Uwaga, uwaga: za miesiąc… wychodzę za mąż! Trudno mi było oswoić się z tym faktem, ponieważ w stanie narzeczeństwa czułam się naprawdę świetnie, ale cóż, kiedyś musiało do tego dojść. Ustaliliśmy datę ślubu na piątego czerwca. Ubłagałam tę datę, ponieważ wtedy wypadają moje dwudzieste trzecie urodziny. Organizację mieliśmy już za sobą. Pozostał tylko zakup strojów, co było nie lada wyczynem. Przymierzyłam już chyba ponad tysiąc sukien ślubnych i żadna nie spodobała się ani mi, ani komisji, w skład której wchodziły Antonella i Shakira. Właśnie weszłyśmy do czwartego z kolei sklepu. Ja miałam już dość i chciałam jak najszybciej wrócić do domu, ale moje towarzyszki uparły się, że jeśli dziś nic nie wybiorę, to więcej ze mną nie pójdą. Może to i dobrze?
-Ech, co ty byś bez nas zrobiła…- Anto westchnęła głośno. No
tak, lepiej, żeby mi jednak pomogły. Kompletnie nie znałam się na modzie…
-Ale…
-Przestań grymasić!- przerwała mi Shak.
Obie doskonale wiedziały, że najchętniej stanęłabym na
ślubnym kobiercu w krótkich spodenkach i klubowej koszulce.
-Ta jest ładna…- oceniłam suknię, którą właśnie miałam na
sobie. Tak naprawdę w ogóle mi się nie podobała. Tak samo, jak tysiąc
poprzednich, ale po prostu miałam dość i chciałam opuścić to miejsce.
-Wcale nie. Pogrubia cię.- stwierdziła Antonella.- Masz
idealną figurę, dlatego strój musi być dobrze dopasowany.
-A nie uważacie, że te całe suknie w ogóle do mi nie pasują?
To nie dla mnie. Przecież zawsze ubieram się w wygodne jeansowe spodenki i
koszulki… Źle się w tym czuję…- spojrzałam w dół, kręcąc się wokół.- Tylko to
jest fajne w noszeniu sukienek!
Dziewczyny jednocześnie złapały się za głowy.
-W tym jednym, wyjątkowym dniu wypadałoby wyglądać trochę inaczej,
co?- odezwała się Shakira.
-Zawsze mogę związać włosy w kucyk, co zdarza mi się bardzo
rzadko!- zaśmiałam się.- Okej, teraz już na poważnie. Oddaję się waszemu
gustowi. Ja nie mam pojęcia, co tutaj w ogóle robię. Zaraz zwariuję!
Przyjaciółki spojrzały na siebie, po czym rozdzieliły się.
Jedna szukała sukien z trenami, druga - bez nich. Usiadłam na małej sofie i
postanowiłam napisać smsa do Sancheza. On też był w trakcie poszukiwań
odpowiedniego garnituru. Jemu pomagał najelegantszy człowiek jakiego znam –
Jordi Alba. On gdyby tylko mógł, grałby nawet w stroju galowym!
„Jak
wam idzie? Ja odpadam... Ratuj! Anto i Shak nie mają litości!”-
wysłano. Po chwili odczytałam odpowiedź: „Nawet
nie wiedziałem, że jest tyle rodzajów garniturów. W sumie, jest okej. Nic nie
robię, tylko czekam, aż Alba przyniesie mi strój i przymierzam…”
-Farciarz.- mruknęłam pod nosem.
Moje towarzyszki wróciły z sześcioma kolejnymi sukniami.
Westchnęłam ciężko, przechwyciłam wieszaki i wolnym krokiem udałam się do
przymierzalni. Jedna, druga, trzecia… Tak, idealna!
-Ta jest stworzona specjalnie dla mnie!- krzyknęłam zza
kotary. Dopięłam suwaki i wyszłam z małego pomieszczenia, które przyprawiało
mnie już o klaustrofobię. Wykonałam obrót, uśmiechając się szeroko.- Co
myślicie?- przygryzłam wargę.
-Ja wybierałam.- odezwała się dumna i zadowolona z siebie
Antonella.- Rzeczywiście, jest idealna. Podkreśla talię, koronka wygląda
niesamowicie… Bierzemy!
-Tak, tak, tak!- podskoczyłam z radości. Czekałam pół dnia,
aż któraś z nich w końcu to powie.
Wróciłam do przebieralni, pospiesznie ściągnęłam suknię,
uważając jednak, by nic nie uszkodzić (nie wytrzymałabym szukania kolejnej),
ubrałam się w swój standardowy wygodny strój i poszłyśmy do kasy, by zakupić
sukienkę.
Wychodząc ze sklepu, byłam przeszczęśliwa. Szłam ulicą z
przełożoną przez ramię suknią, od której nieskazitelnej bieli odbijały się
promienie słoneczne.
Wróciłyśmy do domu. Alexis i Jordi już tam byli. Oglądali
telewizję, popijając piwo. Usiadłam na kanapie między nimi, wzięłam butelkę od
narzeczonego i upiłam porządny łyk, jak to mówią, „napoju Bogów”.
-Jestem wykończona.- westchnęłam głośno.- Dobrze, że mam to
już za sobą!
-Jest piękna!- usłyszeliśmy z góry głos Shakiry, która
właśnie chowała strój do mojej szafy.
-Wiadomo, przecież ja wybierałam!- odezwała się Anto.
-Weź już przestań. Ja wybieram fryzurę i makijaż!- krzyknęła
piosenkarka.
-Cholera. Ja wychodzę za mąż, a nie mam nic do powiedzenia.-
wzruszyłam ramionami.- W sumie mi to nie przeszkadza. Chciałam małe wesele, ale
one do tego nie dopuszczą.- szepnęłam do chłopaków.- I tak was kocham!-
dodałam, tym razem głośno.
W odpowiedzi usłyszałam „my ciebie też, to będzie ślub
stulecia!”, wypowiedziane jednocześnie. Niczym siostry.
Spojrzałam na Sancheza, tępo śledzącego jakiś mecz.- Zaraz,
zaraz…- zmrużyłam oczy.- Przecież to Legia Warszawa!- krzyknęłam
entuzjastycznie. Okazało się, że chłopaki oglądają polską Ekstraklasę!
-No… Tak.- mruknął Alba.- Z nimi chyba jeszcze nie
graliśmy.- popatrzył na Alexisa.- Nieźle sobie radzą!
Była 36. minuta, a Legioniści wygrywali z Polonią 1-0.
-To takie polskie Gran Derbi.- uśmiechnęłam się szeroko.-
Pamiętam, jak kłóciłam się z tatą, kiedy w telewizji o tej samej porze
transmitowane były mecze pomiędzy Legią a Polonią, i Barcelony z Realem. Zawsze
ostatecznie mi ulegał i oglądaliśmy Klasyki.- zachichotałam.
-Fascynujące.- skwitował Chile, śmiejąc się.
-Spadaj.- szturchnęłam go w ramię.
Sanchez oczywiście momentalnie zareagował. Wstał z kanapy,
podniósł mnie i poszedł w kierunku schodów prowadzących na piętro.- Zaraz
wracamy!
-Nie spieszcie się.- odparł Jordi.
-Hej, nie możesz widzieć sukni przed ślubem!- krzyknęłam,
kiedy Alexis zbliżał się do pokoju, w którym dziewczyny schowały strój.-
Proszę!- szepnęłam błagalnie.
W ostatniej chwili piłkarz odwrócił się od drzwi, stawiając
mnie na podłodze.
-Co ty kombinujesz?- spojrzałam na niego podejrzliwie.
Nie odpowiedział. Po prostu skierował się w stronę drzwi do
naszej sypialni, otworzył je i gestem zaprosił mnie do pomieszczenia.
Weszłam do środka. To, co zobaczyłam, kompletnie mnie
zatkało.- Jesteś wspaniały.- przytuliłam go mocno. Co wymyślił tym razem?
Zasłonił wszystkie rolety, stwarzając niesamowity nastrój. Ustawił małą komodę,
na której postawił laptopa. Na łóżku ułożył chyba wszystkie poduszki, jakie
znalazł w domu. Na ekranie komputera zauważyłam tytuł mojego ulubionego filmu.-
Uwielbiam nasze maratony filmowe.- westchnęłam.
-Wiem, dlatego wpadłem na ten pomysł. Tak dawno niczego
razem nie obejrzeliśmy…- uśmiechnął się szeroko.- Zapraszam na seans.
Ułożyliśmy się wygodnie na wielkim łożu. Wtuliłam się w
ramię Alexisa.- Zostaniemy tu do końca życia?- wyszeptałam, wpatrując się w
jego oczy. Pokiwał twierdząco głową, po czym pocałował mnie w czoło. Film
zaczynał się powoli rozkręcać, ale akurat to najmniej mnie wtedy obchodziło.
Najważniejszy był on. W jego ramionach czułam się tak… bezpiecznie. Zapomniałam
o wszystkich zmartwieniach. Kochałam momenty, kiedy byliśmy sami, tylko ja i
on. Ciepło jego ciała działało na mnie jak nic innego. Położyłam dłoń na torsie
Chilijczyka, który natychmiast splótł nasze palce. Westchnęłam, zamykając oczy.
Jak dobrze jest żyć z myślą, że masz obok siebie kogoś tak cudownego, prawda?
Mężczyznę, za którego bez zastanowienia oddałabyś życie, bo wiesz, że on zrobiłby
to samo dla ciebie. Przy nikim innym nie czułam się tak wspaniale, jak przy
nim. Nigdy wcześniej nie byłam tak bardzo pewna swoich uczuć.
Nagle poczułam, jak palce Alexisa wędrują pod moją bluzkę.
To oznaczało tylko jedno…
Podskoczyłam jak oparzona.- Nie ma łaskotania!- krzyknęłam
oburzona, ledwo tłumiąc śmiech.- Wiesz, że tego nie cierpię.
-Nie mogłem się powstrzymać…- skinął głową na znak, bym
wróciła na miejsce.
-Cholera, zepsułeś atmosferę.- usiadłam na skraju łóżka i
skrzyżowałam ręce na piersiach, udając obrażoną.
-Isabelle?- szepnął mi do ucha, przyprawiając mnie o
przyjemny dreszcz.
Wzruszyłam ramionami.- Zepsułeś.- mruknęłam.
Sanchez przyciągnął mnie do siebie, kładąc na mojej talii
dłonie, które stopniowo przesuwał w górę, znów mnie przy tym łaskocząc
-Alexis…- westchnęłam.- Dość, zajmij się filmem.- ułożyłam
się w nieco wygodniejszej pozycji, opierając głowę o ścianę.
-Film się już dawno skończył.- oznajmił Chile, śmiejąc się.-
Rozumiem, że byłaś tak mocno skupiona na mnie, że nawet nie zauważyłaś?- uniósł
brwi, uśmiechając się szeroko.
-Rozumiem, że jesteś tak głupi, że musiałeś mnie
molestować?- zmierzyłam go wzrokiem.
Sanchez wybuchł śmiechem.- Rozumiem, że łaskotanie jest
wyznacznikiem głupoty?
-Nic nie rozumiesz, bo jesteś głupi!- krzyknęłam z
niby-wyrzutem, jednak długo nie udało mi się tłumić śmiechu. Nasza słowna
potyczka zakończyła się niekontrolowanym, chaotycznym rżeniem. Dosłownie. Alba
musiał nas uspokajać! Wpadł do pokoju przerażony.
-Stary, myślałem, że przywiązałeś ją do łóżka, czy coś…-
złapał się za głowę, wzdychając ciężko.- Albo odwrotnie!- dodał, patrząc na
mnie.
-Jordi, wyluzuj!- rzuciłam poduszką w defensora Barcelony.
