-Jula, jak jest?-
zapytałam łkającą przyjaciółkę. Trwał najgorszy nowy rok w moim życiu.-
Przestań chociaż płakać… Zapomnij o nim…
-To nie będzie
proste.- wychlipała.
-Dobrze wiem, co
czujesz.- przytuliłam ją mocno.- Razem damy radę.
-Przecież dzisiaj wyjeżdżacie…
Odgarnęłam jej włosy
z czoła.- Tak, ale będziemy utrzymywać stały kontakt, obiecuję.- martwiłam się
o nią. Mimo tak silnego charakteru, nie potrafiła sobie poradzić z wydarzeniami
z wczoraj. Myśli o Dawidzie niesamowicie ją dręczyły, znam ją od dziecka, ale
pierwszy raz widzę w takim stanie.
Siedziałyśmy na łóżku
w moim pokoju otulone ciepłym kocem. Robiłam wszystko co w mojej mocy, by
pocieszyć Julię, ale nie przynosiło to oczekiwanych efektów.
Do pomieszczenia
wszedł Alexis trzymając w dłoniach dwa kubki z gorącą czekoladą. Wiedział, że
to uwielbiamy.
-Dziękuję, kochanie.-
posłałam mu całusa odbierając szklanki.- Jesteś wspaniały.
Wtedy moja
przyjaciółka zaczęła histerycznie płakać. Dałam Sanchezowi dyskretny znak, żeby
wyszedł z pokoju.
-Też miałam być tak
szczęśliwa. Witałam każdy dzień uśmiechem wiedząc, że Dawid jest obok mnie,
robi mi śniadanie do łóżka, każdą wolną chwilę spędza tylko ze mną… Teraz go
nie ma i nie wiem gdzie jest, wszystko się zepsuło, ale ja wciąż go kocham…-
syknęła łapiąc się za brzuch.
-Coś nie tak?-
zaniepokoiłam się.
-Nie, wszystko okej.-
wzięła głęboki oddech.- Iza, ja… muszę ci coś powiedzieć.
Przez moją głowę w
sekundę przeszło milion myśli. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego…
-Jestem w ciąży.- oznajmiła
poważnym tonem.- Tak, z Dawidem…- dodała widząc moją minę.
-O nie…- skrzywiłam
się. Bezczelny drań wykorzystał moją przyjaciółkę, chciał zrobić to samo ze
mną, a teraz… jak na razie nie ma po nim śladu.- Cholerny tchórz.
-Kiedy mu o tym
powiedziałam, wyglądał na naprawdę szczęśliwego, w życiu bym się nie
spodziewała takiego obrotu sprawy… ale przecież… mówił, że mnie kocha…- Julia
znów wybuchła płaczem.
Objęłam ją.- Zapomnij
o nim. Jak najszybciej.
-Ale co z naszym
dzieckiem?!- nie nadążała z ocieraniem łez.
-Najwspanialsza
dziewczyna jaką znam wychowa je na dobrego człowieka. I mam nadzieję, że nigdy
nie pozna tatusia.- wycedziłam przez zęby.
-Dobrze, że
przynajmniej mam własne mieszkanie.
-Jeśli chcesz, możesz
zacząć od nowa… w Hiszpanii.- poruszyłam brwiami uśmiechając się zachęcająco.-
Jeśli my zdecydujemy się na dziecko, na pewno urodzę i wychowam je w
Barcelonie. Tam będzie miało o wiele lepsze życie, niż w Polsce, jestem tego
pewna. Jeżeli chcesz być znów szczęśliwa, leć z nami do Katalonii. Gwarantuję
ci, że nie pożałujesz.- puściłam oczko.- A wyobrażasz sobie nasze dzieci
bawiące się razem?- uśmiechnęłam się szeroko.
Jej oczy rozbłysły.-
To by było wspaniałe.- zaśmiała się krótko.
-Będziemy razem
chodzić na Camp Nou, poznam cię ze wszystkimi piłkarzami, nie opuścimy żadnego
meczu…
-Zamknij się, wiesz,
że za tym nie przepadam!- przerwała mi chichocząc.
