Mecz na Stamford Bridge dobiegł końca. Spotkanie zakończyło
się wygraną Chelsea 2-1.Emocji nie brakowało do ostatniego gwizdka sędziego,
bowiem Fernando Torres poprowadził The Blues do zwycięstwa w 83. minucie w
fenomenalny sposób, lobując bramkarza Stoke City.
Radości nie było końca; Piłkarze biegali po boisku, machając
radośnie w stronę kibiców. Wśród zawodników w niebieskich koszulkach wypatrzyłam
strzelca ostatniego gola. Nando trwał w czułym uścisku z Davidem Luizem.
-Alexis, chodźmy już!- nie mogłam się doczekać spotkania z
Hiszpanem. Wisiałam bezwładnie na szyi ukochanego, patrząc na niego błagalnie.
-Daj im się nacieszyć.- mruknął znudzony moimi lamentami
Sanchez.- A poza tym… Nie przesadzasz trochę?- spojrzał na mnie z wyrzutem.
-A co? Zazdrosny?- zaśmiałam się, muskając jego policzek.
Odpowiedział mi pocałunkiem w czubek mojej głowy.
Po kwadransie czekania na trybunach, kiedy już prawie
wszyscy kibice opuścili stadion, postanowiliśmy zejść do szatni ekipy ze
Stamford Bridge.
-Hej, Nando!- krzyknął mój narzeczony.- Pamiętasz mnie?-
dodał, gdy Torres odwrócił się w naszą stronę.
Piłkarz podszedł do nas, przywitał się z Alexisem, łącząc
ich dłonie w serdecznym uścisku, po czym skierował wzrok na mnie.- Zaraz,
zaraz… Ty musisz być…- zmrużył oczy.- Isabelle P…
-Prawie Sanchez.- przerwał mu Chilijczyk, patrząc nieufnie
na kolegę po fachu.
Spiorunowałam Alexisa wzrokiem. Przeczuwałam, że będzie
zazdrosny, ale zauważyłam, że z dnia na dzień coraz bardziej przesadza.- Możesz
przestać?- wycedziłam przez zęby. Postanowiłam, że będę starała się ignorować
zachowanie narzeczonego. Skupiłam się tylko na tym, by wywrzeć na jednym ze
swoich idoli dobre wrażenie.- Tak, to ja.- uśmiechnęłam się życzliwie.- Ale
właściwie… Skąd mnie znasz?- zmarszczyłam brwi.
Fernando spojrzał na Sancheza, a potem znów na mnie.- Dużo o
tobie słyszałem.- puścił oczko.
W tym momencie poczułam się pewniej, choć bardzo krępowało
mnie to, że Alexis cały czas ściskał moją dłoń, przyprawiając mnie tym samym o
ból tylko po to, żeby Torres nie próbował wykonywać zbędnych ruchów.
-Kogo moje piękne oczy widzą?!- usłyszeliśmy z oddali męski
głos.- Alexis!- odwróciłam się, by zidentyfikować nieznaną mi postać. Był to
David Luiz, który spadł mi z nieba. Siłą wyciągnął Chilijczyka i zaprowadził go
na murawę boiska, gadając bez przerwy.
Razem z Torresem wybuchliśmy śmiechem. Mina mojego
narzeczonego mówiąca „Weźcie go ode mnie!” była bezcenna. Poczułam się trochę
niekomfortowo, ale westchnęłam głęboko i postanowiłam zacząć z piłkarzem jakiś
temat. W końcu niecodziennie ma się możliwość rozmowy z El Nino!- Marzę o twoim
autografie.- powiedziałam nieśmiało.- Mógłbyś…?
-Jasne!- odparł z nieukrywanym entuzjazmem.
W trakcie wpisywania się do mojego specjalnie przygotowanego
notesu, telefon Torresa zaczął dzwonić. Piłkarz przerwał pisanie dedykacji
zaczynającej przypominać długą litanię, odbierając komórkę. Odszedł ode mnie na
kilka kroków, po chwili kończąc rozmowę. Po wyrazie jego twarzy można było
stwierdzić, że jest zdenerwowany. Wrócił do mnie, po czym bez słowa ani nawet
uśmiechu, który przecież wcześniej ciągle gościł na jego twarzy, kontynuował
pisanie.