-Dziewczyno, niedługo wychodzisz za mąż, w ogóle się tym nie
przejmujesz?!
-Czym mam się przejmować?- zdziwiłam się.- Wiesz, wydaje mi
się, że jeśli jesteś pewien, że chcesz spędzić resztę życia ze swoją drugą
połówką, to nie ma żadnych obaw.- uśmiechnęłam się w stronę narzeczonego.
Alexis pocałował mnie czule.
-Jej, jak dobrze, że mnie mama urodziła w całości.- skwitował
Alba, po czym wyszedł z pokoju.
Westchnęłam.- Szkoda, że nie ma nikogo… To dziwne. Przecież
jest wspaniałym człowiekiem.- uniosłam brwi.- Chyba żadna dziewczyna nie jest
go warta.- skrzywiłam się, wspominając akcję z Julią, która po raptem kilku tygodniach
go zostawiła i wyjechała bez słowa.
-Po prostu wszystko postawił na football.- stwierdził
Chile.- Gdyby chciał, na pewno znalazłby kogoś odpowiedniego. A poza tym, ma
nas.- Sanchez uśmiechnął się życzliwie.
Popołudnie i wieczór minęły bez żadnych incydentów. Ogólnie
rzecz biorąc, ten dzień był spokojny (nie licząc tej fali śmiechu). To dobrze.
Czułam jednak, że to taka cisza przed burzą. Chłopaki kumulowali siły na, jak
to określał Alexis, melanż życia, czyli nasz ślub, a właściwie ta część po kościele.
Piłkarze już odliczali dni. Cóż, dobrze wiedziałam, co mnie czeka, zapraszając
ich, ale przecież bez tych wariatów to nie byłoby to samo! Dlaczego nie
zdecydowaliśmy się na przyjęcie w lokalu, tylko postawiliśmy na otwartą
przestrzeń na plaży? Głównie ze względu na ekipę z Camp Nou…
Już nie mogę doczekać się najpiękniejszego dnia w moim
życiu. Do piątego czerwca, adios!
Jak tam po zgrupowaniach reprezentacji? Mecz Polski pozostawiam bez komentarza. |
Bardzo interesujący rozdział. Iza ma wielkie szczęście, że trafiła na Alxisa, z którym już wkrótce stanie na ślubnym kobiercu. Niestety, trzeba jeszcze przetrwać przygotowania. Ale od czego ma się przyjaciół, którzy zawsze służą pomocą? Szkoda mi Jordiego! Jest taki fajny i w ogóle, a nie może sobie znaleźć drugiej połówki. Mam nadzieję, że już wkrótce pozna jakąś śliczną i słodką dziewczynę! Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńOoo, ta scena z saensem *___* słodkie :) tymam kciuki za ich slub ;D oby nie bylo zadnych niespodzianek
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńWspółczuję wybierania sukienki xD
Ślub, ślub, ślub. <3
Pozdrawiam ;*
Aaa tam, jeszcze nie tak całkowicie po :D za trzy dni Hiszpania- Francja będzie się działo :)) Aaa Polska hahaah mi się chce śmiać i nic więcej :D Obstawiałam 4:0 dla Ukrainy, nie udało się... :/ No ale cóż :P I tak jest dobrze. A rozdział, świenty chyba jeden z najlepszych :)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać ślubuu :) I wesela oczywiście też :)
POZDRAWIAM! :)
serdecznie zapraszam na mój nowy blog o Realu Madryt: http://efekt-motyla.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńMecz...porażka i tyle w temacie. Dość mam już obiecywania, że będzie lepiej. Tak bardzo bym chciała obejrzeć jakieś spotkanie naszych biało-czerwonych na bardzo wysokim poziomie, ale cóż...A co do rozdziału- awww, wesele będzie i to dobieranie sukni ;3 Lol, jaki Alba: "jak dobrze, że mnie mama urodziła w całości", hahaha. Oni są tacy perfekcyjni, obawiam się, że będziesz chciała coś namieszać.
