Alexis
Boże, muszę się z nią
ożenić jak najszybciej! Ten cały Dawid zaczyna mnie denerwować. Trzeba działać
szybko, a jak na razie w ogóle nie rozmawiamy na ten temat. A jeśli on przekona
ją do powrotu do niego, do Polski?! Tak, wiem, kocha mnie, nie mam co do tego
wątpliwości, ale… Czuję, że coś niekoniecznie dobrego wydarzy się w najbliższym
czasie.
-Ostatnio zachowujesz
się jakoś… dziwnie.- Iza patrzyła na mnie podejrzliwie, jak zwykle unosząc lewą
brew.
-To znaczy?
-Nie ufasz mi.-
westchnęła.- Co się stało?- zapytała wyraźnie zaniepokojona.
-Nic.- odparłem bez
zastanowienia.- Naprawdę!- dodałem, widząc jej minę. Jej niedowierzanie w
oczach mnie przeszywało. Wiedziałem, że Isabel po prostu nie da się oszukać. W
sumie i tak bym nie potrafił.
Dopiero podczas tej
rozmowy zdałem sobie sprawę z tego, że ja rzeczywiście nie do końca jej ufam.
Wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, ale odkąd do akcji wkroczył Dawid… To
dość dziwne, nie ufam miłości i sensowi mojego życia.
-No dobra, niech ci
będzie.
Zaśmiała się
triumfująco.
-No więc, ja…-
przygryzłem wargę.
-Jesteś zazdrosny!-
klasnęła dłońmi.- Jak mogłam wcześniej tego nie skojarzyć?!- szybkim ruchem
wskoczyła mi na kolana, splatając ręce wokół mojej szyi.- Kochanie, Dawid to
przeszłość!- pocałowała mnie w czoło.
-Niby tak.
Ale...Czuję się zagrożony!- oboje wybuchliśmy śmiechem.
Ujęła moją rękę w
swoją dłoń i położyła ją na swoim lekko zaokrąglonym brzuchu.
-To jest najlepszy
dowód mojej niekwestionowanej miłości do ciebie, doskonale o tym wiesz.-
powiedziała cicho, jakby nie chciała obudzić naszego dziecka.
„Nasze dziecko”…
Coraz trudniej było mi się oswoić z myślą, że niedługo zostanę ojcem. To
wspaniałe, a jednocześnie przerażające! Jak ja sobie poradzę? Mam nadzieję, że
wsparcie Izy pomoże. Wracając…
-Wiem…- odparłem
wyrywając się z zadumy.
-Więc w czym
problem?- uśmiechnęła się, ukazując rządek śnieżnobiałych zębów.
-Isabelle…
-Tak?- złożyła
pocałunek na moim policzku.
-Obiecaj, że już
zawsze będziemy razem. Że zawsze będziesz mnie kochać.- spojrzałem w jej
brązowe tęczówki, które błyszczały.
Nie odrywając wzroku
od mojej twarzy, pokazała pierścionek zaręczynowy pięknie prezentujący się na
jej serdecznym palcu u prawej dłoni.- A to kolejny dowód.- wyszeptała.-
Obiecuję.- objęła mnie mocno. Poczułem, że trzymam w ramionach cały swój świat.
Iza była moim Słońcem; kiedy tylko wychodziła gdzieś beze mnie, robiło się
szaro i smutno. Jej powrót za każdym razem kolorował otaczającą mnie
rzeczywistość.
Iza
Jeśli Dawid zepsuje
coś między mną i Alexisem to przysięgam, że go zabiję! Najpierw jego, później
siebie, bo co to za życie bez Chile? Nie wiem jak mogłam funkcjonować bez niego
przez tyle lat… Jak wytrzymywałam widząc go na ekranie telewizora podczas
meczów z myślą, że nie mogę go nawet dotknąć? Niewiarygodne.
Muszę coś zrobić,
zanim będzie za późno, chociaż wątpię, by cokolwiek było w stanie zepsuć to
uczucie. Czuję, że to po prostu niemożliwe.
Najpierw powinnam
pokazać Sanchezowi, że nie ma się czego obawiać. Najważniejsze, by ufał mi
bezgranicznie. Starałam się udowodnić swoją postawę wobec byłego chłopaka, ale
żaden sposób nie działał…
-Wyprowadźmy się
stąd!- to było chyba jedyne wyjście.
-Świetny pomysł!
Ciekawe tylko gdzie!- Chile zaśmiał się krótko.- W Barcelonie znalezienie
mieszkania nie jest prostą sprawą.
-Nie wierzę, że nie
znajdzie się dom dla piłkarza stołecznego klubu!- puściłam oczko.- A poza tym,
jest jeszcze domek letniskowy na przedmieściach.
-Będzie za mały na
naszą trójkę.- widziałam, że pomysł z przeprowadzką w ogóle nie przypadł Alexisowi
do gustu.
-Zanim dziecko się
urodzi…- westchnęłam.- Albo będzie tak, jak dawniej i pełnia twojego zaufania
wróci do mnie, no i w końcu przekonam cię, że tylko ty się dla mnie liczysz,
albo zmieniamy miejsce zamieszkania.- powiedziałam stanowczo.
-Przekonaj mnie!-
uniósł brwi uśmiechając się łobuzersko.
-Nie ma problemu.-
wyszczerzyłam zęby. Sprytnie popchnęłam go tak, by z pozycji siedzącej
przeszedł do pozycji leżącej i powolnym ruchem usiadłam na jego brzuchu.
Pogłaskałam go po policzku, drugą ręką przeczesywałam jego włosy palcami.- No,
rozluźnij się, kolego.- zamruczałam. Pochyliłam się nad nim, po czym zaczęłam
delikatnie to muskać, to przygryzać jego wargi.
-Uwielbiam twój dar.-
wyszeptał mi do ucha, odgarniając łaskoczące go po twarzy kosmyki moich włosów.
-Też go lubię,
przydaje się.- parsknęłam śmiechem.- Kocham cię. Kocham cię w sposób nie do
opisania. Nikogo wcześniej nie darzyłam tak silnym uczuciem.
-Nawet Dawida?
-Nawet jego.-
pocałowałam Chilijczyka.
* * *
Piątek. Nuda, jak
nigdy. Upał – do takiego jeszcze nie przywykłam. Leżałam na murawie Camp Nou,
podziwiając piłkarzy, że trenują na pełnych obrotach nawet w tak skrajnych
warunkach i jednocześnie się dołując – za żadne skarby nie biegałabym w takie
gorąco. Nawet powiew wiatru parzył, a przecież powinien orzeźwiać!
-Hej, co jest?-
usłyszałam męski głos, jednak byłam tak zmęczona prażącym Słońcem, że nie
zdołałam nawet otworzyć oczu, by móc zidentyfikować mężczyznę.- Iza, żyjesz?!
-A, to ty!- wsparłam
się rękami i przekręciłam na bok. Chłopak usiadł obok. Był to Cristian Tello,
wschodząca gwiazda Barcelony!- Jesteście moimi mistrzami, naprawdę.-
westchnęłam ciężko, wachlując się nieudolnie kartką, na której przez ostatnią
godzinę układałam kadrę na mecz z Mallorcą. Nigdy nie zajęło mi to tyle czasu!
-To nic wielkiego,
jesteśmy do tego przyzwyczajeni!- Tello odparł radośnie.
-Do dzisiaj myślałam,
że ja też już przywykłam.- mruknęłam zrezygnowana.- Gdzie reszta?- rozejrzałam
się po boisku.
-Wiesz, trening
skończył się już jakieś dwadzieścia minut temu, na Camp Nou zostałem tylko ja,
Roura i Sanchez.- zaśmiał się głośno.
-Przestań się ze mnie
nabijać!- krzyknęłam z wyrzutem.- Cóż, wygląda na to, że przysnęłam.
Znów usłyszałam
chichotanie.
-Kiedyś zabiorę cię
do Polski, chętnie zobaczę, jak trzęsiesz się z zimna.- szturchnęłam go w
ramię.
-A byłaś kiedyś w
Rosji?!- skrzywił się.- Mało tego, grałaś tam? Boże, nigdy więcej! Wszystko,
tylko nie to.- zmarszczył brwi.- O, Chile tu idzie, mam nadzieję, że jego
wiadomość cię ucieszy, na razie!- krzyknął, szybkim ruchem podniósł się z ziemi
i pobiegł przed siebie, po chwili znikając za drzwiami szatni.
Oczywiście nie
zdążyłam odpowiedzieć.- Cwaniak.- mruknęłam.
-Mam coś na twarzy?-
zapytał Alexis, patrząc na moją wyrażającą zdziwienie minę.
-Nic, prócz mojego
ulubionego uśmiechu.- puściłam oczko.- O co chodziło Cristianowi?- zmarszczyłam
brwi.
Sanchez westchnął głośno.- No więc… Spędzisz z
nim weekend.- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, jakby chciał poprosić, żebym
go tylko nie uderzyła.
-Co?- głośno
przełknęłam ślinę.- Co masz na myśli?
-Jutro z samego rana
pierwszy skład leci do Brazylii, nie mogę cię zabrać…
-Czemu?- skrzywiłam
się. Przecież zawsze towarzyszyłam mu w podróżach!
-Nie wiem,
organizatorzy konferencji nie wyrazili zgody. Z resztą, sztab szkoleniowy ledwo
się załapał!- pokiwał głową w geście bezradności.- Rozmawiałem z Tello,
powiedział, że bez problemu może się tobą zająć.
-Nie jestem
dzieckiem, poradzę sobie, do cholery!- kipiałam z wściekłości, nie wiem jak się
powstrzymałam przed uderzeniem Alexisa. Dlaczego w każdej sytuacji traktuje
mnie jak małolatę?!
-Źle to ująłem.-
nerwowo podrapał się po głowie.- Po prostu postara się, żebyś się nie nudziła!
-Równie dobrze
mogłabym zaprosić Antonellę, nie sądzisz?- skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Na czas nieobecności
Leo wyjeżdża z Thiago do rodziców. Pozostał tylko Cris. A co, nie lubisz go?-
uniósł brwi.
-Lubię, ale…
Wolałabym być z tobą…
-No, to przecież
jasne.- Chile zaśmiał się krótko. Za tę odzywkę dostał kilka razy w ramię.-
Wrócę zanim się obejrzysz.- zbliżył się, objął mnie w talii i pocałował w
policzek. Widząc zupełny brak zaangażowania z mojej strony, ujął moją dłoń w
swoją i wyszeptał mi do ucha:
-Nie bądź na mnie
zła, przecież nie potrafisz!- jego słowa działały hipnotyzująco, ale nie dałam
się zmanipulować.
-O nie, kochanie,
właśnie, że potrafię!- przygryzłam wargę uśmiechając się łobuzersko.
Chile spojrzał mi w
oczy, po czym zaczął delikatnie, ale zachłannie całować. No tak, to był koniec
moich oporów. Założyłam ręce na jego szyję, a nogi splotłam na biodrach
Sancheza, który mimowolnie się uśmiechnął.
-Będzie mi tego
brakowało.- musnął czubek mojego nosa.
-Dwa dni bez ciebie
to wieczność.- skrzywiłam się.- Obiecaj, że wrócisz najszybciej, jak to tylko
możliwe.
Odpowiedział mi
kolejnym, zapierającym dech w piersiach pocałunkiem, dając tym samym gwarancję,
że jego nieobecność nie będzie trwała zbyt długo.
* * *
-No dobra, to co
robimy?- zapytał uradowany Tello, zaraz po tym jak Alexis pojechał na lotnisko.
-Daj mi spokój!-
rzuciłam w niego poduszką.
-Jak cię poznałem,
nie mogłaś usiedzieć w miejscu. Twoje pierwsze wizyty na Camp Nou? Śmiech,
zabawy, gonitwy, rzucanie się rękawicami bramkarskimi, chowanie ubrań albo zrzucanie
ich z trybun… A teraz? Strasznie się zestarzałaś w przeciągu tych kilku
miesięcy!
Wybuchłam śmiechem,
wspominając wydarzenia sprzed całkiem niedawna.- Cóż, teraz jestem ciąży i
jedyne, czego chcę, to zjeść coś, a następnie iść spać.- ziewnęłam.
-Najpierw zniszczę
cię w Fifie.- Cristian poruszył znacząco brwiami.
-Pogięło cię? Nie
gram w to!- krzyknęłam.- Chociaż w sumie… Trzeba ci ująć tej pewności siebie.
Przyjmuję wyzwanie!- wystawiłam język i popędziłam w stronę konsoli do gier.-
No, nie obijaj się!- puściłam oczko.
-Ja Barca, a ty?-
spojrzał na mnie, uśmiechając się szeroko. Iskierki w jego oczach sprawiały, że
byłabym w stanie zrobić chyba wszystko, mimo zmęczenia.
-Głupie pytanie.-
szturchnęłam go w żebra.- Turniej, Barcelona Cristiana, kontra Barcelona Izy!
-Nie masz szans!
-Zdziwisz się! Chile
mnie wszystkiego nauczył!- zaśmiałam się triumfalnie.
Pierwszy gwizdek
sędziego, gra się rozpoczęła. Na początku było mi ciężko, ale szybko odkryłam
sprytną taktykę Crisa. Po siedmiu minutach zdobyłam pierwszą bramkę.
-I co, i co?!-
wskoczyłam piłkarzowi na plecy, kontynuując grę.
-Ej, to
niesprawiedliwe! Przez twoje włosy nic nie widzę!- Tello pospiesznie odgarnął
niesforne brązowe kosmyki, które jak się okazało, miał nawet w ustach.
Dzięki temu, że drużyna
Cristiana przez całą pierwszą połowę była kierowana na ofensywę, wystarczył
dobry kontratak z mojej strony, by padł kolejny gol.
-Dwa do zera?
Przekupiłaś sędziego!- krzyknął oburzony.
-Musisz się jeszcze
dużo nauczyć, przyjacielu.- uśmiechnęłam się szeroko.
W drugiej połowie
dałam szansę przeciwnikowi. Mecz zakończył się remisem 3-3, gole strzelał
między innymi wirtualny Tello.