-Coś się stało?- spytałam zaniepokojona. Ta mina nie wróżyła
niczego dobrego…
-Nic takiego.- uniósł delikatnie kąciki ust, po chwili
jednak jego twarz znów wyrażała złość. W pewnym momencie pojawił się nawet
grymas… bólu?
-Nando, daj spokój…- westchnęłam.
-No co?! Już kończę, cierpliwości! Jeszcze tylko nazwisko.
-Nie o tym mówię.- skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Iza!- usłyszałam za plecami znajomy głos. Odwróciłam się.
Zobaczyłam równie podenerwowanego Alexisa.- O rany, co was opętało?!- oburzyłam
się.
-Długo jeszcze?- Chilijczyk był na skraju wytrzymałości.-
Czemu jesteś taki blady?!- stanął jak kołek, przyglądając się Torresowi z
uniesionymi brwiami.- Co ona ci zrobiła?- tym razem patrzył na mnie
podejrzliwie.
-Zawsze ja.- mruknęłam pod nosem.- Nie chce mi powiedzieć co
się stało.
-Po prostu…
-Czas się zbierać.- przerwał mu Damian, który pojawił się
właściwie znikąd. Polak unikał kontaktu wzrokowego ze mną. Objął mnie tylko
ramieniem i poprowadził do wyjścia z szatni, za co został skarcony przez
Sancheza, po czym skierowaliśmy się na parking w poszukiwaniu auta i
odjechaliśmy spod stadionu.
* * *
-To wszystko jest jakieś dziwne.- stwierdziłam, zamykając
drzwi do naszej sypialni. Nie chciałam, żeby Damian słyszał naszą rozmowę.
-O, więc nie tylko ja to zauważyłem?- Alexis zaśmiał się
krótko.- On coś kombinuje. Od początku wiedziałem, że jest podejrzany.
Zastanawiam się, co my tutaj w ogóle robimy!- pokiwał głową.
Spojrzałam na białą kopertę leżącą na komodzie obok łóżka, w
której znajdowało się zaproszenie na nasz ślub przeznaczone dla Damiana. Cały
czas się wahałam. Czy to aby na pewno dobry pomysł, żeby go zaprosić?- Zrozum,
że kiedyś byliśmy blisko…
Chile wzruszył ramionami.- Kiedyś.- podkreślił.- A myślałem,
że ten rozdział w twoim i po części moim życiu jest już zamknięty! Jak do niego
zadzwoniłaś, wydawało mi się, że śnię.- westchnął.- Nie chciałem ci tego
przypominać, ale chyba muszę. Czyżbyś zapomniała, że kilka miesięcy temu ten
człowiek, twój niegdyś wielki przyjaciel nazwał cię… Panną lekkich obyczajów i
trwał przy tym aż do momentu, kiedy widzieliście się po raz ostatni? Oszukiwał
cię, okręcił sobie ciebie wokół palca, a kiedy pojawiłem się ja…
-Okej, pamiętam!- nie mogłam już znieść walki ze
wspomnieniami. Schowałam kopertę na dno torby podróżnej.- Jutro wyjeżdżamy.-
oznajmiłam pewnym tonem.
-Kochanie, jestem z ciebie dumny!- Alexis przyciągnął mnie
do siebie, obejmując w pasie i pocałował czule.
-To chyba najlepsza decyzja, jaką podjęłam w życiu.
-Oprócz tego, że przyjęłaś moje oświadczyny!- pogłaskał mnie
po policzku, śmiejąc się.
* * *
-Alexis, do cholery, spóźnimy się na samolot!- rzucałam w
narzeczonego poduszkami już od pół godziny, a on nadal nie miał zamiaru wstać.-
Okej, więc lecę sama, a ty zostajesz w Londynie z Damianem.- zaśmiałam się głośno
na widok zrywającego się pospiesznie Chilijczyka o boskiej rzeźbie ciała.
Mężczyzna miał na sobie jedynie białe bokserki, które kontrastowały z jego
ciemną karnacją w niesamowity sposób. W jego tors mogłabym wpatrywać się
godzinami. Uwielbiałam to, a Sanchez dobrze wiedział, że mam do niego słabość.
-Isabel? Wszystko w porządku?- z marzeń wyrwał mnie troskliwy
ton głosu piłkarza.
Nie odpowiedziałam mu. Rzuciłam się tylko na jego szyję z
radością.- Już niedługo będziesz tylko mój!- szepnęłam mu do ucha.
