamruczał mi do ucha mój mąż. „Mój mąż”. Wspaniale brzmi, prawda?

Ojciec Alexisa zawołał nas na środek.- Czas na pierwszy taniec.- powiedział, uśmiechając się przez łzy. 
Orkiestra zaczęła grać. Chile dobrze wiedział, że marna ze mnie tancerka, dlatego zastosowaliśmy wypróbowany już kiedyś przez nas chwyt – stanęłam na czubkach jego butów (dzięki długiej sukni nikt nie widział nic podejrzanego) i rozpoczęliśmy wirowanie w rytm muzyki.

* * *

Słońce zaczęło chować się za horyzont. Niebo przybrało piękny pomarańczowy kolor, nadając wieczorowi jeszcze więcej magii. Stałam nad brzegiem plaży, mocząc stopy w ciepłej morskiej wodzie. Jak na razie wszystko szło po mojej myśli. Było idealnie. Wszyscy świetnie się bawili, rodzice przestali płakać (no, może poza moją mamą…), Alexis jest szczęśliwy. Lepszego wesela nie mogłam sobie wymarzyć. Nie wiedziałam tylko, czy ja się dobrze bawiłam. Żałowałam, że nie było obok mnie Julii i Damiana.
-Coś nie tak?- usłyszałam za plecami znajomy głos. W moim kierunku szedł Alba.
-Po prostu… Chciałam się trochę wyciszyć.- westchnęłam ciężko. Tam to nie było możliwe.
-Nie wyglądasz dobrze.
-Dzięki.- wzruszyłam ramionami.
-Wyglądasz wspaniale!- objął mnie ramieniem, śmiejąc się.
-Jak zwykle miły.- podsumowałam, kończąc tym samym naszą rozmowę.
Staliśmy nad brzegiem morza, obserwując horyzont w absolutnej ciszy. Za plecami słyszeliśmy muzykę i radosne okrzyki gości. Po kilku minutach dołączył do nas Alexis, Jordi postanowił więc, że zostawi nas samych.
-Cieszcie się sobą.- rzucił na odchodne.
-Jak się czuje pani Sanchez?- zapytał Chile, kiedy byliśmy już sami.
-Jak w bajce!- odpowiedziałam, uśmiechając się szeroko.- Jest idealnie.
-Hej, co jest? Gdzie para młoda?!- usłyszeliśmy krzyk dobrze wstawionego już Fabregasa, który chwilę później obejmował nas oboje ramionami.- No już, zapraszam na parkiet!
Cóż, nie było mowy o żadnym sprzeciwie. Cesc podprowadził nas na miejsce przeznaczone do tańca, gdzie Alexis znów musiał dzielnie znosić mój ciężar na czubkach swoich butów, ale jak mówił, nie przeszkadzało mu to.
Wesele trwało w najlepsze, wkrótce przyszedł czas na oczepiny, a co za tym idzie – wymyślne zabawy. Przed ślubem ustaliliśmy, że ta jego część będzie urządzona całkowicie po polsku. Zaczęło się więc od rymowanych, śmiesznych przyśpiewek. Następnie, po wyłonieniu kandydatów do zabawy, rozpoczęła się gra w gorące krzesła. Panowie mieli za zadanie szukać fantów, które wskaże organizator, a po znalezieniu usiąść jak najszybciej na krześle. Zadanie było zaliczone, jeśli ich partnerki równie szybko usiądą na kolanach panów. Zaciętą rywalizację wygrali Leo i Antonella. Messi udowodnił wszystkim, że potrafi być zwinny i szybki nie tylko na boisku, ale i na weselu przyjaciela, będąc pod wpływem alkoholu!
Zabawom, którym towarzyszyło mnóstwo śmiechu nie było końca. Kolejną „konkurencją” było losowanie. Ustawiliśmy się w kółku. Orkiestra grała jakiś czas, by nagle przestać. Wtedy osoba, która trzymała worek z tajemniczymi przedmiotami, musiała coś wylosować. Pierwszy był Victor Valdes, który wyciągnął z worka… Beret! Bramkarz Barcelony pospiesznie założył czapkę na głowę, na co goście weselni zareagowali śmiechem, po czym orkiestra znów zaczęła grać.
Po chwili muzyka znów ucichła. Tym razem wypadło na Shakirę, która wylosowała koronkowy, czerwony biustonosz (który oczywiście musiała założyć). Po kilku kolejkach los postawił na mnie. Włożyłam rękę do worka, z którego moment później wyciągnęłam… Pieluchę…
Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem, ja też nie mogłam się powstrzymać.
-To chyba jakiś znak!- wykrztusił Dani Alves, nie przestając rechotać. Hmm… Całkiem możliwe.
Kiedy w końcu wszyscy mieli na sobie coś z worka, planowaliśmy następną konkurencję. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pewnych dwóch… Nieproszonych gości. Gdy zobaczyłam, kto przechadza się między stołami, zrobiło mi się słabo. W moim kierunku podążał właśnie średnio zadowolony Damian, a obok niego Fernanado Torres.
-Co ty tu robisz?- wyszeptałam zdezorientowana.
Polak westchnął ciężko.- Wyjdźmy na zewnątrz.- powiedział stanowczo, po czym skierował wzrok na El Nino.- Zostań tutaj z Sanchezem, zaraz wracam.

