piątek, 15 marca 2013

26



Każda kończąca się znajomość zostawia po sobie ślad. Mniejszy, czy większy, ale zawsze odczuwamy pewną… pustkę? Nie jest tak, że ktoś, kto pojawił się w naszym życiu, przyzwyczaił nas do siebie, przeżył z nami wspaniałe chwile, nagle znika. Po prostu, z dnia na dzień. Nie. On już na zawsze pozostanie. W sercu, świadomości, zachowaniu i miejscach, które będą o nim tak mocno przypominały. Pewna osoba, uzależniając mnie od siebie kilka lat temu sprawiła, że teraz w każdym nowo poznanym człowieku szukam jego, Dawida. Na razie tylko w jednym mężczyźnie nie udało mi się go znaleźć, dzięki czemu jestem podwójnie szczęśliwa. Cóż, wydaje mi się, że wiadomo, o kogo chodzi.
-Hej, mała! Możesz opróżnić kieszenie? Bo wydaje mi się, że skradłaś mi serce!
-Skończ już pajacować.
-Dopiero się rozkręcam!- poruszył brwiami.- Hej, mała!
-Ja ci dam „mała”!- rzuciłam poduszką w stronę Alexisa. Męczył mnie tekstami „mistrza podrywu” już od dobrej godziny.- Muszę stąd jak najszybciej wyjść, bo oszaleję.- westchnęłam znudzona.
-Pójdę z tobą.- Chile uśmiechnął się łobuzersko.
-Czy dzisiaj w Hiszpanii obchodzony jest dzień męczenia ludzi?- wywróciłam oczami.
-Poprawka. Dziś świętuję dzień denerwowania Izy!- krzyknął radośnie. Miał tak dobry humor, że udało mu się mnie nim zarazić. W końcu, bo strasznie mi tego brakowało. Ostatnie wydarzenia tak mnie zdołowały, że ciężko było mi chociażby wymusić uśmiech, ale na posterunku jak zwykle było niezastąpione, świecące tylko dla mnie Słońce chilijskiej narodowości.
-Złaź ze mnie!- wrzeszczałam, wiercąc się jak opętana.- Alexis, do cholery, to nie jest śmieszne!
Najpierw Sanchez wlazł na mnie, przygniatając moje kruche ciało ciężarem swojego, a następnie sprytnym ruchem wstał z sofy, po czym podniósł mnie i delikatnie postawił naprzeciw siebie.
-Nie jestem manekinem.- mruknęłam, z wściekłości mrużąc oczy.
-Cii, próbuję cię rozweselić.- puścił oczko i… znów zaczął mnie ustawiać, ale tym razem zaczęło mi się to podobać. Chile patrząc wprost w moje tęczówki napierał na mnie swoim ciałem, przez co powoli się cofałam, aż w końcu poczułam, jak dalszą drogę toruje mi ściana, o którą właśnie się oparłam.
Alexis wsparł ścianę ramionami tak, że między nimi znajdowała się moja głowa. Widząc, że nie mam zamiaru robić mu na złość uciekając, przytwierdził moje ręce swoimi do ściany, dzięki czemu nie miałam pola manewru. Patrzyliśmy na siebie w ciszy, słuchałam nierównego oddechu Sancheza, nie skupiałam się na niczym innym. W centrum uwagi był tylko i wyłącznie on. Chcąc chociaż musnąć jego wargi swoimi, spróbowałam się zbliżyć, jednak narzeczony uniemożliwił mi to.
Uniosłam brwi, obdarowując Chilijczyka zabójczym spojrzeniem.- Coś nie tak?
Odpowiedział donośnym śmiechem.- Wyglądasz przekomicznie.
-Zawsze musisz się ze mnie nabijać?- westchnęłam.- No już, puść mnie, wszystko zepsułeś!- krzyknęłam z wyrzutem.
-Nie denerwuj się, kochanie, to była rozgrzewka.- zamruczał mi do ucha.
-Dobrze więc, to twoja ostatnia szansa.- odparłam stanowczo. Myślałam tylko o tym, by nie dać się zmanipulować, a łatwe to niestety nie było.
-I tak mi nie uciekniesz!- uśmiechnął się łobuzersko, ukazując rządek śnieżnobiałych zębów.
-Założymy się?- przygryzłam wargę, a głos w mojej głowie powiedział tylko „kogo ty oszukujesz…?” - Albo nie.
Chile zaśmiał się krótko.- Dobra, koniec gadki.