-Jestem tylko i wyłącznie twój już od ponad roku.- pocałował
mnie w czubek głowy.
-Ale teraz część ciebie należy do Vilanovy i całej drużyny!
A po ślubie zgarnę nawet ten element!- krzyknęłam, śmiejąc się.- Cholera,
samolot!- wyrwałam się z objęć Sancheza, po czym zaczęłam biegać po pokoju,
poszukując rzeczy, których jeszcze nie zdążyłam spakować.
* * *
-Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.- odetchnęłam z ulgą,
przekraczając próg naszego mieszkania w gorącej Barcelonie. W końcu. Uczucia
zaraz po wyjściu z samolotu chyba nigdy nie zapomnę, kiedy ciepłe promienie
słoneczne pieściły moje policzki, które w momencie nabrały zdrowych rumieńców.-
Nigdy już nie wrócę do Anglii! Ten ciągle padający deszcz jest okropny.- na
mojej twarzy zagościł grymas niezadowolenia na wspomnienie Londynu.
-Miasto nie jest złe. Ale ten…
-Wiem, wiem, wiem.- wywróciłam oczami.- Zapomnijmy o nim. Ten
wyjazd to nie był dobry pomysł.
-Był beznadziejny!- oburzył się Alexis.
-Przepraszam! To taki… impuls. Więcej się nie powtórzy.-
westchnęłam ciężko, wyglądając przez okno. Uśmiechnęłam się szeroko na widok
bawiących się dzieci na ulicy, na ganiające się koty i sąsiadów kąpiących się w
blasku Słońca. Bardzo mi tego brakowało, a byłam w Londynie zaledwie trzy dni.
Wyszłam przed dom, zachwycając się piękną pogodą. Położyłam się
na leżaku, zamknęłam oczy i rozluźniłam się, oddając się wspomnieniom.
Przypomniało mi się życie w Polsce; Pierwszy dzień w szkole, nowe znajomości.
Następnie narodziny brata i przeprowadzka z Poznania do Wrocławia, a tam… Julia.
Wspaniała znajomość, która szybko zamieniła się w przyjaźń ponad wszystko.
Jeszcze całkiem niedawno Jula była dla mnie jak wymarzona siostra, za którą
oddałabym życie. Wiedziała o mnie więcej, niż moi rodzice. A teraz? Nawet nie
wiem gdzie jest. Żałuję, że nie będzie jej na moim ślubie. Gdybym tylko
wiedziała gdzie mieszka… Próbowałam chyba wszystkiego. Starałam się
skontaktować z jej rodziną, ale nikt nie odbierał telefonów. Najbardziej jednak
się na niej zawiodłam, gdy zraniła Albę, a później bez słowa wyjaśnienia
wyjechała. Jordi jej zaufał, ucieszył się na wieść, że Julia ma już córkę,
której chciał być ojcem! Dziewczyna straciła szansę na założenie wspaniałej
rodziny. Cóż. Mimo wszystko, chciałabym ją jeszcze kiedyś zobaczyć.
Kolejne moje wspomnienie? Hiszpania! Pierwsze spotkanie z
ukochaną FC Barceloną. Pierwsza wymiana spojrzeń z Alexisem, które zaowocowały
nieśmiałymi rozmowami, spotkaniami, a teraz… Za trzy tygodnie wychodzę za mąż.
Za niecały miesiąc będę panią Sanchez. To uczucie wprost nie do opisania. Na myśl
o tym, że będę stała na ślubnym kobiercu w pięknej białej sukni niekiedy robiło
mi się niedobrze z powodu niesamowitego strachu (w końcu nie codziennie bierze
się ślub!), czasem jednak przepełnia mnie niesamowita radość. Wyobrażam sobie jak tata prowadzi mnie do
ołtarza, mama ociera łzy szczęścia, Wiktor… No cóż, mój młodszy brat zbytnio się
tym nie przejmuje. Mnóstwo ludzi, tyle znajomych twarzy, z którymi spędzę najbliższy
czas, najwspanialszy w życiu! A przy ołtarzu ten najważniejszy, ubrany w czarny
garnitur, uśmiechający się Alexis…
Przez ostatnie kilka dni modlę się tylko o to, by wszystko
poszło po mojej myśli. Żeby Fabregas, Pique i Alves nie zrobili czegoś
głupiego, nie mówiąc już o reszcie drużyny! Chcę mieć same dobre wspomnienia z
tego wspaniałego wydarzenia.
