sobota, 2 lutego 2013

17.



-Jula, jak jest?- zapytałam łkającą przyjaciółkę. Trwał najgorszy nowy rok w moim życiu.- Przestań chociaż płakać… Zapomnij o nim…
-To nie będzie proste.- wychlipała.
-Dobrze wiem, co czujesz.- przytuliłam ją mocno.- Razem damy radę.
-Przecież dzisiaj wyjeżdżacie…
Odgarnęłam jej włosy z czoła.- Tak, ale będziemy utrzymywać stały kontakt, obiecuję.- martwiłam się o nią. Mimo tak silnego charakteru, nie potrafiła sobie poradzić z wydarzeniami z wczoraj. Myśli o Dawidzie niesamowicie ją dręczyły, znam ją od dziecka, ale pierwszy raz widzę w takim stanie.
Siedziałyśmy na łóżku w moim pokoju otulone ciepłym kocem. Robiłam wszystko co w mojej mocy, by pocieszyć Julię, ale nie przynosiło to oczekiwanych efektów.
Do pomieszczenia wszedł Alexis trzymając w dłoniach dwa kubki z gorącą czekoladą. Wiedział, że to uwielbiamy.
-Dziękuję, kochanie.- posłałam mu całusa odbierając szklanki.- Jesteś wspaniały.
Wtedy moja przyjaciółka zaczęła histerycznie płakać. Dałam Sanchezowi dyskretny znak, żeby wyszedł z pokoju.
-Też miałam być tak szczęśliwa. Witałam każdy dzień uśmiechem wiedząc, że Dawid jest obok mnie, robi mi śniadanie do łóżka, każdą wolną chwilę spędza tylko ze mną… Teraz go nie ma i nie wiem gdzie jest, wszystko się zepsuło, ale ja wciąż go kocham…- syknęła łapiąc się za brzuch.
-Coś nie tak?- zaniepokoiłam się.
-Nie, wszystko okej.- wzięła głęboki oddech.- Iza, ja… muszę ci coś powiedzieć.
Przez moją głowę w sekundę przeszło milion myśli. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego…
-Jestem w ciąży.- oznajmiła poważnym tonem.- Tak, z Dawidem…- dodała widząc moją minę.
-O nie…- skrzywiłam się. Bezczelny drań wykorzystał moją przyjaciółkę, chciał zrobić to samo ze mną, a teraz… jak na razie nie ma po nim śladu.- Cholerny tchórz.
-Kiedy mu o tym powiedziałam, wyglądał na naprawdę szczęśliwego, w życiu bym się nie spodziewała takiego obrotu sprawy… ale przecież… mówił, że mnie kocha…- Julia znów wybuchła płaczem.
Objęłam ją.- Zapomnij o nim. Jak najszybciej.
-Ale co z naszym dzieckiem?!- nie nadążała z ocieraniem łez.
-Najwspanialsza dziewczyna jaką znam wychowa je na dobrego człowieka. I mam nadzieję, że nigdy nie pozna tatusia.- wycedziłam przez zęby.
-Dobrze, że przynajmniej mam własne mieszkanie.
-Jeśli chcesz, możesz zacząć od nowa… w Hiszpanii.- poruszyłam brwiami uśmiechając się zachęcająco.- Jeśli my zdecydujemy się na dziecko, na pewno urodzę i wychowam je w Barcelonie. Tam będzie miało o wiele lepsze życie, niż w Polsce, jestem tego pewna. Jeżeli chcesz być znów szczęśliwa, leć z nami do Katalonii. Gwarantuję ci, że nie pożałujesz.- puściłam oczko.- A wyobrażasz sobie nasze dzieci bawiące się razem?- uśmiechnęłam się szeroko.
Jej oczy rozbłysły.- To by było wspaniałe.- zaśmiała się krótko.