-Kwestia czasu.-
przygryzłam wargę.
-A gdzie będę
mieszkać?
-U nas!-
odpowiedziałam bez namysłu.
-Przestań, nie mogę.
Chociaż w sumie…- wahała się.- Na kilka dni, póki nie znajdę własnego
mieszkania…
-Zostaniesz ile tylko
będziesz chciała.- puściłam oczko. Cieszyłam się, bo widziałam, że już naprawdę
niewiele brakowało żeby ostatecznie się zgodziła.
-Może najpierw
pogadaj o tym z Alexisem? Wydaje mi się, że za mną nie przepada…
-Co?! No chyba
żartujesz.- zaśmiałam się.
-Jednak wolę się
upewnić.
-Okej, więc z nim
porozmawiam.- odpowiedziałam już całkiem poważnie. Ona naprawdę myślała, że nie
przypadła Sanchezowi do gustu… To było wręcz niemożliwe.
Gadaliśmy o nowym
życiu Julii przez cały dzień. Padło mnóstwo argumentów za i przeciw, Chile
pokazał, że lubi moją przyjaciółkę, co trochę ją ośmieliło. Dziewczyna podjęła
ostateczną decyzję: na razie zostanie w Polsce i przez Internet będzie szukać
mieszkania w Barcelonie. Jeśli znajdzie, od razu ma się z nami skontaktować.
-To się może udać!-
ucieszyłam się.
-W Barcelonie może
być problem z wynajęciem czegokolwiek. Ale za to w Madrycie na pewno znajdziesz
mieszkanie.- oznajmił Alexis.
-Żartujesz? W
Madrycie? To daleko…- skrzywiłam się. Chciałam, by moja przyjaciółka mieszkała
jak najbliżej mnie, najlepiej ze mną!
-Jeśli tylko tam
znajdę odpowiedni dom dla samotnej matki z dzieckiem, to chyba nie będzie innego
wyjścia. Albo będę musiała zostać w Polsce.- Julka cały czas mówiła niepewnym
tonem.
-Samotna możesz być
do pewnego czasu.- puściłam oczko.
-Co ty kombinujesz?-
Chile i Jula zapytali w tym samym czasie, dobrze znali to spojrzenie.
-Będziesz ze mną chodziła
na treningi, tam poznasz kadrę ponad dwudziestu wspaniałych mężczyzn. Nie dość,
że mają wprost fantastyczne osobowości, to jeszcze są przystojni, mają
wyrzeźbione ciała…- poruszyłam brwiami.
Alexis odchrząknął
znacząco, na co zareagowałam śmiechem.
-Najwspanialszy jest
już zajęty.- pocałowałam go w policzek.
-To chciałem
usłyszeć.- uśmiechnął się łobuzersko.- Chyba czas zacząć się pakować… Niedługo
wracamy.
-Dobry pomysł.-
spojrzałam na zegarek.- Za trzy godziny musimy być już na lotnisku.
Zabraliśmy się za
szukanie po całym domu naszych rzeczy, bo oczywiście ja, będąc w rodzinnym
mieszkaniu nie zważałam na to, gdzie rzucam ubrania i kosmetyki. A kiedy
Sanchez usłyszał od rodziców, by czuł się u nas jak u siebie, robił to samo.
Kiedy (chyba) wszystko
było już spakowane, przyszedł czas na pożegnanie. Nie wiedzieliśmy, kiedy znowu
się zobaczymy…
Rodzice jak zwykle kazali
obiecać, że pojawimy się w Polsce kiedy tylko nadarzy się okazja. Próbowałam
rozmawiać z nimi normalnie, ale myślami byłam już w słonecznej Barcelonie, na
Camp Nou.
* * *
-To chyba jakiś
żart.- patrzyłam z niedowierzaniem.- Tito, mówiłam ci, że trening dzień po
nowym roku to nie jest dobry pomysł.- piłkarze leżeli na murawie okropnie
zmęczeni. Niektórzy wrócili z imprez jeszcze dziś rano… Vilanova nie miał dla
nich litości.