-Bardzo wyrównane
starcie.- stwierdził ten prawdziwy Cris.
-Nie powiedziałabym!-
ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.- Dobra, niech ci będzie.- dodałam, widząc
oburzenie w jego oczach.- Chodźmy na spacer!
-Dobry pomysł, świeże
powietrze dobrze ci zrobi.
Zmierzyłam go
wzrokiem.- Alexis dał ci jakieś wskazówki, prawda?- skrzyżowałam ręce na
piersiach.
-Nie, no coś ty!- odwrócił
wzrok uśmiechając się niepewnie.
-Daj spokój, przecież
doskonale wiem, jaki jest.- zaśmiałam się krótko.
Przechadzając się
uliczkami Barcelony, podziwialiśmy piękne widoki. Tak, jakbyśmy widzieli je po
raz pierwszy. Myślę, że duży wpływ miało na to po prostu towarzystwo. Choć tak
naprawdę pierwszy raz rozmawiamy ze sobą we dwójkę, to wcale się przed nim nie
krępowałam. Byliśmy prawie rówieśnikami, dzielił nas tylko rok. Dogadywaliśmy
się wprost świetnie.
Po powrocie do domu
zamówiliśmy ogromną pizzę. Po jej pochłonięciu postanowiłam, że pójdę spać,
miałam już dość wrażeń, spacer z Cristianem to męcząca sprawa. Rygor na boisku,
jak i poza nim, a patrząc na to pozytywnie, trucht między straganami z
pamiątkami wychodził mi naprawdę dobrze!
* * *
Zerwałam się z łóżka,
miałam koszmar. Cóż, tego się spodziewałam. Spałam sama pierwszy raz od… dawna.
Po raz pierwszy od ponad roku nie ma obok mnie Alexisa. Czułam strach,
dokładnie tak jak wtedy, gdy jako dziewięcioletnia dziewczynka bałam się zostać
na noc u koleżanki. Wiedziałam, że w pokoju gościnnym śpi Tello, ale… to nie to
samo!
Wyszłam przed dom.
Gwiazdy rozświetlały czarne niebo, było około godziny trzeciej nad ranem.
Rozejrzałam się. Mój wzrok zatrzymał się na budynku naprzeciwko mojego domu.
Tak, tym budynku, w którym mieszkał Dawid. Nadal nie potrafiłam pojąć tego, co
on tutaj robił. Jaki był cel jego podróży do Barcelony? Boję się wiedzieć, ale
chcę. Mam nadzieję, że to nie ma żadnego związku z moją osobą, chociaż w głębi
duszy… byłoby miło, gdyby przeprosił mnie za ten incydent sprzed kilku lat,
żeby nasze relacje były takie jak kiedyś… Boże, co ja mówię?! Cholerna
naiwniara. Poczułam wstręt do samej siebie. Jak mogłam tak myśleć? Gdyby Chile
się dowiedział… Straciłabym go. Tak, definitywnie. Zawiodłabym jego zaufanie.
Bez niego obok, nie ma mnie. Nie istnieję, jeśli Sanchez mi nie towarzyszy.
Teraz jestem tylko jedną z siedmiu miliardów osób, niczym nie wyróżniającą się
dziewczyną z Polski. Ale kiedy tylko on pojawi się jutro u mojego boku, będę
kimś wyjątkowym. Gdy mnie obejmie, wtedy tak naprawdę poczuję, że żyję. Kiedy
nasze usta połączą się w idealną całość, otaczający mnie świat nie będzie miał
znaczenia, bo wtedy będę obejmowała swój własny, idealny świat.
-Co ty tu robisz? O
tej porze?- usłyszałam szept za plecami.
-Nie mogę spać.-
odparłam bez emocji.
Nagle poczułam, jak
czyjeś ręce spoczywają na mojej talii.- Cris, co ty robisz?- byłam zdezorientowana.
-Wczoraj Alexis, dziś
już Cris?- tajemniczy mężczyzna nie pozwalał mi się odwrócić, a po głosie nie
potrafiłam zidentyfikować, kto to może być.
-Możesz mnie nie
dotykać?- zapytałam, starając się zachować spokój.
-Oczywiście.- odsunął
się ode mnie, w końcu mogłam się odwrócić.
-O Boże, Dawid?!-
krzyknęłam przerażona.- Czego znowu chcesz?!
-Ej, spokojnie.
Chciałem po prostu porozmawiać. Już od dłuższego czasu próbuję, ale za każdym
razem nie dajesz mi dojść do słowa, albo pojawia się twój laluś.- zmarszczył
brwi.
-Przestań tak na
niego mówić, kretynie.- zmierzyłam go wzrokiem. Mężczyzna obserwował każdy mój
ruch, uśmiechając się, ale o dziwo wcale nie był to szyderczy uśmiech.- Mów, co
masz powiedzieć i odejdź stąd… I nigdy nie wracaj…- skrzywiłam się. Ciężko było
mi wypowiedzieć te słowa.
-No więc, ja…
* * *
-Antonella? Cris? Alexis?!-
poderwałam się, podpierając się łokciami. Znajdowaliśmy się w dużym
pomieszczeniu o białych ścianach, siedziałam na łóżku, przykryta cienkim kocem,
było okropnie gorąco.- Zaraz, co ja tu robię?- uniosłam brwi. Byliśmy w sali
szpitalnej!
-Iza…- odezwała się
Anto.
-Jak się czujesz?-
przerwał jej podenerwowany Chile.
-Dobrze, bardzo
dobrze. Co się stało?- przetarłam zaspane oczy.- No, powie mi ktoś w końcu?!
-Poroniłaś!-
krzyknęła moja przyjaciółka, po czym wybuchła płaczem i wybiegła z pokoju.
-Co…?- poczułam się,
jakby kilkutonowy kamień spadł prosto na mnie. Nie potrafiłam nic powiedzieć,
nawet nie myślałam! Bezwładnie opadłam na niewygodne łóżko, reagując
identycznie jak Antonella.
-Kochanie, proszę…-
usłyszałam błagalny głos Alexisa. Nienawidził, kiedy płakałam, dlatego zawsze
starałam się powstrzymywać, ale teraz po prostu nie mogłam.- Co jej zrobiłeś?!-
Sanchez w momencie znalazł się obok przerażonego Tello.
-Ja…- Cristian głośno
przełknął ślinę.
-Zostaw go, to nie jego
wina!- wykrzyczałam najgłośniej, jak potrafiłam. Wróciłam do pozycji siedzącej.
Niewiele widziałam, widok przysłaniały mi fale łez.
Po chwili do
pomieszczenia wróciła Anto, ocierając wilgotne oczy.- Iza, weźmy się wszyscy w
garść.- powiedziała stanowczo, z błyskiem w oczach.- Teraz i tak już nic nie
zrobimy. Jesteście młodzi, urodzisz drugie dziecko, na pewno!- podeszła bliżej
i przytuliła mnie, po czym złożyła pocałunek na moim czole.- Proszę, pokażcie,
że jesteście silni i sobie z tym poradzicie.- spojrzała na Sancheza.- Cris,
chodź ze mną.- zawołała chłopaka i oboje wyszli z sali.
-Isabelle…- Alexis
usiadł na skraju łóżka, ujmując moją dłoń w swoją.- Poradzimy sobie, prawda?-
pochylił się nade mną.
-Jak zawsze.-
wyszeptałam.- Przepraszam.
-Za co?- zmarszczył
brwi, delikatnie się ode mnie odsuwając.
-Za to, że nasze
dziecko…- nie umiałam dokończyć.
-Przestań.- poczułam,
że Chile z nerwów wzmocnił uścisk.
Westchnęłam głośno.-
Kiedy mogę stąd wyjść?
-Po południu.
-W końcu dobra
wiadomość… Zapomnijmy o tym. Zaczekajmy do ślubu, tak będzie najlepiej.-
wymusiłam delikatny uśmiech, wycierając mokre policzki.
-Masz rację.-
odgarnął mi włosy z czoła.- Tak będzie najlepiej.- powtórzył moje słowa.
Będąc już w domu,
poczułam się o wiele bardziej swojo. Całą drogę powrotną łkałam cicho, tak, by
Alexis nie zauważył.
Teraz wszędzie gdzie
chodziłam, towarzyszył mi Chile. Od spacerów po domu, po wędrówki po
Barcelonie. Zawsze czułam jego obecność, wsparcie, silne, dodające otuchy
ramię, spoczywające na mojej talii.
Nie załamałam się.
Miałam świadomość tego, że choćby nie wiem co, i tak nic nie zrobię, nie cofnę
czasu, by wtedy, tej feralnej nocy nie wyjść na dwór i nie spotkać Dawida.
Trzeba żyć dalej, zapomnieć o przeszłości. Jeżeli dalej będę wszystko
rozpamiętywać, zgłupieję. W moim życiu nigdy nie było łatwo. Jeśli coś się
układało, za chwilę działo się coś złego, przywykłam do tego. Miałam nadzieję,
że w Hiszpanii będzie inaczej, ale najwyraźniej akurat to się nie zmieniło…
-Życie toczy się
dalej.- stwierdziłam uśmiechając się delikatnie do Alexisa. Leżeliśmy na
murawie Camp Nou. My jak zwykle zostaliśmy na stadionie po treningu trochę
dłużej, niż reszta.
-Takie sytuacje mocno
hartują, nie sądzisz?- Chile spojrzał na mnie, później uniósł wzrok na błękitne
niebo.
-Ciekawe co z Tello,
chłopak mocno to przeżył, a ty jeszcze na niego naskoczyłeś!- krzyknęłam z
wyrzutem.
-Zrobiłabyś to samo
na moim miejscu…- skrzywił się.- Właśnie! Więc co się tak naprawdę wydarzyło?
-Tej nocy, kiedy cię
nie było, nie mogłam spać…- wzięłam głęboki oddech.- Wyszłam przed dom…
-Oszalałaś?!-
przerwał mi, unosząc głos.
-Daj mi dokończyć!-
szturchnęłam go w żebra.- Patrzyłam na gwiazdy, i wtedy dołączył do mnie Dawid…
Alexis momentalnie
wstał, wyprostował się i skierował do wyjścia Camp Nou.
-Co ty robisz?!-
zerwałam się, dogoniłam go, po czym uchwyciłam jego dłoń.- Chile, do cholery!
-On musi zniknąć z
naszego życia, rozumiesz?! Ten kretyn robi wszystko, żeby nas zniszczyć!
Naprawdę tego nie widzisz?- spojrzał mi w oczy.- Ciągle go usprawiedliwiasz, bo
nadal coś do niego czujesz!- westchnął.- Muszę coś zrobić, nie mogę cię
stracić…- spuścił głowę.
Natychmiast uniosłam
jego głowę, kładąc palce pod jego brodę. Spojrzeliśmy sobie w oczy, zbliżyłam
się do niego.- Nic mnie już z nim nie łączy. Żadne uczucia. Chyba, że nienawiść.
Tylko ty się dla mnie liczysz, rozumiesz?- ujęłam twarz narzeczonego w dłonie.-
Alexis, proszę. Nie ma sensu.
-Więc chcesz, żeby
nadal…
-Nie, nie chcę! Ale
poradzimy sobie bez zbędnych scen.- pocałowałam go w policzek.- Proszę…
* * *
Zgrupowanie
reprezentacji. Alexis w Chile, Leo w Argentynie. A ze mną znów pechowiec Tello.
Dlaczego pechowiec? Sam się tak nazwał, po tej… nieważne. Cris myśli, że po
prostu przynosi ludziom (a w szczególności mnie) pecha, nie potrafiłam mu
przetłumaczyć, że wcale tak nie jest…
Reprezentanci
Hiszpanii trenowali na Camp Nou przed meczem z Urugwajem. Dzięki temu spotkaniu
w końcu miałam okazję poznać Fernando Torresa i Juana Matę! Oprócz nich,
spotkałam się z już znajomymi twarzami – Sergio Ramosem, Ikerem Casillasem oraz
Xabim Alonso.
To wspaniałe, że
piłkarze dwóch drużyn, które na co dzień są odwiecznymi wrogami, potrafią zgrać
się, stworzyć jeden, potężny team i…
-Znów zniszczymy
resztę świata, czuję to.- rzekł jak zwykle pewny siebie Ramos.- Iza, jak
myślisz?- zwrócił się do mnie, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
-Co?- spojrzałam tępo
na obrońcę Realu Madryt.- Ach, jasne, jasne!
Piłkarze wybuchli
śmiechem.
-Rzadko nie ma obok
ciebie Sancheza, co?- zapytał roześmiany Iker.
-Zaczynam się
przyzwyczajać do tych nieszczęsnych wyjazdów… Hej, chwila!- podskoczyłam jak
oparzona.- Wasza walka o obronę Mistrzostwa Świata może się zakończyć na
eliminacjach już z Urugwajem, jeśli będziecie trenować tak, jak teraz.-
spojrzałam na każdego z osobna, unosząc brwi. Hiszpanie leżeli na murawie,
tylko niektórzy leniwie unosili nogi, chyba w ramach rozgrzewki…
-Ma rację.- odezwał
się Pedro.- Trzeba się skupić.
-Daj spokój, po Euro
jestem dobrej myśli. Finał cztery do zera z Włochami był spełnieniem moich
marzeń, ta wygrana dodała mi skrzydeł, nie wiem, czy zauważyliście, ale gram
jak natchniony!- odparł Xabi.
-Siedząc na
rezerwie?- zaśmiał się Fabregas.
-Tylko w Realu! Del
Bosque zawsze mnie powołuje!- uśmiechnął się szeroko.- A poza tym… nie pyskuj,
bo niedługo Gran Derbi.- Alonso poruszył brwiami.
-Właśnie, kupiliście
już sędziów?- zapytał Alba, uśmiechając się łobuzersko.
-Przestańcie!-
krzyknęłam z oburzeniem.
-Oj, ktoś jest
dzisiaj w nienajlepszym nastroju!- Xavi podszedł do mnie i objął mnie
ramieniem.- Spokojnie, Alexis wróci za kilka dni.- uśmiechnął się życzliwie.
-Nie o niego chodzi,
dziewczyna po prostu wstała lewą nogą!- stwierdził roześmiany Juan.