-Tu jesteś!- z przemyśleń wyrwał mnie Chile.- Wszędzie cię
szukałem.- podszedł i pocałował mnie w czoło.- Za chwilę jedziemy na trening,
pamiętasz?
Westchnęłam ciężko.- Jasne. Daj mi jeszcze chwilę.-
szepnęłam, niechętnie podnosząc się z leżaka, kiedy nagle stało się coś, czego
kompletnie nie przewidziałam.
Sanchez wskoczył do basenu. I nie byłoby w tym nic dziwnego
gdyby nie to, że trzymał mnie na rękach…
_______________________
Myślę, że w niedzielę pojawi się 30 rozdział i Isabelle w końcu zmieni nazwisko! :)
FCB - PSG już dziś! Pamiętajcie! :D
Myślę, że w niedzielę pojawi się 30 rozdział i Isabelle w końcu zmieni nazwisko! :)
FCB - PSG już dziś! Pamiętajcie! :D
To jest cudowne nie lubię Barcelony chodź Alexisa kocham ♥
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest mega wchodzę na niego już od dłuższego czasu ;D
Kocham to
Kolejny rozdział cudowny:)))) Już nie mogę się doczekać 30 !!!!
OdpowiedzUsuńA o meczu to nie mogłabym zapomnieć. Już od n dni na niego czekam, aż mnie nerwy zżerają.
Ten blog uzależnia. świetnie piszesz ! :*
Ja już czekam na 30. :D haha Pisze ten komentarz w przerwie meczu, więc jest nieskłądny i wgl jakiś taki, no ale coś po sobie pozostawić trzeba.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie fakt, że Iza nie zaprosiła na slub Damiana. Ciekawa jestem kto dzwonił do Torresa i oczywiście co mu powiedział :D
Biedny Alexis, pozostawiony na pastwę losu z Luizem/... :P hahaha
Pozdrawiam :)
Haha Alexis skacze z Izą do basenu xD Świetne :D Szkoda, że Iza nie ma kontaktu z Julą :( i dobrze, że nie zaprosili Damiana na ślub. No i oczywiście nie mogę doczekać się 30 :D Tylko zaniepokoiła mnie ta sprawa z Torresem... Mam nadzieję, że to nic poważnego. Pozdrawiam :* i błagam informuj mnie o nowych odcinkach :D (por-siempre-barcelona)
OdpowiedzUsuńHej;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest jak zwykle wspaniały. Przepraszam, ale nie moge nic więcej napisać- muszę zakuwać na jutrzejszy sprawdzian z chemii;(
Powiem tylko jeszcze, że już nie moge się nn doczekać;)
U mnie tez nn- liczę na twój kom:)
http://hello-in-my-world.blogspot.com/
Bardzo ciekawy rozdział! Zazdrość Alexisa jest bezcenna. Gdyby mógł to pewnie wziąłby swoją przyszłą żoną i wyniósł ze stadionu, żeby tylko nie pozostała sama z Torresem. Jaki on kochany! Poza tym David Luiz jest bardzo uczuciowy! Już nie mogę się doczekać następnego! Tym bardziej, że Iza wreszcie zmieni nazwisko!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale że tak powiem nie ogarniam xD.
OdpowiedzUsuńSłodko, słodko, słodko. W niedzielę rozdział ze ślubem? Matko, nie wytrzymam przez te dwa dni. To Twoja wina. Trzeba było nic nie pisać o zmianie nazwiska ;p Chociaż tak czy siak i tak bym nie mogła się doczekać następnego rozdziału. Jak Ty cudnie piszesz. <3
Kocham. Pozdrawiam ;**
zapraszam na nowy rozdział na http://vida-contigo.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie zaprosili Damiana na ten ślub. Nie wiadomo, co jeszcze by odwalił. Alexis zazdrośnik jest taki słodki *.* Najchętniej to by ją chyba trzymał zamkniętą w pokoju żeby nie miała kontaktu z żadnym facetem :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
zapraszam na 23 rozdział na http://tiempo-para-todos.blogspot.com/ :) liczę na opinię i komentarz ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga na krótką informację... http://rok-w-raju.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzapraszam na www.vida-contigo.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń