Trwało standardowe popołudnie: leżeliśmy z Alexisem na
trawie w ogrodzie, ciesząc się swoim towarzystwem i w pełni oddając się wręcz
parzącym promieniom słonecznym. Staraliśmy się jak najlepiej wykorzystać wspólne
chwile, bowiem za tydzień zaplanowany był wyjazd do Chile na zgrupowanie
reprezentacji, na które niestety mój narzeczony nie mógł mnie zabrać.
Zapowiadał się tydzień bez Sancheza. Świetnie. Nienawidziłam tych wyjazdów.
Niby powinnam się już przyzwyczaić, ale to nie jest takie proste kiedy opuszcza
nas ukochana osoba, chociażby na jeden dzień. To katorga! Okropna nuda, pustka,
wręcz niechęć do życia…
Westchnęłam głośno.- Naprawdę musisz tam jechać…?
-Ach, to ciężkie życie kluczowego napastnika reprezentacji
narodowej…- zaśmiał się cicho.
-Rozumiem, że drużyna sobie bez ciebie nie poradzi?-
uniosłam brew, spoglądając w jego stronę, po czym podparłam się łokciami.- Nie
cierpię, kiedy wyjeżdżasz.- na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
-Też tego nie lubię. Im dalej jestem od ciebie, tym gorzej
się czuję. Pobyt w ojczyźnie już prawie wcale nie przynosi mi radości, bo to
nic w porównaniu z chwilami spędzonymi z tobą.- kąciki jego ust uniosły się
delikatnie.- Mam nadzieję, że ten tydzień szybko minie, a jak tylko wrócę,
wynagrodzę ci moją nieobecność.- uśmiechnął się łobuzersko, przysunął się do
mnie i musnął moje wargi. Wtedy do akcji wkroczyłam ja. Wpiłam się zachłannie w
jego usta, jedną dłonią przeczesując gęste włosy Chilijczyka, a drugą błądząc
po jego torsie. Całowałam go tak, jak chyba nigdy przedtem. Kierowała mną myśl,
że przez najbliższy czas będziemy mieli jedynie kontakt telefoniczny, dlatego
musiałam być… nasycona uczuciowo. Usiadłam na jego brzuchu, nie przerywając
fali namiętnych pocałunków. Pieszczotom nie było końca; Alexis wędrował ręką po
moich plecach, co jakiś czas muskając moje policzki, nos i szyję. Nasze ruchy
stawały się coraz odważniejsze, kiedy nagle usłyszeliśmy głośne odchrząknięcie.
Momentalnie wstaliśmy z ziemi, otrzepując się z trawy. Ja
miałam z tym niemały problem, bo we włosach miałam tego pełno.
-Co ty tutaj robisz?- Alexis przerwał krępującą ciszę,
drapiąc się nerwowo po czole.
Poprawiłam ramiączko koszulki, rumieniąc się.- Co cię do nas
sprowadza?- przygryzłam wargę. Nie spodziewałam się wizyty Gabrieli – byłej
dziewczyny Sancheza.
-Przyszłam odwiedzić mojego przyjaciela.- uśmiechnęła się do
mnie szyderczo, po czym podeszła do Alexisa i objęła go. Piłkarz nawet nie
drgnął. Usłyszałam tylko jak zaklął pod nosem.
-Po co to całe przedstawienie?- zapytał obojętnym tonem.-
Jestem w końcu szczęśliwy, a ty jak zwykle chcesz wszystko spieprzyć?-
westchnął.- Jeśli tak, to już możesz sobie iść. Nic nie zdziałasz.
-O nie, tak łatwo się nie poddam.- odparła pewnie.
-Nie masz wyjścia.- oznajmiłam, unosząc brew.
-Nie wtrącaj się, to sprawa między nami.- poleciła mi.-
Alexis, nie bądź głupi… Ona nie jest ciebie warta!
-Czy ja dobrze słyszę?- oburzył się Sanchez.- Żartujesz
sobie? Isabel to kobieta mojego życia. Zaczynasz mnie irytować tym, że kiedy
wszystko mi się układa, gdy jestem w stu procentach pewny, że obok mnie stoi ta
jedyna osoba, z którą chcę spędzić resztę życia, ty wkraczasz do akcji i
próbujesz coś nabroić!- wzruszył ramionami.- Nie tym razem.
Po tym monologu objęłam narzeczonego ramieniem, całując go w
policzek, po czym uśmiechnęłam się do Gabrieli. Widziałam, że nie ma już
argumentów.
-Bierzecie ślub?- zapytała.
-Tak.- odpowiedzieliśmy chórkiem, patrząc na siebie.
-Nie wierzę…- pokiwała głową.- Kochanie, jak możesz…?
-Nie mów tak do mnie.- syknął, zaciskając pięści.- Idź już
stad, proszę.
-Jak możesz przekreślać to, co razem przeżyliśmy?-
westchnęła. Po jej policzku spłynęła łza.- Tyle wspaniałych wspomnień, przygód…
Zamykasz ten rozdział... dla niej…?- spojrzała na mnie z pogardą.- To
niemożliwe!
-Skoro tak uważasz, to chyba nie mamy o czym rozmawiać.-
wycedził przez zęby.- Wyjdź stąd i nigdy nie wracaj. Już kiedyś mówiłem, że
nasze drogi rozchodzą się raz na zawsze. Miało nie być powrotu. Między nami nie
ma już nic.- oznajmił, tłumiąc gniew.
Dziewczyna stała naprzeciwko nas, nie wykonywała żadnych
ruchów. Uśmiechała się tylko przez łzy i co jakiś czas kiwała głową.- Jeszcze
nic straconego.- otarła rękawem mokre policzki.
-Wręcz przeciwnie. Wszystko stracone. Zrozum to w końcu!-
Chile tracił już nerwy.- Przypominam, że to ty mnie zraniłaś i perfidnie
zostawiłaś dla jakiegoś…- westchnął.- Nie mam już siły…- szepnął mi do ucha.
- Posłuchaj, panienko.- zrobiłam krok do przodu.- Alexis i
ty to już przeszłość. Miałaś swoją szansę, straciłaś ją, nie ma o czym
rozmawiać. Pewnie dobrze wiesz, że on nie wybacza zdrady, nie potrafi zaufać po
raz drugi. Zawiodłaś go, czego oczekujesz? Jesteś podła. Zachowaj resztki
godności i odejdź.- zakończyłam swój monolog, po czym cofnęłam się na swoje
miejsce – obok Sancheza.
-Nie zasługujesz na mnie.- skwitowała i odeszła. Nareszcie.
Poszliśmy do domu. Gabriela zepsuła cały nastrój, nie
potrafiliśmy znów położyć się na trawie, rozluźnić i cieszyć się sobą.
Popołudnie spędziliśmy na grze w Fifę, w której oczywiście nie miałam szans z
narzeczonym. Po kilku meczach zaprosiliśmy Messiego i Antonellę. Para przyszła
oczywiście ze swoim synem, Thiago, którym od razu się zajęłam. Dzieciak był po
prostu wspaniały. Naprawdę bardzo się cieszyłam, że mam szczęście być jego
matką chrzestną.
Kiedy goście nas opuścili, oboje momentalnie opadliśmy
bezwładnie na sofę w salonie.
-Mam dość wrażeń na dziś!- krzyknęłam, kiedy zauważyłam, co
kombinuje Alexis. Piłkarz próbował dokończyć to, co zaczęliśmy w ogrodzie.
Sprytnie go od siebie odsunęłam, wzdychając ciężko.- O cholera, zapomnieliśmy o
kimś!- podskoczyłam jak oparzona.- Damian!
-Co?- Chilijczyk spojrzał na mnie tępo.
-Nie zaprosiliśmy go na ślub!- złapałam się za głowę.
-I tak by nie przyszedł…
-Nie! Musimy wysłać mu zaproszenie. Albo nie, zaprosimy go
osobiście.- uśmiechnęłam się szeroko. Nie miałam pojęcia gdzie mieszka, ale na
szczęście nie usunęłam jego numeru telefonu. Pospiesznie wyciągnęłam komórkę z
kieszeni, znalazłam pożądany zbiór cyfr i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po
chwili usłyszałam znajomy głos.
-Iza…?- odezwał się niepewnie.
-Tak, to ja!- odparłam z entuzjazmem.- Gdzie mieszkasz?-
zapytałam prosto z mostu. Nie miałam ochoty na tłumaczenie wszystkiego.
Pomyślałam, że przecież mogę mu to wyjaśnić, kiedy do niego pojedziemy!
-Ale…
-Proszę, powiedz!- przygryzłam wargę w oczekiwaniu na
odpowiedź. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że chodzę po całym domu bez
żadnego konkretnego celu. Z nerwów nie potrafiłam usiedzieć w miejscu.
-W Anglii.- westchnął.-W Londynie.
-Świetnie.- stwierdziłam.- Dziękuję. Spodziewaj się naszej
wizyty w najbliższym czasie!- krzyknęłam, po czym rozłączyłam się.- Kochanie,
czeka nas podróż do Londynu!- usiadłam na jego kolanach, zakładając mu ręce na
szyję.
-Nie rozumiem, skąd ten entuzjazm.- mruknął pod nosem.
-Tak dawno go nie widziałam… I nigdy nie byłam w Anglii!
Zaśmiał się.- Uwierz mi, że ciągle padający deszcz wcale nie
jest fajny.- pokiwał głową.- A poza tym, czy Damian nie jest tym, którego nie
chciałaś więcej widzieć, bo skrzywdził cię tak, jak jeszcze nikt inny?- Alexis
zmarszczył brwi.- To dla mnie szok, że w ogóle chcesz go zaprosić na swój ślub.
-To nie byłoby fair. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi…-
pogłaskałam narzeczonego po policzku.
-Kiedyś. A później… pamiętasz, co się stało. Brak jego
obecności na naszym weselu byłby jak najbardziej sprawiedliwy!- cały czas
spoglądał w moje oczy.- Wiesz co? Może zadzwoń jeszcze do tego kretyna Dawida!-
krzyknął ironicznie.
Przygryzłam wargę. Miał rację. Podjęłam złą decyzję, ale
teraz było już za późno. Chociaż w sumie… Nic konkretnego nie powiedziałam
Damianowi! Równie dobrze to może być po prostu wizyta w ramach odwiedzin.- Oj,
przestań już marudzić.- musnęłam delikatnie usta Sancheza.- Zastanowię się, co
robić.- puściłam oczko.
-Liczę, że podejmiesz dobrą decyzję.- ucałował czubek mojej
głowy.
* * *
-Nie cierpię cię i nie wierzę, że to robię.- rzekł
naburmuszony od samego rana Chile.
Siedzieliśmy na niewygodnej kanapie na londyńskim lotnisku,
czekając na przyjazd Damiana. Wyjrzałam przez duże okno – no tak. Ulewa.
Westchnęłam ciężko. Mimo wszystko, cieszyłam się, że jesteśmy już na miejscu.
Szczerze mówiąc, pogoda była mi obojętna, przecież w Polsce często padał
deszcz. Gorzej z gorącokrwistym Chilijczykiem siedzącym obok mnie. Biedak
trząsł się z zimna, mimo, że miał na sobie zimową kurtkę. Przytuliłam go mocno
z nadzieją, że to pomoże. Chwilę później w ogromnej hali wypatrzyłam Damiana,
który szedł w naszą stronę.
Pomachałam.- Hej!
Mężczyzna podbiegł do nas.- Cześć.- odpowiedział mi.
-Nic się nie zmieniłeś…- stwierdziłam, uśmiechając się
życzliwie.
-A ty owszem. Jesteś jeszcze piękniejsza.
Usłyszałam za plecami znaczące odchrząknięcie. Zaczynamy
przedstawienie! Odwróciłam się do Sancheza.- No, może się w końcu poznacie?-
pociągnęłam go za rękę, zmuszając do powstania.- Alexis, Damian.- wskazałam
odpowiednio.
Podali sobie dłonie.
-Ja cię dobrze znam!- rzekł Polak, śmiejąc się ironicznie.
-Ja ciebie też.- odparł piłkarz, nie patrząc na swojego
rozmówcę.
Wtrąciłam się, żeby rozładować napięcie.- Możemy już jechać?
Strasznie tu zimno.- zadrżałam teatralnie, na co momentalnie zareagowali
panowie, oddając mi swoje nakrycia, przepychając się przy tym. Zapowiadał się
długi tydzień…
Po upływie piętnastu minut, byliśmy na miejscu. Damian
mieszkał w ogromnej, zabytkowej kamienicy. Wzięliśmy bagaże i ruszyliśmy na
trzecie piętro.
-Rozgośćcie się.- powiedział Polak, kiedy przekroczyliśmy
próg mieszkania.
Oczywiście od razu udaliśmy się do przygotowanej dla nas
sypialni, po czym „zanurkowaliśmy” pod ciepłą kołdrę.
-Oo tak, tego mi było trzeba.- westchnęłam.- Jak ci się tu
podoba?
-Wszystko jest okej. Oprócz deszczu i tego człowieka.-
wywrócił oczami.- On działa mi na nerwy tym, że oddycha!