-Ty jak zwykle,
widzisz kogoś po raz pierwszy i już potrafisz ocenić, co się dzieje, co stawia
mnie w złym świetle po ponad rocznej znajomości.- oburzył się David Villa.-
Myślę, że chodzi o to, że Vilanova wraca za tydzień i Iza już boi się tego
rygoru, który czeka Sancheza i całą Barcelonę!- po tej wypowiedzi na stadionie
znów rozległ się donośny śmiech piłkarzy.
-A może po prostu
skończcie się tym interesować?- zapytałam z wyrzutem.
-Braciom możesz
powiedzieć.- odparł zatroskany Fabregas, po czym spojrzał na pozostałych
reprezentantów Hiszpanii.- Juan, Nando, Iker, Xabi i Sergio też są naszą
rodziną.
-Tylko na
zgrupowaniach.- dodał Ramos śmiejąc się.
-Mów za siebie, ja
zawsze.- odezwał się Casillas, ganiąc kolegę z drużyny.
-Oj, wiecie, że nie
mogę spać, kiedy Alexisa nie ma w pobliżu.- powiedziałam cicho.- Ale już dość,
to, że Del Bosque wam trochę odpuścił nie znaczy, że jego asystent też musi!
-Kto jest jego
asystentem?- zapytał Torres, unosząc brwi.
W tym momencie
poczułam na sobie wzrok wszystkich piłkarzy Barcelony, chwilę później
usłyszałam, jak Tello głośno przełyka ślinę.
-Myślałem, że
asystujesz tylko Vilanovie i Rourze.- zdziwił się Puyol.
-W tym wypadku też!-
wyprostowałam się, stanęłam na środku boiska i zagwizdałam.- No, ruszać się!
Porządna rozgrzewka i do roboty! Xavi poćwiczy rzuty wolne, na drugiej bramce
stanie Iker, a naprzeciwko niego ustawiacie się w kolejce i strzelacie karne!-
zarządziłam.
Usiadłam na ławce
rezerwowych i obserwowałam poczynania piłkarzy, chwilę później dołączył do mnie
Torres.
-Cześć!- krzyknął
radośnie.
-Hej, przestraszyłeś
mnie!- udałam oburzenie.- Co jest? Jakaś kontuzja?
-Nie, wszystko w
porządku. Może z wyjątkiem dyskomfortu jaki odczułem po twoich torturach.-
zaśmiał się.
-Będziecie musieli
się przyzwyczaić!
-Jak tak dalej
pójdzie, w Premiership będę grał w gipsie.- uśmiechnął się szeroko.- Ale do
rzeczy. Przyszedłem, bo w końcu jesteś sama, a ja chciałem cię lepiej poznać.
Teraz coraz częściej będziemy mieli ze sobą kontakt, rozgrywki w ramach
Mistrzostw Świata się rozkręcają, a że w Premier League Chelsea radzi sobie…
średnio…
-Fatalnie!-
zachichotałam.
Fernando szturchnął
mnie w żebra.- Chciałbym zostać w Hiszpanii.- oznajmił poważnym tonem.
-W Barcelonie?-
uniosłam brew.
-Byłoby idealnie.
-Co na to zarząd
Chelsea?- spojrzałam na Torresa.
-Nie rozmawiałem o
tym nawet z agentem, któremu się to zapewne nie spodoba.- westchnął.
Wróciłam do
obserwowania piłkarzy. Przede mną było jeszcze ustalenie kadry na spotkanie
przeciwko Urugwajowi. Roura polecił mi, bym powołała dziewiętnastu zawodników.-
Xavi, Iniesta, Fabregas, Iker, Ramos, Torres…- wymieniałam w myślach. Gdyby Leo
i Alexis mogli reprezentować Hiszpanię, byłoby idealnie! Ale, i bez nich
chłopaki dają radę. Miałam dobre przeczucie, wynik po prostu musiał być
korzystny. W końcu niedługo czeka nas upragniony powrót Vilanovy.
„Pewna legenda głosi, że Barcelona i
Real raz na cztery lata łączą siły, by pokonać resztę świata.”
świetny rozdział ;> to takie smutne, że stracili dziecko ;( a Dawid niech spada. Mam nadzieję, że teraz się wszystko ułoży ;> pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, łączą siły i są najlepsi :DD
OdpowiedzUsuńKurcze taka szkoda, że nie będzie mini Sanchezika... :'((
Jest wciąż jakaś nadzieja, że kiedyś coś... No ale, teraz zgrupowania, Torres w Barcelonie? o.O ojeeej ale by było świetnie :DD
Pozdrawiam!
Jak to poronila? :( glupi Dawid! Mam nadzieje , ze przestanie ją nękac. I ciekawi mnie co sie tam takiego wydarzylo... ze poronila. On ma raka? Umiera? :p nie mam pomyslow. Czekam nn ^^
OdpowiedzUsuńW ogóle zagmatwałaś z tym poronieniem O.o Ale tak ogólnie świeetnie czyta się ten rozdział :D Torres w Barcelonie? JESTEM NA TAK!
OdpowiedzUsuńZabić Dawida, powiesić na latarni i nie wiem co jeszcze, denerwuje mnie ten typ. Bardzo szkoda, że Iza poroniła, ale na pewno jeszcze kiedyś będzie latać za gromadką dzieci :P
OdpowiedzUsuńOch, mam trochę zaległości, przepraszam. Mam nadzieję, że zdążę nadrobić w ciągu tego weekendu.
OdpowiedzUsuńA tymczasem: VII na: http://keepcalm-and-lovespain.blogspot.com :)
Pozdrawiam cieplutko :*
Jaka szkoda, że poroniła :( To najgorsza tragedia (według mnie) jaka może spotkać młodych partnerów.
OdpowiedzUsuńJednak mimo wszystko, kiedyś na pewno doczekają się licznego potomstwa (najlepiej na drużynę piłkarską :D).
Niech Dawid żre gruz -.- Patafian jeden.
Pozdrawiam! ;*
Wielka szkoda, że Iza poroniła. Dobrze, że sobie z tym poradzili. Niech ten Dawid wreszcie się od niej odczepi, przecież nawet głupi by zauważył że jest szczęśliwa z Alexisem. Cieszę się, że pojawił się Torres :D Super rozdział :) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNowość na http://manutdlov.blogspot.com zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://in-love-with-madrid.blogspot.com/ Zapraszam serdecznie na rozdział 1 : )
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy, drugi rozdział na http://twists-of-love.blogspot.com/ :))
OdpowiedzUsuńNowość na
OdpowiedzUsuńhttp://once-fcb.blogspot.com/
http://kksvshsv.blogspot.com/
Torres+FC= byłoby ciekawie:D
OdpowiedzUsuńTak mi przykro, że poroniła:( David niech najlepiej się odczepi.
Jestem tylko ciekawa powodu jej straty dziecka:(
Czekam na kolejny:)
precio-de-la-victoria.blogspot.com
Czytając, ze poroniła pojedyncze łzy spłynęły mi z policzków....
OdpowiedzUsuńSzkoda...wielka szkoda:( To musi być ogromna tragedia:(
No, tak ja to umiem zacząć komentarz-.-
Eh....ale napisze teraz, że jest genialny ! Piszesz ciekawie i zajebiście! Chcę wiecej! :)
Czeekam!<3
U mnie nn, licze na twoją opinie;
http://hello-in-my-world.blogspot.com/
No nareszcie! Stęskniłam się troszkę :) Troszkę nawet bardzo. Poroniła...Ogromna tragedia, ale mają obok siebie ukochanego oraz prawdziwych przyjaciół da sobie radę, prawda? O proszę i nawet Sergio jest: "rzekł jak zwykle pewny siebie Ramos". Och, Ramos, Ramos ;x
OdpowiedzUsuńZdjęcie Ikera i Pique i od razu się uśmiecham :)
Kwejk też dobry!
Weny życzę i pozdrawiam cieplutko jedną z moich ulubionych autorek! :*
Świetny rozdział! Szkoda, że Iza i Alexis stracili dziecko. Na szczęście dziewczyna się po tym nie załamała i nadal pomaga trenerom. Mam nadzieję, że reprezentacja Hiszpanii pokona wszystkie inne drużyny! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńTo na razie nie będzie małego Sanchez baby? Strasznie mi przykro że Iza poroniła . Ja na miejscu Alexisa już dawno przywaliłabym temu Dawidowi co za typek .! Nando i Barca jak najbardziej mi pasuje . Czekam na next ; ***
OdpowiedzUsuńhttp://story-of-arsenal.blogspot.com/ Zapraszam na rozdział 9 :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowości na:
OdpowiedzUsuńhttp://bedziesz-legenda.blogspot.com/
http://tu-me-ayudas.blogspot.com/
Pozdrawiam i czekam na szczere opinie!;*
nowy rozdział na http://sleeping-minds.blogspot.com/ serdecznie zapraszam :D
OdpowiedzUsuńhttp://in-love-with-madrid.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam na rozdział 2 :-)
OdpowiedzUsuńzapraszam na ósemkę na http://sentidio-comun-y-amor.blogspot.com/ :))
OdpowiedzUsuńBoże, tylko nie to! Nie no, dlaczego poroniła?! :(
OdpowiedzUsuńZabiję Cię, jak Cię tylko gdzieś spotkam!
Ale mimo tego rozdział świetny ;)
one-direction-wonderful-story.blogspot.com
kimberly-gabrielle-and-one-direction.blogspot.com