-Będziemy razem chodzić na Camp Nou, poznam cię ze wszystkimi piłkarzami, nie opuścimy żadnego meczu…
-Zamknij się, wiesz, że za tym nie przepadam!- przerwała mi chichocząc.
-Kwestia czasu.- przygryzłam wargę.
-A gdzie będę mieszkać?
-U nas!- odpowiedziałam bez namysłu.
-Przestań, nie mogę. Chociaż w sumie…- wahała się.- Na kilka dni, póki nie znajdę własnego mieszkania…
-Zostaniesz ile tylko będziesz chciała.- puściłam oczko. Cieszyłam się, bo widziałam, że już naprawdę niewiele brakowało żeby ostatecznie się zgodziła.
-Może najpierw pogadaj o tym z Alexisem? Wydaje mi się, że za mną nie przepada…
-Co?! No chyba żartujesz.- zaśmiałam się.
-Jednak wolę się upewnić.
-Okej, więc z nim porozmawiam.- odpowiedziałam już całkiem poważnie. Ona naprawdę myślała, że nie przypadła Sanchezowi do gustu… To było wręcz niemożliwe.
Gadaliśmy o nowym życiu Julii przez cały dzień. Padło mnóstwo argumentów za i przeciw, Chile pokazał, że lubi moją przyjaciółkę, co trochę ją ośmieliło. Dziewczyna podjęła ostateczną decyzję: na razie zostanie w Polsce i przez Internet będzie szukać mieszkania w Barcelonie. Jeśli znajdzie, od razu ma się z nami skontaktować.
-To się może udać!- ucieszyłam się.
-W Barcelonie może być problem z wynajęciem czegokolwiek. Ale za to w Madrycie na pewno znajdziesz mieszkanie.- oznajmił Alexis.
-Żartujesz? W Madrycie? To daleko…- skrzywiłam się. Chciałam, by moja przyjaciółka mieszkała jak najbliżej mnie, najlepiej ze mną!
-Jeśli tylko tam znajdę odpowiedni dom dla samotnej matki z dzieckiem, to chyba nie będzie innego wyjścia. Albo będę musiała zostać w Polsce.- Julka cały czas mówiła niepewnym tonem.
-Samotna możesz być do pewnego czasu.- puściłam oczko.
-Co ty kombinujesz?- Chile i Jula zapytali w tym samym czasie, dobrze znali to spojrzenie.
-Będziesz ze mną chodziła na treningi, tam poznasz kadrę ponad dwudziestu wspaniałych mężczyzn. Nie dość, że mają wprost fantastyczne osobowości, to jeszcze są przystojni, mają wyrzeźbione ciała…- poruszyłam brwiami.
Alexis odchrząknął znacząco, na co zareagowałam śmiechem.
-Najwspanialszy jest już zajęty.- pocałowałam go w policzek.
-To chciałem usłyszeć.- uśmiechnął się łobuzersko.- Chyba czas zacząć się pakować… Niedługo wracamy.
-Dobry pomysł.- spojrzałam na zegarek.- Za trzy godziny musimy być już na lotnisku.
Zabraliśmy się za szukanie po całym domu naszych rzeczy, bo oczywiście ja, będąc w rodzinnym mieszkaniu nie zważałam na to, gdzie rzucam ubrania i kosmetyki. A kiedy Sanchez usłyszał od rodziców, by czuł się u nas jak u siebie, robił to samo.
Kiedy (chyba) wszystko było już spakowane, przyszedł czas na pożegnanie. Nie wiedzieliśmy, kiedy znowu się zobaczymy…
Rodzice jak zwykle kazali obiecać, że pojawimy się w Polsce kiedy tylko nadarzy się okazja. Próbowałam rozmawiać z nimi normalnie, ale myślami byłam już w słonecznej Barcelonie, na Camp Nou.


* * *

-To chyba jakiś żart.- patrzyłam z niedowierzaniem.- Tito, mówiłam ci, że trening dzień po nowym roku to nie jest dobry pomysł.- piłkarze leżeli na murawie okropnie zmęczeni. Niektórzy wrócili z imprez jeszcze dziś rano… Vilanova nie miał dla nich litości.
-Gdyby następnym meczem nie był półfinał pucharu króla z Realem, dałbym wam spokój. Jednak jeśli chcemy być w finale, musimy potraktować to spotkanie naprawdę poważnie.- oznajmił stanowczo trener.
-Uwielbiam Gran Derbi.- powiedział Cesc ciężko dysząc. Jako jedyny brał czynny udział w treningu.
Alexis leżał na brzuchu na środku boiska. Podeszłam do niego najciszej jak umiałam i usiadłam na jego plecach.
-Auu, przytyłaś!- zaśmiał się.
Uderzyłam go lekko w głowę.
-Żartowaałem. Prawie w ogóle cię nie czuję.- odwrócił się strącając mnie na murawę, po czym objął mnie w talii, przyciągnął do siebie i pocałował.
-Najwspanialsza para, jaką znam.- stwierdził Jordi Alba przyglądając się nam.- Ale na treningu moglibyście oszczędzić sobie czułości, czuję się wtedy taki samotny…- dodał wzdychając głośno.
Jego koledzy zareagowali śmiechem.
-Ej, przestańcie!- podbiegłam do Alby i objęłam go ramieniem.- Jest wrażliwy, a to jedna z cech, które dziewczyny uwielbiają u chłopaków! Powinniście się od niego uczyć.- dodałam.
-Dzięki.- Jordi szepnął mi do ucha, po czym pocałował mnie w policzek.
Alba był naprawdę wspaniałym piłkarzem, jak i człowiekiem. Imponował wszystkim talentem, charakterem, optymizmem. Drużyna mogłaby przegrywać 4 do 0, a wszyscy na boisku po jego stronie wiedzą, że będą mieli jego wsparcie. Mogłabym go chwalić w nieskończoność, bo naprawdę na to zasługuje, ale Alexis jak zwykle…
-Ej, ej, ej! Bez żadnych całusów!- krzyknął oburzony.
-Ale przecież… rodzeństwo chyba można pocałować w policzek, nie?- Jordi uniósł brwi.
-Chile, przestań być chorobliwie zazdrosny…- wtrącił się Leo.
-Alexis, czasami mam wrażenie, że nie pozwoliłbyś mi przytulić taty czy brata. Doskonale widzę, że nie utrzymujesz kontaktu z żadną dziewczyną oprócz mnie, ale nie na tym rzecz polega. Nie chcę i nie mam zamiaru cię ograniczać w żaden sposób, i oczekuję tego samego od ciebie. Czy ja daję ci jakiekolwiek powody do zazdrości?- westchnęłam. Czułam na sobie spojrzenia całego zespołu, ale nie krępowałam się przed nimi.- To, że mam bardzo dobre kontakty z chłopakami...- pobłądziłam wzrokiem przez wszystkie twarze.-… nie znaczy, że cię zdradzam… czy coś w tym stylu.- zmieszałam się. Już nie miałam pojęcia, jak udowodnić narzeczonemu swoją… niewinność?
-Isabel…- wziął głęboki oddech.- To silniejsze ode mnie. Nie chcę cię stracić…
-Nie stracisz.- podeszłam i objęłam go mocno.- Alexis.- ujęłam jego twarz w dłonie.- Kocham cię tak cholernie mocno, że nie mam pojęcia z czym to porównać. Oddałabym za ciebie życie.
Pocałował mnie.
-Nie no, ja się zaraz popłaczę.- oznajmił Cesc.
Cała ekipa z Camp Nou wybuchła donośnym śmiechem, a my nie przeszkadzaliśmy sobie…

Gerard i Shakira obchodzą dzisiaj urodziny! Wszystkiego najlepszego! :)



2 komentarze:

  1. świetny rozdział, mam nadzieję, że Julka znajdzie jakieś mieszkania (może nawet w Barcelonie) :D
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)
    PS. Chyba rzeczywiście dodałyśmy rozdziały w tym samym momencie xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakochałam się *.*
    Rozdział jest genialny♥
    Już nie mogę się doczekać kolejnego! ^^
    Całuję! ;x

    OdpowiedzUsuń