-Postaraj się go zaakceptować…
-Nie potrafię.
-Zrób to dla mnie.- pocałowałam go w policzek.
-No dobra.- skrzyżował ręce na piersiach.- Zrobię co w mojej
mocy, ale niczego nie obiecuję!
-Jesteś kochany!- tym razem złożyłam czuły pocałunek na jego
ustach. Na tym się oczywiście nie skończyło.
Chile momentalnie odpowiedział: wpił się w moje wargi,
jednocześnie wplatając mi palce we włosy. Uwielbiałam to. Przez moje ciało
przeszedł przyjemny dreszcz.
Nasze czułości przerwał Damian, który wszedł do pokoju,
trzymając w rękach zapas czystych ręczników.
-Przydadzą wam się.- położył ręczniki na skraju łóżka i
wyszedł z pomieszczenia.
-Serio akurat teraz?- Alexis uniósł brew.- Nie cierpię typa.
-Hej, miałeś zmienić co do niego zdanie!- oburzyłam się.
-Okej, okej.- wywrócił oczami, po czym znów wziął mnie w
objęcia.
-A, jeszcze coś!- Damian znów wkroczył do akcji.- Mam bilety
na mecz Chelsea, macie może ochotę…?- uśmiechnął się łobuzersko w stronę
Chilijczyka, któremu kończyła się cierpliwość.
-Jasne! W końcu obejrzę mecz The Blues z trybun!- ucieszyłam
się.
-No więc, zaczynajcie się przygotowywać!
-To dzisiaj?!- zapytaliśmy chórkiem.
-Tak.- mruknął, po czym opuścił pokój.
Westchnęłam, wyglądając przez okno. Pogoda nie zbyt
sprzyjała jakiemukolwiek wyjściu, ale cóż. To mogła być moja jedyna okazja na
obejrzenie Stamford Bridge. Mało tego, zobaczę na żywo mecz swojej drugiej
ulubionej drużyny.- Gdyby udało mi się zdobyć autograf chociaż jednego z nich…-
rozmarzyłam się.
-Jakieś konkretne życzenie?- zapytał Alexis.
-Torres, zdecydowanie.- odparłam.- Zaraz, zaraz…-
przyjrzałam się jego twarzy. Tak, to było to spojrzenie!
-Tak się składa, że dobrze się znamy, a nawet kolegujemy.-
oznajmił Sanchez.
-Gdybyś był reprezentantem Hiszpanii, to by mnie to nie
dziwiło.- zaśmiałam się.
-Pamiętasz mecz Champions League, kiedy Chelsea wygrała z
nami na punkty?- gdy zobaczył, że kiwam twierdząco głową, kontynuował.- Wtedy
byłem załamany. Stałem na środku boiska, reszta była już w szatni. Wokół mnie
biegali tylko piłkarze w niebieskich strojach. Jeden z nich podszedł do mnie i
zaczął pocieszać. Mówił, że w przyszłym roku na pewno wygramy, że będzie nam
kibicował. Poprawił mi humor. Zakończyłem tę rozmowę, mówiąc, że w tym sezonie
to oni mają zwyciężyć.
-Zrobili tak, jak chciałeś.- uśmiechnęłam się szeroko.
-Kibicowałem im do samego końca!- kąciki jego ust uniosły
się.- Jeśli chcesz z nim pogadać, nie ma sprawy. Jestem pewny, że nie odmówi.-
puścił oczko.
-To wspaniale!- rzuciłam mu się na szyję.
Alexis parsknął śmiechem.- Ale bez przesady! Tylko rozmowa,
żeby nie skończyło się na jakimś spotkaniu!
-Proszę pana, za miesiąc wychodzę za mąż!- pocałowałam go w
policzek.