OdpowiedzUsuńU tymczasem u mnie VIII, także zapraszam serdecznie :)
rozdział jak zwykle kochana świetny:) Masz ogromny talent, uwielbiam czytać to opowiadanie. Moja mama ostatnio wchodzi do pokoju jak czytam i takie 'wtf' że się interesuję, czytam o piłce nożnej. Gratuluję ci.xd Zachęciłaś mnie do czytania o piłce, interesowania sie nią! :D
OdpowiedzUsuńJA tez wolę nie komentować tego meczu...;/
Pozdrawiam! :)
U mnie także nn!:d
http://hello-in-my-world.blogspot.com/
Ja również najchętniej poszłabym do Kościoła na ślub w spodenkach i koszulce klubowej, najlepszy strój :D Mecz reprezentacji oglądałam jedynie przez piętnaście minut z racji tego, że mecz Anglii był o 21. Tam również rewelacji nie było, bo jak takie San Marino mogłoby wygrać? Miałam cichą nadzieję, że Anglia strzeli chociaż o dwa gole więcej i dojdzie do dziesięciu, ale niestety zostało osiem. Cieszy również fakt, że mecz od początku zaczęło czterech Czerwonych Diabłów, z czego dwóch znalazło drogę do siatki rywala.
OdpowiedzUsuńrozumiem Izę, też chętnie poszłabym na ślub w spodenkach i koszulce :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńObiecuję rozdział przeczytać późnym wieczorem, a tym czasem zapraszam na 3 na http://in-love-with-madrid.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńTrue Lies: Rozdział 3|III http://true-lies-blogstory.blogspot.com/2013/03/rozdzia-3iii.html?spref=tw
OdpowiedzUsuńZapraszam również na inne opowiadania: http://www.blogger.com/profile/12909525416880367759
super
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie --> http://kocha-sie-zanic.blogspot.com/
Ja też bym najchętniej zawsze i wszędzie chodziła w dresach czy w spodenkach. Sukienki to złooo! Dobrze mieć przyjaciół, którzy zawsze pomogą :) Układa im się idealnie, aż się boję, że coś się popsuje. Oby nie :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na 15 rozdział :)
OdpowiedzUsuńwww.vida-contigo.blogspot.com ^^
Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej *.*
OdpowiedzUsuńŚlub, ślub, ślub! :D
A ja tam kocham sukienki i kompletnie nie rozumiem zniechęcenia do nich, ale w sumie każdy ma swoje upodobanie.
Ogólnie Iza ro wielka szczęściara, że ma Alexisa (sama bym go chciała, ale ciii - nikt nie może wiedzieć) :D
Ogólnie rozdział fantastyczny.
Buziaki ;*
Na http://sleeping-minds.blogspot.com/ pojawił się 11 rodział! Serdecznie zapraszam! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na 9 rozdział, na http://estar-conmigo.blogspot.com/ Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńzapraszam na 5 - http://la-taronja.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńkiedy pojawi się nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńoł je ślub!!! ale doskonale rozumiem Izę też nienawidzę sukienek. już nie mogę doczekać się następnego rozdziału i zapraszam na prolog : http://por-siempre-barcelona.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
kiedy nowy ?
OdpowiedzUsuńJutro pojawi się nowy rozdział :)
UsuńJutro nowy... ? ;3
OdpowiedzUsuńAwww *__*
Siedzę i siedzę, nie mam co robić, więc wracam znów na Twojego bloga i czytam xD
No bo TO JEST BOSKIE! ;>
A propos.. Jordiego możesz mi dać. Nie pogardziłabym =]
No to do kolejnego rozdziału.
Byye <3
A wiesz, że staram się go wprowadzić, żeby przestał być bohaterem epizodycznym? :D
UsuńCoś wymyślę :) Do jutra!
ooo tak będzie ślub huhu ;D ale się cieszę ;p rozdział jak zwykle doskonały pozdrawiam ; **
OdpowiedzUsuńNadal z niecierpliwością czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńPiętnastka na:
http://manutdlov.blogspot.com/