-Gdyby następnym
meczem nie był półfinał pucharu króla z Realem, dałbym wam spokój. Jednak jeśli
chcemy być w finale, musimy potraktować to spotkanie naprawdę poważnie.-
oznajmił stanowczo trener.
-Uwielbiam Gran
Derbi.- powiedział Cesc ciężko dysząc. Jako jedyny brał czynny udział w
treningu.
Alexis leżał na
brzuchu na środku boiska. Podeszłam do niego najciszej jak umiałam i usiadłam
na jego plecach.
-Auu, przytyłaś!-
zaśmiał się.
Uderzyłam go lekko w
głowę.
-Żartowaałem. Prawie
w ogóle cię nie czuję.- odwrócił się strącając mnie na murawę, po czym objął
mnie w talii, przyciągnął do siebie i pocałował.
-Najwspanialsza para,
jaką znam.- stwierdził Jordi Alba przyglądając się nam.- Ale na treningu
moglibyście oszczędzić sobie czułości, czuję się wtedy taki samotny…- dodał
wzdychając głośno.
Jego koledzy
zareagowali śmiechem.
-Ej, przestańcie!-
podbiegłam do Alby i objęłam go ramieniem.- Jest wrażliwy, a to jedna z cech,
które dziewczyny uwielbiają u chłopaków! Powinniście się od niego uczyć.-
dodałam.
-Dzięki.- Jordi
szepnął mi do ucha, po czym pocałował mnie w policzek.
Alba był naprawdę
wspaniałym piłkarzem, jak i człowiekiem. Imponował wszystkim talentem,
charakterem, optymizmem. Drużyna mogłaby przegrywać 4 do 0, a wszyscy na boisku
po jego stronie wiedzą, że będą mieli jego wsparcie. Mogłabym go chwalić w
nieskończoność, bo naprawdę na to zasługuje, ale Alexis jak zwykle…
-Ej, ej, ej! Bez
żadnych całusów!- krzyknął oburzony.
-Ale przecież…
rodzeństwo chyba można pocałować w policzek, nie?- Jordi uniósł brwi.
-Chile, przestań być
chorobliwie zazdrosny…- wtrącił się Leo.
-Alexis, czasami mam
wrażenie, że nie pozwoliłbyś mi przytulić taty czy brata. Doskonale widzę, że
nie utrzymujesz kontaktu z żadną dziewczyną oprócz mnie, ale nie na tym rzecz
polega. Nie chcę i nie mam zamiaru cię ograniczać w żaden sposób, i oczekuję
tego samego od ciebie. Czy ja daję ci jakiekolwiek powody do zazdrości?-
westchnęłam. Czułam na sobie spojrzenia całego zespołu, ale nie krępowałam się
przed nimi.- To, że mam bardzo dobre kontakty z chłopakami...- pobłądziłam
wzrokiem przez wszystkie twarze.-… nie znaczy, że cię zdradzam… czy coś w tym
stylu.- zmieszałam się. Już nie miałam pojęcia, jak udowodnić narzeczonemu
swoją… niewinność?
-Isabel…- wziął
głęboki oddech.- To silniejsze ode mnie. Nie chcę cię stracić…
-Nie stracisz.- podeszłam
i objęłam go mocno.- Alexis.- ujęłam jego twarz w dłonie.- Kocham cię tak
cholernie mocno, że nie mam pojęcia z czym to porównać. Oddałabym za ciebie
życie.
Pocałował mnie.
-Nie no, ja się zaraz
popłaczę.- oznajmił Cesc.
Cała ekipa z Camp Nou
wybuchła donośnym śmiechem, a my nie przeszkadzaliśmy sobie…
Gerard i Shakira obchodzą dzisiaj urodziny! Wszystkiego najlepszego! :) |
świetny rozdział, mam nadzieję, że Julka znajdzie jakieś mieszkania (może nawet w Barcelonie) :D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział :)
PS. Chyba rzeczywiście dodałyśmy rozdziały w tym samym momencie xd
Zakochałam się *.*
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny♥
Już nie mogę się doczekać kolejnego! ^^
Całuję! ;x