-Ależ pamiętam, przyszła pani Sanchez…
________________
Ten jest chyba najgorszy... Przepraszam, cierpię na brak weny :(
________________
Ten jest chyba najgorszy... Przepraszam, cierpię na brak weny :(
Ou coś mi się wydaję że tutaj już niedługo odbędzie się ostra walka o Izę ; ) . Czyżby Iza miała poznać Fernando ? Już jej zazdroszczę ;p . Ta Gabriela strasznie działa mi na nerwy, co za małpa.! Tak się cieszę że już za miesiąc Alexis i Iza mają zostać małżeństwem ;D . Rozdział oczywiście świetny ; ) . Pozdrawiam ; ***
OdpowiedzUsuńświetny rozdział bardzo mi się podoba obawiam się tylko o Damiana i Alexisa bo to nie wygląda zbyt dobrze ale mam nadzieje że wszystko się ułoży mam też nadzieje że następny bedzie w weekend do zobaczenia i czekam :)
OdpowiedzUsuńejeje nie jest tak źle :* czekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem rozdział jest bardzo ciekawy! Nie lubię takich ludzi, jak Gabriela. Nie dość, że głupi to jeszcze namolni. Pomysł Isabel ze zaproszeniem Damiana był troszkę idiotyczny. Ale przynajmniej dziewczyna zobaczy przepiękny stadion i być może porozmawia z Torresem. Żeby tylko nie popełniła żadnego błędu przez swojego kolegę. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńNie jest źle, mam nadzieję, że Iza będzie usatysfakcjonowana spotkaniem z Torresem. Pamiętam doskonale ten mecz, który opisałaś w tym rozdziale, pamiętam również finał, w którym Chelsea pokonała Bayern w karnych, to było coś niesamowitego. Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńAhh, głupoty piszesz... Przecież to jest świetny rozdział, jak każdy inny :P
OdpowiedzUsuńTyle mam zaległości, ale na Twoje opowiadanie musiałam po prostu wejść :)) Uwielbiam je i już. Mam nadzieję, że mecz się uda, i będzie nowy ''bohater'' :d ahh Torres hahah :D
Nadrabiając zaległości dodałam też nowy rozdział u mnie: http://volvere10.blogspot.com/ Zapraszam :)
Pozdrawiam! :))
Wyczuwam kłopoty. Nie rozumiem takich ludzi jak Gabriela. Skoro facet jej mówi żeby od niego się odczepiła to mogłaby mieć odrobinę honoru i tak zrobić ale widocznie ona jest inna. Pomysł z Damianem mnie zaskoczył, przecież Iza nie chciała go znać. Żeby tylko przez to nie kłóciła się z Alexisem. Plus jest taki, że pozna Torresa :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Przepraszam, że tak późno. Jak zwykle brak czasu.
OdpowiedzUsuńDobry rozdział, dobry. Oby tylko ten cały Damian nic nie odwalił. Mecz The Blues? Ja też chcę obejrzeć.
I porozmawiać z Torresem? *___*
Moje marzenie... ;D
Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam ;*
No i weny życzę <3
Ps. Zapraszam do mnie ma the-meleth.blogspot.com
Co ty opowiadasz? Rozdzial jest swietny :) mam nadzieje ze ten caly Damian niczego nie odwali i nie popsuje =)
OdpowiedzUsuńFajny ten pomysl z meczem xd
A ta 'konkurencja' miedzy Alexisem a Damianem *__* bezcenna :))
Zapraszam na 2 rozdział na http://tu-me-ayudas.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńzapraszam na trójeczkę na http://twists-of-love.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny! Już nie mogę doczekać się ich ślubu i jestem ciekawa spotkania Izy z Fernando :) Awww... mecz na Stamford Bridge, ja też tak chcę *o* pozdrawiam i czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńprzeczytałam wszystkie części, naprawdę jesteś świetna w te klocki! *.* ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na drugą część: http://fcb-en-mi-corazon.blogspot.com/2013/03/czesc-2_6489.html pozdrawiam:*
*.*
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym opowiadaniu
*.*
*.*
*.*
*.*
Głupi Damian
*.*
*.*
*.*
Zapraszam na nowy rozdział na : http://por-siempre-barcelona.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam na www.vida-contigo.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam wczoraj na telefonie, więc dlatego dopiero dzisiaj komentuję. Wiem, że ogólnie późno, ale przez święta byłam lekko zaganiania.
OdpowiedzUsuńRozdział jest naprawdę fajny. Muszę przyznać, że strasznie mnie zafascynował. Mecz? Stadion? Bosko będzie jak nic. I Torres :) Jej! Myślę, że dopełni kolejny rozdział i to bez dwóch zdań.
Pozdrawiam.
kiedy pojawi się nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńMyślę, że jutro albo w niedzielę :)
Usuńok to czekam :)
UsuńPrzepraszam, ale jednak nie dam rady dokończyć dzisiaj 29 rozdziału. Dopadł mnie spadek formy, ale postaram się coś skleić na środę :P
UsuńJeszcze raz przepraszam i pozdrawiam:D
ok no to do środy :)
Usuńi co pojawi się dzisiaj ?
Usuń