* * *

-Co to ma być, do jasnej cholery?!- w końcu mogłam krzyczeć. Miałam tylko nadzieję, że nikt nas nie słyszał. Nie chciałam niepotrzebnych awantur.
-Czemu dowiedziałem się o ślubie… W jego dniu?- Damian zmrużył podejrzliwie oczy.- Po tym wszystkim co między nami było? Chyba należało mi się zaproszenie, a przynajmniej powiadomienie, że wychodzisz za mąż. Jeszcze za tego…
-Co między nami było?- przerwałam mu, nie dając się sprowokować.
-Ach, więc już nie pamiętasz?- zapytał półszeptem.
-Doskonale pamiętam!- odparłam.- Tego nie da się zapomnieć. Nikt mnie tak nie zranił, jak zrobiłeś to ty. Masz czelność przychodzić jeszcze na moje wesele i rujnować mi najpiękniejszy dzień w życiu?! Nie pozwolę ci na to.
-To ze mną miałaś stać przy ołtarzu! Mi miałaś przysięgać miłość do końca życia!- wykrzyczał. W jego oczach zebrały się łzy.
W tym momencie mnie zamurowało. Nie wiedziałam jak zareagować. Świat wokół zaczął wirować.- Dlaczego przyszedłeś tutaj z Torresem?- zapytałam, udając, że jego ostatnich słów nie słyszałam.
-Nando jest… moim bratem.
-Co? Żartujesz sobie?!- złapałam się za głowę. Za dużo nowych faktów na jeden wieczór. Mój organizm osiągnął chyba maksymalny poziom adrenaliny. Serce biło jak oszalałe, miałam przyspieszony oddech, nie potrafiłam myśleć racjonalnie. Moje nerwy wysiadły. Rzuciłabym się na Damiana z pięściami, gdyby nie Alexis, który właśnie do nas dołączył. Tak wściekłego nie widziałam go jeszcze nigdy.
-Wiedziałaś, że to bracia?- wskazał palcami na nieproszonych gości.
-Widzę, że też cię to zdziwiło.- zaśmiałam się gorzko.
-Wyobraź sobie, że bardzo!- wycedził przez zęby.- Idźcie stąd, zanim do reszty zniszczycie nam wesele.- zwrócił się do Polaka i Hiszpana.
-Chciałem ci powiedzieć, ale… Nie było okazji…- Damian wzruszył ramionami.
-Nie interesuje mnie to, że jesteście braćmi.- odparłam oschle.
-Nie o tym mówię.- syknął, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu i rozpaczy.- Odkąd się znamy, chciałem powiedzieć ci, że cię kocham.- wydukał drżącym głosem.
Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Kompletnie nie wiedziałam jak się zachować, co powiedzieć… Spojrzałam niepewnie na Alexisa. Gdy zobaczyłam jego pełne troski oczy o ciepłym wyrazie, wybuchłam. Rozpłakałam się jak małe dziecko, wtulając się w jego ramiona.
Alexis
Obejmowałem ją mocno, chciałem żeby czuła się bezpiecznie. Tylko w moich ramionach. Dyskretnie dałem Damianowi znak, by odszedł. Na szczęście zrozumiał, spojrzał znacząco na Torresa i poszli brzegiem plaży w stronę miasta. Zaczekałem, aż oddalą się na tyle, by Isabelle nie mogła ich zobaczyć. Czas ratować wesele!
Odsunąłem ją od siebie delikatnie, tak, bym mógł spojrzeć w jej oczy. wyglądała przepięknie, mimo rozmazanego makijażu i strug łez na różowych policzkach, które pospiesznie otarłem. Nie mogłem patrzeć, jak płacze. To niedopuszczalne, żeby uroniła przy mnie choć jedną łzę. Jestem po to, żeby do tego nie dopuścić. Dawać jej tylko szczęście.
Odgarnąłem jej włosy z czoła.- No już, zapomnijmy o tym. Chyba nie chcesz, żeby tak to się zakończyło?- zaśmiałem się gorzko.- Chodźmy do gości, czas zacząć się w końcu bawić!- złapałem ją  za rękę, nie sprzeciwiała się. Chciała za wszelką cenę dobrze zapamiętać najpiękniejszy dzień w życiu, jak ja.
-No w końcu, gdzie byliście?!- oburzył się Alves.

Iza
Nie odpowiedziałam, lepiej, żeby nikt nie dowiedział się o tym wydarzeniu. Bez słowa porwałam Daniego do tańca, któremu bardzo się to spodobało. Wirowaliśmy w rytm muzyki dość niezdarnie, obrońca Blaugrany ledwo trzymał się na nogach, a moje zdolności taneczne… No cóż. Pozostawiają wiele do życzenia.
Wyszukałam wśród tańczących Alexisa. Uśmiechnęłam się na widok Chilijczyka prowadzącego na parkiet Shakirę, by chwilę później wywijać z nią wymyślne piruety. Przyznałam ze smutkiem, że Shak jest o wiele lepszą tancerką ode mnie. Kiedy wprawiła w ruch swoje biodra, wszyscy obecni mężczyźni momentalnie zawiesili na nich swój wzrok.
Do akcji wkroczył Pique.- Ej, no co jest?!- oburzył się, obejmując ramieniem swoją partnerkę głównie po to, by utrzymać równowagę.- Żonę masz tam!- wskazał palcem na… Antonellę…- O, Iza, zmieniłaś się nie do poznania!- uśmiechnął się w stronę zdezorientowanej partnerki Messiego, który dławił się ze śmiechu.
-Gerard, zapraszam na rozmowę.- Shakira sprytnie złapała piłkarza za krawat i pociągnęła za sobą w stronę wyjścia.
-Pique za burtą!- krzyknął przerażony Fabregas.
-Lepiej uciekaj, bo zaraz i ty będziesz.- oznajmiła Daniella, poruszając brwiami. Tak oto kobiety zdominowały swoich partnerów.

* * *

-Jeszcze jeden!- krzyknęłam do rozlewającego wódkę wszędzie oprócz do kieliszków Pedro. Rozejrzałam się. Nikt się już nie kontrolował, alkohol lał się strumieniami. Dziewczyny przestały pilnować piłkarzy, którzy nie potrafili usiedzieć w miejscu. Parkiet jeszcze niedawno przeznaczony był do tańca, a teraz? Chłopaki z drużyny siedzieli w kółku i grali w głuchy telefon albo łapki. Wypatrzyłam wśród nich Alexisa. Podeszłam do kółka, śmiejąc się. Piłkarze wyglądali komicznie.
Usiadłam na podłodze pomiędzy Sanchezem i Villą, który od pół godziny próbował uśpić swoją córeczkę. 
-Żartujesz sobie? Tutaj?- spojrzałam na niego, unosząc brwi.- Przestań ją bezsensownie kołysać, przyjacielu. Ja się nią zajmę.- puściłam oczko.
David nie miał zamiaru protestować. Złożył dziewczynkę na moje ramiona, uśmiechając się, po czym pocałował mnie w policzek.- Dziękuję.
Wolnym krokiem udałam się w stronę wyjścia. Poszłam na plażę, tylko tam było cicho. Usiadłam na małej ławce nad samym brzegiem morza, sadzając sobie małą na kolanach, gdyż widziałam, że wcale nie chciało jej się spać, choć była czwarta nad ranem. Zaczynało się rozwidniać, Słońce leniwie wyłaniało się zza horyzontu.
-Widzisz? Delfiny też jeszcze nie śpią.- wskazałam palcem na punkt na morzu, skąd co jakiś czas wyskakiwały ssaki morskie.
-Kocham delfiny!- ucieszyła się Zaida.- A właściwie… Kim ty jesteś?- spytała niepewnie. No tak, przecież jeszcze nigdy nie miałam okazji rozmawiać z dziećmi Davida Villi!
-Na imię mam Isabelle, od dziś jestem żoną twojego wujka, Alexisa.- uśmiechnęłam się do niej życzliwie. Tak, Chile jako piłkarz Barcelony jest wujkiem wszystkich potomków kolegów z drużyny.
-Więc jesteś teraz moją ciocią?
-A chciałabyś, żebym nią była?- odgarnęłam jej włosy z zarumienionych policzków.
-Jasne, wydajesz się fajna.- przytuliła mnie.
Zaśmiałam się krótko.- Dzięki!- pocałowałam ją w czubek głowy. Nagle poczułam, że ktoś składa pocałunek w tym samym miejscu na mojej głowie, by po chwili usiąść obok mnie.
-A wy jeszcze nie śpicie?- Chile złapał Zaidę za rączkę.
Dziewczynka odpowiedziała mu tylko ziewnięciem.- Wujku, pamiętasz nasz zakład?- spojrzała tajemniczo na Sancheza.
-No jasne!- zaśmiał się.
Odchrząknęłam znacząco.- Chyba nie jestem w temacie!- delikatnie poczochrałam małej włosy.
-Wygrałam!- krzyknęła radośnie.
-Spieszę z wyjaśnieniami.- powiedział Alexis.- Dawno, dawno temu założyliśmy się, że ożenię się z niebieskooką blondynką z Hiszpanii. Ta mała cwaniara obstawiła, ze moją towarzyszką do końca życia będziesz ty, brunetka o brązowych oczach. Ale zaraz, mówiłaś, że będzie Francuzką!- Chile zwrócił się do Zaidy, klaskając dłońmi.
-Daj spokój, to mały szczegół! Przegrałeś!- zaśmiałam się, przybijając piątkę z córką El Guaje.
-I ty przeciwko mnie?- Alexis udał obrażonego. Długo to jednak nie trwało – po chwili sprytnie się do mnie przysunął i złożył czuły pocałunek na moich ustach.
-Fuj.- odezwała się Zaida, na co zareagowaliśmy śmiechem.

* * *

Obudziłam się, była godzina 1300. Alexis jeszcze spał, więc najciszej jak potrafiłam zsunęłam się z łóżka, założyłam długą koszulkę z krótkim rękawem i udałam się do kuchni w celu napicia się czegoś, miałam straszliwego kaca.
Wlałam do szklanki zimny sok i szybkim ruchem przechyliłam naczynie, upijając duży łyk.- Od razu lepiej.- powiedziałam sama do siebie, wzdychając. A przynajmniej wydawało mi się, że byłam sama.
-Najlepsze wesele, na jakim byłem…- usłyszałam za plecami znajomy głos.
Odwróciłam się przerażona i zobaczyłam… Pedro! Napastnik Barcelony leżał na kanapie w salonie. Jego ręka wisiała bezwładnie w powietrzu, piłkarz był blady.
-Co ty tu robisz, do cholery?!- oburzyłam się.
-Ja ciebie też kocham.- wydukał cicho.
-Znowu to samo!- pokiwałam głową.- Pamiętasz imprezę po którymś z ligowych meczów?
-Jak przez mgłę…
-Wtedy byłeś chyba jeszcze bardziej zmarnowany.- zaśmiałam się na to wspomnienie.
-Bardzo zabawne!- mruknął.- Mogłabyś dać mi wody?- spojrzał na mnie błagalnie.- Tak w ogóle… Znów występujesz przede mną w skąpym stroju!- poruszył brwiami.
-O Boże…- złapałam się za głowę. I pomyśleć, że to był dopiero początek tego pechowego dnia…




30 komentarzy:

  1. Hahahaha świetne *o* Wreszcie doczekałam się ich ślubu <3 No nieźle sobie zabalowali xD Hahaha wiele bym dała żeby zobaczyć ich grających w łapki xD A to, że Damian i Nando to bracia to... no nie powiem jestem w szoku... Pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny ślub można sobie tylko wymarzyć ;D Kocham ten rozdział mogę zaliczyć do najcudowniejszego ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział. Wesele było udane! Pomijając moment, w którym pojawił się Daniel. Na szczęście Iza została bez problemów żoną Alexisa. Mogą być do końca życia razem. Końcówka mnie zaskoczyła. Pierwszy dzień bycia żoną, a ona wyprawia takie rzeczy. Heh!!! Mam nadzieję, że Sanchez nie będzie zły! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie Daniel, ale miał być Damian.... :d

      Usuń
    2. "Zawód żony" zaczynamy w 31 rozdziale :D

      Usuń
  4. JEJEJEJJE PANI SANCHEZ, jak to pięknie brzmi ♥ Chciałabym być na takim weselu :D

    OdpowiedzUsuń
  5. jej w końcu;) Świetny rozdział , w końcu została panią Sanchez ;))))) Ale , to że Damian i Fernando to bracia.... no nie powiem zdziwiło mnie to :p czekam na kolejny niecierpliwie

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział juz nie moge się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie są po ślubie :) Szkoda, że Damian próbował zniszczyć ich szczęście w tak pięknym dla nich dniu. Wiadomość, że jest bratem Nando mnie trochę zszokowała. Dobrze, że para młoda szybko zapomniała o tym incydencie i wróciła do świetnej zabawy :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Serdecznie zapraszam na prolog, na http://que-no-es-adios.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń
  9. teraz to chyba przeszłaś samą siebie *-*

    OdpowiedzUsuń
  10. Normalnie brak mi slow ;p
    Slub byl cudowny, tylko gdyby nie Damian ;/
    Widze, ze Pedro tez cos upadlo na glowe ;p
    Skoro to byl poczatek dnia to co bedzie dalej.. czekam nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziewczyno , czy Ty wiesz co właśnie zrobiłaś ?
    Jesteś bardzo złą osobą , jak mogłaś mnie nie poinformować ??
    Ale to wszystko było takie słodkiee .. *.*
    Że Ci daruję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najmocniej przepraszam, zapomniałam! O następnym rozdziale będziesz poinformowana jako pierwsza :* :D

      Usuń
  12. ja nie mogę, jakie kochane! *o*
    ta mała córeczka Davida najlepsza! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  13. zapraszam na www.vida-contigo.blogspot.com na 22 odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Fantastyczny, pisz dalej, szkoda tylko że El Niño okazał się bratem tego debila Damiana :c
    Zapraszam do mnie ^^
    http://spainlovestoryoncampnou.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  15. o jaaa musze przeczytać, ale to już nie dziś.. :/
    Zapraszam do mnie na nowość: http://el-temperamento-del-sol-y-del-mar.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. zapraszam na epilog części I :)
    www.vida-contigo.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  17. zapraszam na czwóreczkę na http://twists-of-love.blogspot.com :))

    OdpowiedzUsuń
  18. http://moje-marzenia-to-on.blogspot.com/ Zapraszam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  19. No nie! Nie wiedziałam nic o nowym rozdziale ;p
    Ślub, jak ja długo na niego czekałam *_* cudnie. W przyszłości też będę miała taki ślub z piłkarzem ;D Pedro?! Co on tak robi? O.o Czekam na następny rozdział. ;)
    Pozdrawiam ;*
    zapraszam do mnie: the-meleth.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Ślub !! Nareszcie !! Z niecierpliwością czekam na kolejny :) mogłabyś mnie informować o kolejnych ? :)
    I zapraszam do mnie :) http://dreeaaamss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny rozdział :D Ślub i wesele jak z bajki haha :D Hmm pielucha rzeczywiście może coś oznaczać :P Damian i Torres!? No chyba nie buahahah :DDD
    Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
  22. hej! ;3 serdecznie zapraszam na nową część --> http://fcb-en-mi-corazon.blogspot.com/ pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedy nastepny? ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. zapraszam na www.vida-contigo.blogspot.com gdzie pojawił się kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  25. ślub super ! świetne opowiadanie życzę weny :)
    Zapraszam do mnie : http://pilkanoznacalymzyciem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. na www.vida-contigo.blogspot.com pojawił się kolejny odcinek! Serdecznie zapraszam ^.^

    OdpowiedzUsuń