Momentalnie spoważnieliśmy. Nasze twarze zbliżyły się do siebie na odległość jakichś pięciu centymetrów. Zamknęłam oczy. Poczułam na szyi ciepły oddech Sancheza. Zadrżałam. Wyłączyłam myślenie, w głowie miałam tylko jego. Po złożeniu kilku pocałunków na moim czole, nosie i policzkach, przyszedł czas na moment kulminacyjny, podczas którego mogłam stracić łączność ze światem. A przecież powinnam się już do tego przyzwyczaić!
Okej, spokojnie. Unormowałam oddech, tym samym nie dając nic po sobie poznać. Wyrwałam się z uścisku, założyłam ręce na jego szyję, a nogi splotłam na jego biodrach. Alexis zrobił krok w kierunku ściany, dzięki czemu znów oparłam o nią plecy, ale tylko po to, by zmienić pozycję na wygodniejszą. Chwilę później napierałam na narzeczonego całym ciałem, całując go zachłannie, z pożądaniem. Wpijałam się w jego usta, jednocześnie przeczesując jego włosy palcami.
-Kocham cię, wiesz?- wyszeptałam, przerywając serię pocałunków.
-Oczywiście, że wiem.- odgarnął mi włosy z czoła.- Możesz ustabilizować oddech?- uśmiechnął się pobłażliwie.
Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego, że za chwilę mogłabym się udusić!
-Ty mnie kiedyś zabijesz.- stwierdziłam, biorąc głęboki wdech.
Nagle w całym domu zgasły wszystkie światła, musiała nastąpić jakaś awaria (miałam nadzieję, że chwilowa, ponieważ panicznie bałam się ciemności). Czułam się jak otumaniona, ciężko było mi się poruszyć, kompletnie nic nie widząc.
-Cholera, akurat teraz.- szepnął zdenerwowany Alexis.
-W czymś ci to przeszkadza?- zaśmiałam się cicho. Dobrze, że nie widział mojej miny, która zapewne była komiczna.- Gdzie jesteś?- głośno przełknęłam ślinę, po czym wyciągnęłam rękę, machając nią nieudolnie w poszukiwaniu Sancheza.- Ej, to nie jest śmieszne!- oburzyłam się.
-Nie ruszyłem się, odkąd nie ma światła.- odparł z nutą ironii w głosie.- Cały czas mnie macasz.
-O, rzeczywiście.- z przerażenia najwyraźniej straciłam zmysł dotyku. Zbliżyłam się do ciepłego ciała Chilijczyka. Objęłam mężczyznę w talii, wtulając się w jego tors.
-Boisz się, co?- pogłaskał mnie po głowie.
-Trochę…- odpowiedziałam drżącym głosem.
-Ja też.
-Serio?- te słowa dodały mi otuchy.
-Nie.- Alexis parsknął śmiechem.
Promyk rozświetlający mój zrozpaczony umysł momentalnie zgasł.- Dzięki za wsparcie.- dźgnęłam go w żebra.
-Do usług.- pocałował mnie w czubek głowy.
Staliśmy na środku sypialni wtuleni w siebie już od jakichś dziesięciu minut. Trochę przyzwyczaiłam się do ciemności, ale strach dalej mnie męczył.
-Na czym skończyliśmy?- Chile przerwał ciszę.-A, no tak.
Zaśmialiśmy się.
-To może być teraz trudne.- westchnęłam.- Mam pomysł!- krzyknęłam z entuzjazmem, wyrywając się z objęć ukochanego. Zlokalizowałam drogę na korytarz. Po odnalezieniu stojącej w nim komody, rozpoczęłam poszukiwania pożądanych przedmiotów. Po chwili wróciłam do Sancheza z czterema świecami w dłoniach. Zapaliliśmy je i postawiliśmy tak, by jak najlepiej oświetlały cały pokój.
Rozejrzałam się. W końcu mogłam zobaczyć rozpromienioną twarz ukochanego, co od razu wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech.- No więc…- przygryzłam wargę, ponownie obejmując Chilijczyka w pasie. Stanęłam na palcach, by móc dosięgnąć jego warg. Ze strony Alexisa nie było żadnego sprzeciwu. Po prostu pochylił się lekko i połączył nasze usta, które za każdym razem tak niechętnie się od siebie oddalały…

* * *

Dzisiejszy trening okropnie się dłużył, ale to dobrze, bowiem do Barcelony w końcu wrócił Tito Vilanova. Śmiem twierdzić, że jest geniuszem. Nie chciał specjalnych przedstawień powitalnych, po prostu zebrał piłkarzy, krótko przedstawił, czego będzie wymagał na nadchodzącym meczu i rozpoczął trening, nie oszczędzając zawodników Blaugrany. Wiedział, że muszą nadrobić straty, które nagromadziły się podczas jego nieobecności. Nic dziwnego, że Duma Katalonii straciła formę, nie mając tego wspaniałego przywódcy. Nikt inny nie potrafi tak zmotywować tych piłkarzy, dać im tyle pozytywnej energii. Bardzo się cieszyłam, że Tito wrócił z Nowego Jorku w pełni zdrowia. Byłam naprawdę wdzięczna tym lekarzom. Gdyby nie oni…
-Powiedz, że teraz będzie już tylko lepiej.- zwróciłam się do trenera. Musiało być lepiej, w końcu powrócił mój drugi ojciec! Z nim mogłam porozmawiać o wszystkim, z Jordim Rourą niestety nie miałam tak dobrego kontaktu.
-Pewnie, że będzie.- mężczyzna uśmiechnął się życzliwie.- Mistrzostwo Hiszpanii musi wrócić do domu!
-Dokładnie. Tak samo, jak dziś wrócił do domu ojciec Mistrzów kraju.- objęłam go ramieniem. Brakowało mi go, jego obecność sprawiła, że wszyscy poczuliśmy się lepiej.
-Opowiedz mi, co się tutaj wydarzyło!
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- skrzywiłam się.
-No tak, w sumie nie chcę. Wiem, do czego są zdolni.- spojrzał na boisko, gdzie jego podopieczni wykonywali ćwiczenia. Było tak, jak dawniej. Dyscyplina, która w końcu postawiła ich na nogi. Na efekty nie będziemy musieli długo czekać – wielkimi krokami zbliżał się przecież kolejny mecz ligowy. Czułam, że zrobią wszystko, by zakończyć spotkanie z jak najwyższym wynikiem, dla Tito.
-Brakowało nam ciebie, Jordi sobie nie radził, a ja nie potrafiłam wystarczająco dobrze na nich wpłynąć…- westchnęłam.
-I tak dobrze się spisałaś. Jedna jedenasta (111) tego zespołu gra idealnie. Chyba wiesz, o kogo mi chodzi.- oboje skierowaliśmy wzrok na Alexisa, który obdarzył nas szerokim uśmiechem.- Nie mam co do niego żadnych zastrzeżeń. Jest inny nie tylko na boisku. Rozmawiając z nim, czułem, jak… spokorniał. Jeszcze całkiem niedawno był pyskaty w stosunku do sztabu szkoleniowego, skłonny do kłótni, nie dogadywał się z drużyną, a teraz… Bardzo się zmienił, a to wszystko to tylko i wyłącznie twoja zasługa. Wpływając na niego, pomogłaś nie tylko jemu, ale i całemu zespołowi. Sanchez nie poddaje się, tylko brnie dalej, mimo tego, że do niedawna był w dość kiepskiej formie. W rozmowie jest ostrożny, jakby obawiał się, że wypowie o jedno słowo za dużo i tym samym straci przyjaciół. Ten związek działa na niego bardzo dobrze, a bałem się, że nie będzie potrafił skupić się na grze.
-Na początku tak było.- zaśmiałam się, wspominając pierwsze tygodnie naszej znajomości.
-Tak, ale chłopak szybko się obudził i nauczył, by na boisku myśleć trochę więcej o piłce.- kąciki ust Vilanovy uniosły się.
-Na to też trochę wpłynęłam… Ale łatwo nie było!- zachichotałam.
-Jesteś wielka.- puścił oczko.- I nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu!- dodał, widząc moją minę, po czym pospiesznie wstał z ławki i pobiegł do piłkarzy, przedstawiając im kadrę na kolejny mecz.
Wraz z pojawieniem się Vilanovy, na stadionie Camp Nou znów zaświeciło Słońce. Znowu wygrywaliśmy mecz, za meczem. Ten człowiek czyni cuda, postawił drużynę na nogi, wspiera ich jak tylko może.
-Ruszać się, mamy ligę do wygrania!- już po raz któryś słyszałam dzisiaj tę komendę. Piłkarze nie narzekali, tylko posłusznie wykonywali polecenia, niczym synowie słuchający ojca. Wspaniały widok.

* * *

-Alexis, do cholery, zostaw mnie!- krzyknęłam wściekła. Miałam go już serdecznie dość. Zaczynałam nie lubić dni, kiedy miał wręcz idealny humor. Osiągał wtedy szczyt głupoty. Albo przekładał mnie sobie przez ramię i nosił po domu śpiewając jakieś głupie piosenki i nie zważając na to, że biję go po plecach i krzyczę wniebogłosy, albo mnie łaskotał (a dobrze wie, że tego nie cierpię), albo zachodził mnie od tyłu i nagle całował, strasząc przy tym.
-Przestań się dąsać!- odparł roześmiany.
-Zaraz ci przyłożę.- założyłam ręce na piersi.
-Spróbuj szczęścia kochanie.- Sanchez puścił oczko, po czym schował się za kanapę.- Najpierw musisz mnie znaleźć!
-Jak dziecko…- pokiwałam głową.- Na pewno nie ma dzisiaj treningu?- cały czas miałam nadzieję, że jednak dzisiaj wyjdzie z domu i przestanie mnie męczyć. Chwilę później światełko zgasło. Do Alexisa zadzwonił Fabregas z informacją, że za pół godziny mamy przyjść na jego imprezę. Znakomity humor Chile + spotkanie z Cesciem i pewnie resztą drużyny nie wróży nic dobrego, przynajmniej dla mnie.- Nigdzie nie idę.- oznajmiłam stanowczym tonem.
-Oj, chyba jednak mi potowarzyszysz.- uśmiechnął się łobuzersko, podbiegł, podniósł mnie i wyszedł na dwór, kierując się w stronę samochodu.
-Może dasz mi się chociaż przygotować?- uniosłam brew.
-Wyglądasz idealnie.- pocałował mnie w policzek, usadził w aucie na miejscu pasażera, po czym sam zasiadł za kierownicą.
-To nie jest dobry pomysł.- głośno przełknęłam ślinę.
-Przecież sama kiedyś mówiłaś, że na naszych imprezach nie da się nudzić.- co chwilę przenosił wzrok ze mnie na drogę.
-Owszem, ale nie o tym mówię.
-Nie upijemy się!
Pokiwałam głową w geście bezradności.

* * *

-Kochanie, mogłabyś…?
-Jasne.- poszłam po kolejną szklankę chłodnej wody dla umierającego Alexisa. Imprezę u Cesca, mimo wszystko, można uznać za udaną. Piłkarze wyrządzili niemałe szkody, ale Fabregas zapewnił, że sobie z tym poradzi.- Miałeś nie pić!- cisnęłam butelką w Sancheza, byłam wściekła, no i miałam dość ciągłego biegania do kuchni po uzupełnienie naczynia tak pożądaną przez niego wodą.
-Przecież widziałaś, że odmawiałem…- odparł zmarnowany, po czym upił sporą część zawartości butelki.
-Dopóki Pedro nie rzucił hasła „z nami się nie napijesz?!”- wywróciłam oczami.- Właściwie to jego powinnam skarcić, bo to wszystko zaczął!
-No właśnie!
-Co nie zmienia faktu, że uległeś, i to bardzo łatwo.- pokiwałam palcem.
Po jakichś piętnastu minutach wykładu, postanowiłam dać mu spokój. Był okropnie blady, co wyglądało dość dziwnie, bo przecież z natury miał ciemną karnację. Alexis leżał na kanapie w salonie, opierając głowę o moje ramię. Zasnął. Uważnie go obserwowałam. Musiało mu się śnić coś przyjemnego, bo co jakiś czas kąciki jego ust lekko się unosiły. Skupiając się na jego twarzy, nagle poczułam, że chwycił mnie za rękę. Zupełnie nieświadomie, dalej spał. Wzmocniłam uścisk. Złość momentalnie minęła. W jej miejsce pojawiła się radość. Radość z tego, że mogę być przy nim i mieć pewność, że on zawsze będzie obok mnie. 
 ____________________
Wy też macie wspaniały humor, odkąd Barca pokonała Milan 4-0? :D A jak nastroje po losowaniu par ćwierćfinałowych? (:  PSG to ciekawy przeciwnik...(:


 


21 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, jak każdy :)

    Nowy na
    http://once-fcb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Humor mam cudowny od tamtego momentu :D a PSG ... masz rację, ciekawy przeciwnik, ciekawy mecz.
    No ale, kilka słów o rozdziale. Sanchez naprawdę się zmienił i dobrze, że Tito powrócił.
    Cieszę się także, że nie było jakiejś akcji z Dawidem.
    Miejmy nadzieję, że tak już pozostanie :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział! :)
    w niektórych momentach sie wzruszyłam- tak wiem jestem pojebana.xd
    Cieszę sie że Tito powrócił;d
    no i ta zmiana Sanchez'a awww*.*
    Uwielbiam! <3
    Błagam dodaj jak najszybciej nn! :D
    Całuję! ♥

    + u mnie nn! :)
    http://hello-in-my-world.blogspot.com/
    liczę na twoją opinię:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ich związek jest wręcz idealny. Sanchez w dobrym humorze jest bardzo słodki *.* Dobrze, że Tito wrócił bo musi ogarnąć tą zgraję ;d Super, że Barca wygrała i na dodatek zrobiła to w wielkim stylu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Juve z Bayernem i Barcelona z PSG to bez wątpienia najciekawsze mecze, mam nadzieję, że zobaczymy walkę dwóch zespołów, a nie tak jak to było w przypadku ManUtd walki zespołu z Old Trafford z tureckim arbitrem. Co do rozdziału: znakomity jak zawsze, ahh jak Alexis lubi denerwować wybrankę swego serca, mi narwy pewnie już dawno by puściły i chłopak chodziłby z podbitym okiem albo złamanym nosem ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy rozdział. Alexis i Iza są so siebie dosłownie stworzeni. Piłkarz w perfekcyjny sposób denerwuje swoją ukochaną. Widać, że nie umieją bez siebie żyć. Tak, jak FC Barcelona bez Tita, który wreszcie sprawił, że drużyna zaczyna wygrywać. Jeśli chodzi o imprezy u Cesca to Alexis powinien słuchać Izy. Wtedy na pewno tak by nie cierpiał! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Alexis jest uroczy ;3 Hahaha, a fragment jak wyłączyli światło- dobryyy! :) Końcówka taka kochana :)
    Tak, ja również jakaś taka szczęśliwsza chodzę od tego meczu :D Villa's back, bitches! A co do losowania, to w czwartek założyłam się z kolegami jakie będą pary i...trafiłam 100%. Następnym razem zakładam się o kasę, nie ma to tamto! :D
    Czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział :> fragment, w którym złapał ją za rękę gdy spała był bardzo ale to bardzo uroczy :> uśmiechnęłam się sama do siebie :D Pozdrawiam :) P.S. nowy na infatuacio.blogspot.com :>

    OdpowiedzUsuń
  9. Oo, polubiłam Alexisa jeszcze bardziej kiedy ma dobry humor :)
    Czekam na ciag dalszy :d

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na nowy rozdział, ocena mile wskazana :)
    http://manutdlov.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku, przepraszam, że tak długo nie wpadałam, nie wiem, co mi się stało. Jakieś zaćmienie albo coś innego, ale dzisiaj wszystko nadrobię ;)
    Rozdział wspaniały! :) I ten Alexis! Leżę ze śmiechu xD
    Życzę dużo weny i czekam na następny rozdział z niecierpliwością ;)
    one-direction-wonderful-story.blogspot.com
    kimberly-gabrielle-and-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. nowy na escenas-de-la-vida.blogspot.com :>

    OdpowiedzUsuń
  13. No jasne, że też mamy cudowny humor z powodu tak wysokiej wygranej Barcy nad Milanem. :D Tym bardziej, że aż takiego pogromu się nawet nie spodziewałam!
    Alexis faktycznie może być troszeczkę irytujący kiedy ma taki wyśmienity humor, ale z drugiej strony jest też pewnie bardzo rozbrajający. :D
    Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  14. Ich związek jak taki słodki *.* Istna sielanka :D
    A Alexis to jak zawsze enysckhebhnske <333

    PSG - faktycznie ciekawy przeciwnik, ale zwycięstwo Barcy jest wypisane w powietrzu :)

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Alexis mistrz podrywu mnie rozwalił ;D . Ich związek jest wręcz idealny . Uwielbiam ich ;* . Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  16. Boskie. <3
    Uwielbiam ich. ;D

    Zapraszam na the-meleth.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Ósemka na http://estar-conmigo.blogspot.com/ zapraszam serdecznie!:*

    OdpowiedzUsuń
  18. http://story-of-arsenal.blogspot.com/ Zapraszam na 10.

    OdpowiedzUsuń
  19. zapraszam na nowy rozdział na - http://las-maravillas-del-futuro.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapraszam do siebie na trzynastkę, mam nadzieję, że nie pechową :)
    http://manutdlov.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Zapraszam na epilog na you-can-fix-everything.blogspot.com
    Życzę dużo weny.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń