piątek, 15 lutego 2013

21




Niedawno dotarła do mnie wiadomość, że Julia urodziła. Czemu nie dowiedziałam się o tym od niej, tylko od  mamy? Wystąpiły komplikacje, dziewczyna od momentu porodu jest nieprzytomna, leży w śpiączce. Tyle udało mi się dowiedzieć. Byliśmy w drodze do Polski, stan mojej psychiki z godziny na godzinę pogarszał się. Takiego zdenerwowania nie czułam… w zasadzie nigdy.
W końcu wylądowaliśmy na wrocławskim lotnisku, zadzwonił mój telefon.
Odebrałam widząc na ekranie komórki numer mamy.- Tak?
-Jest w ciężkim stanie, lekarze tracą nadzieje. Przyjedźcie do szpitala najszybciej, jak możecie, proszę…- jej głos był przerażający. Traktowała Julę jak własną córkę…
Rozłączyłam się.- Alexis…
Nie musiałam kończyć. Chile widząc moją minę po prostu złapał mnie za rękę i pobiegliśmy szukać wolnej taksówki. W końcu się udało. Podróż do szpitala wydawała się wiecznością, traciłam panowanie nad nerwami, aż zaczęłam bać się o dziecko. Głaskałam brzuch starając się uspokoić. Sanchez śledził każdy mój ruch, ściskał moją dłoń. Denerwował się tak samo jak ja. Kiedy wreszcie dojechaliśmy na miejsce, przed ogromnym budynkiem szpitalnym panował chaos. To znaczy… nic nadzwyczajnego się nie działo. To w mojej głowie rozpętała się burza. Skronie pulsowały, tysiące myśli kręciły się wokół jednej, przewodniej: czy ja ją stracę?
Stanęłam na środku korytarza. Rozejrzałam się. Ludzie wokół w ogóle nie zwracali na mnie uwagi, jedni wchodzili do budynku, drudzy wychodzili, za każdym razem drzwi wydawały ten sam, nieprzyjemny dźwięk.
Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Gdyby nie Alexis, najprawdopodobniej stałabym dalej nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Sanchez na szczęście potrafił zachować trzeźwość umysłu i nagle (nie mam pojęcia, jak to się stało) znaleźliśmy się przed salą, w której jak się dowiedziałam, ratowano moją najlepszą przyjaciółkę. Chwilę później dostaliśmy informację, że z dzieckiem Julii jest wszystko w porządku.
Spędziliśmy kilkadziesiąt minut na wąskim korytarzu co rusz zmieniając miejsca. W końcu, po ponad godzinie z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Podszedł do nas, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, chyba jedynie zmęczenie.
-Jej stan jest ciężki, ale stabilny. Jutro z samego rana przeprowadzimy kolejną operację, od której będzie zależało wszystko.- każde słowo mężczyzny kłuło mnie w serce. Brano pod uwagę najgorsze, a ja nie wyobrażałam sobie życia bez niej.
-Proszę…- wydukałam drżącym głosem.
-Zrobimy wszystko co w naszej mocy.- chyba dobrze wiedział, że nie dam rady dokończyć zdania. Uścisnął dłoń Alexisa i zniknął na końcu ciemnego korytarza.
Zostaliśmy sami. Było tak cicho, że słyszeliśmy tylko własne oddechy. Stres przekraczał wszelkie granice. Bałam się, że może to wpłynąć na nasze dziecko, ale nie potrafiłam się uspokoić.
Chciałam spędzić tę noc w szpitalu, razem z Sanchezem, ale narzeczony kategorycznie stwierdził, że to beznadziejny pomysł. Miał rację. Nie miałam siły się nawet sprzeciwiać…
Wróciłam do domu razem z rodzicami. Oczywiście nie było mowy o zaśnięciu, więc myślałam, co będzie dalej. Julia jest silną dziewczyną, wyjdzie z tego. Pytanie, czy będzie mogła opiekować się córką? Po Dawidzie nie ma śladu i raczej nie zanosi się na to, by wrócił. Słuch po nim zaginął. Przyjaciółka podczas mojej ostatniej wizyty wariowała z samotności. Widząc mnie i Alexisa nie wytrzymywała i często wybuchała histerycznym płaczem. To był najlepszy czas, by zacząć nowe życie.
Wyjrzałam przez okno, powoli wschodziło Słońce. To znak. Za chwilę miała rozpocząć się operacja decydująca o wszystkim. Zmrużyłam oczy. Już miałam zacząć wyobrażać sobie, jak Julia siedzi obok i jak zwykle mnie rozwesela, kiedy nagle rozdzwonił się mój telefon.
-Przyjedźcie, zaraz zaczynają.- usłyszałam zmęczony głos narzeczonego.
Nic nie odpowiedziałam, rozłączyłam się i pobiegłam obudzić rodziców. Szybko się ubraliśmy i wyjechaliśmy do szpitala. Moje myśli znowu szalały, nie potrafiłam się uspokoić.
-Akurat teraz tyle stresów…- westchnął tata.- Postaraj się choć trochę wyluzować, w tym stanie powinnaś na siebie uważać…
-Przecież wiem!- krzyknęłam podenerwowana.- Ale to nie jest proste...
-Tak, rozumiem cię, ale chociaż spróbuj…
Wzięłam głęboki oddech. Nie miałam ochoty na rozmowę, chciałam tylko jednego: żeby ta operacja jak najszybciej się zakończyła.
Znów stałam w tym samym korytarzu co wczoraj, oparta o ramię Sancheza. Co jakiś czas głaskałam jego policzek. Był strasznie blady, całą noc spędził tutaj nie zmrużając oka.
Napięcie rosło z minuty na minutę, moje serce biło coraz szybciej, a z bloku operacyjnego było słychać tylko komendy lekarzy i stukanie jakichś metalowych przedmiotów.
W końcu z sali wyszła młoda pielęgniarka. Jej gumowe rękawiczki były całe we krwi, na co zareagowałam głośnym przełknięciem śliny. Nienawidziłam zapachu, a tym bardziej widoku krwi.
-Operacja zakończyła się pomyślnie, dziewczyna odzyskała przytomność, ale jest strasznie zmęczona.- oznajmiła.- Obawiam się, że nie wyrazi zgody na odwiedziny.
-Ale może ją pani zapytać.- odpowiedziałam.
-Oczywiście. Zaraz wracam.- uśmiechnęła się blado i weszła z powrotem do pomieszczenia, skąd kolejno wychodzili lekarze.
Po chwili kobieta wróciła do nas z informacją, że możemy zobaczyć się z Julią.
-Wiedziałam.- szepnęłam sama do siebie i ruszyłam w stronę sali trzymając za rękę Alexisa.- Julka!- ucieszyłam się na jej widok. Byłam bardzo szczęśliwa, wszystko się udało. Delikatnie pocałowałam przyjaciółkę w czoło.
-Wiem, wyglądam strasznie.- szepnęła próbując się uśmiechnąć.
-Najważniejsze, że już jest okej.- odwzajemniłam uśmiech, po czym syknęłam cicho, co nie umknęło uwadze Sancheza.
-Co jest?!- podskoczył jak oparzony i chwilę później już mnie obejmował.- Zasłabłaś?- dotknął mojego czoła.
-Nie, to tylko skurcz.- uspokoiłam go.- Nic mi nie jest.
-Chyba już czas dowiedzieć się czegoś na temat płci dziecka.- Julia mówiła ledwo słyszalnym głosem.- Nie mogę się doczekać.
-Ja z jednej strony też, ale z drugiej… pomyślałam, że powstrzymam ciekawość i dowiem się czy będę miała córkę, czy syna przy porodzie. Muszę się jeszcze zastanowić. To już drugi miesiąc. A co z twoją córeczką?- przygryzłam wargę marszcząc brwi.
-Jest pod dobrą opieką.- zapewniła.- Niestety na razie nie mogę jej zobaczyć. Dopiero jak odzyskam siły… Mam nadzieję, że to nie potrwa długo.- W sumie, powinnam cieszyć się, że żyję.- westchnęła wzruszając ramionami.
-Jesteś silną dziewczyną, byłam pewna, że z tego wyjdziesz.- oznajmiłam, po czym wstałam z krzesła.
-Tęsknisz za tą wspaniałą figurą, co?- uniosła brwi.
-Wrócę do niej!- odparłam z entuzjazmem.

* * *

Kto powiedział, że noc jest od spania? Nie, nie, proszę państwa, noc jest właśnie od niszczenia sobie życia. Od analiz tego, co było już i tak analizowane miliony razy. Od wymyślania dialogów, na które i tak nigdy się nie odważymy. Noc jest od tworzenia wielkich planów, których i tak nie będziemy pamiętać rano. Noc jest od bólu głowy, od wyśnionych miłości.
Tak, znów nie mogłam zasnąć. Świadomość, że Dawid, mężczyzna, którego kiedyś tak mocno kochałam mieszka obok mnie była dołująca. Jaki ten świat jest mały! Zaśmiałam się cicho zerkając na Alexisa w obawie, by go nie obudzić. Moje szczęście uśmiechało się przez sen. Złożyłam delikatny pocałunek na jego czole, po czym wróciłam do przemyśleń. Ostatnia rozmowa z Dawidem sprawiła, że wróciły wszystkie wspomnienia. Radość, miłość, bezgraniczne zaufanie, a później… ból, rozpacz i cierpienie, strach przed ponownym zakochaniem się. Darzyłam go tak silnym uczuciem, a on skreślił to wszystko wypowiadając jedno cholerne zdanie. Pamiętam, jak wyobrażałam sobie przed snem nas na ślubnym kobiercu, później opiekujących się dziećmi… Byłam pewna, że spędzimy razem resztę życia. Co ciekawe, miałam siedemnaście lat. Wykazałam się głupotą i naiwnością.  Doświadczyłam porządnej lekcji, Dawid mnie skrzywdził, ale nauczył tego, by dobrze poznać człowieka. Dopiero potem stwierdzić, że warto mu bezgranicznie zaufać i oddać swoje serce. Oczywiście znów popełniłam ten sam błąd, przecież Damian… nie, nie chcę do tego wracać. Znów spojrzałam na Alexisa. To on pokazał mi, co to jest miłość, i że ona wcale nie musi boleć, ale… ja nadal czułam coś do Dawida, coś, co było silniejsze ode mnie. Jak tylko go zobaczyłam… te duże, brązowe oczy, ciemne włosy i ten uśmiech, mimo tego, że był szyderczy, to taki… taki, jak dawniej… To swego rodzaju słabość. „pierwsza miłość nie rdzewieje”?
-Nie, to nie może być prawda!- wypaliłam, zupełnie zapominając o tym, że Sanchez jest obok.
-Co?- zapytał zaspany.
-Nic ważnego, po prostu nie mogę zasnąć.- poprawiłam poduszkę i przybrałam pozycję siedzącą opierając się o nią.
Chile zrobił to samo.- Myślisz o nim, co?- uniósł brwi.
-Tak…- skrzywiłam się.- Ale zrozum…
-Rozumiem.- odgarnął mi włosy z czoła.- Dobrze znam ten ból, kiedyś byliście bliscy, a teraz jesteście jak zupełnie obcy sobie ludzie.
-Chcę o nim zapomnieć, niczego bardziej nie pragnę, ale to trudne, kiedy on mieszka teraz obok mnie.- dziwne. Rozmawiałam z narzeczonym o byłym chłopaku w taki sposób, w jaki mogłabym rozmawiać z Anto.- Dobrze, że mam ciebie.- spojrzałam na niego wymuszając uśmiech.
-Płakałaś?
Zmarszczyłam czoło. Rzeczywiście, miałam mokre policzki, z natłoku myśli nawet się nie zorientowałam.
-Pamiętasz, co ci kiedyś mówiłem?
-„ Jeśli kobieta raz zapłacze przez mężczyznę i nie będzie to płacz ze szczęścia, jej zaufanie do niego niknie.”- wyrecytowałam.
-Dokładnie.
Więc nad czym ja się jeszcze zastanawiałam…? To było chore. Przecież Alexis to spełnienie moich marzeń, chodzący ideał, teraz jego darzę tak ogromną, niekwestionowaną miłością! To uczucie jest nawet silniejsze. Chile pełnił rolę nie tylko narzeczonego – był również wspaniałym przyjacielem.
-Boże, jaka ja jestem głupia…- wybuchnęłam płaczem wtulając się w ramiona Sancheza.
-Przestań tak gadać, bo mimo tego, że jest środek nocy, rozpętam bitwę na poduszki!- rozładował napięcie śmiejąc się.
-Nie jesteś na mnie zły?- próbowałam ocierać łzy.
-Ale o co?- pocałował mnie w policzek.
-No…
-O to, że jakiś kretyn perfidnie cię zranił, a ty nie możesz o nim zapomnieć?
-Otóż to.- spojrzałam w jego oczy.
-Przestań. To tylko błąd z  przeszłości.
-Hmm… dobrze to ująłeś.- przygryzłam wargę.- Masz rację. To już daleka przeszłość. Ważne jest to, co dzieje się teraz, i co wydarzy się w przyszłości. Przecież w Hiszpanii moje życie zaczęło się od nowa. Po co żyć tym, co już było?
-To nieaktualne.- dodał.
Od razu poprawił mi się nastrój.- Czemu nie pomyślałam o tym wcześniej, zamiast zadręczać się przez tyle godzin, dni, miesięcy?!- byłam na siebie wściekła.
Alexis uderzył mnie lekko poduszką.- Jeszcze kilka słów, a polegniesz w wojnie.- poruszył brwiami uśmiechając się łobuzersko.
-Nie zapominaj, że jestem w ciąży.- uwielbiałam używać tego niepodważalnego argumentu.
-Cwaniara. Ale, zawsze mogę cię zniszczyć inną metodą!- pochylił się nade mną i zaczął całować w dobrze znany mi sposób – po kilkunastu sekundach miałam problemy z oddychaniem.
Wyrwałam się z jego uścisku łapiąc powietrze.- To nie było fair!- krzyknęłam udając oburzenie.
-Ee tam, ja zawsze gram czysto.- puścił oczko.
-Tak? A więc co robią te dwie żółte kartki po dwóch kolejkach na twoim koncie?- uniosłam brwi.
-Wypadek przy pracy. A poza tym to było niesłusznie!
-Jaasne. Dobrze widziałam, co wyprawiałeś na boisku! Pod koniec meczu piłkarze z Malagi bali się do ciebie podejść.- zachichotałam.
-I tak ma być!- wtórował mi.
-Cholera, jest czwarta nad ranem, a o dziewiątej musimy być na Camp Nou…- złapałam się za głowę.- Spać!- krzyknęłam, po czym rzuciłam w Sancheza poduszką.
-Narażasz się, kochanie.- powiedział poważnym tonem.
-Na co?- przygryzłam wargę.
Nie odpowiedział. Po prostu przysunął się do mnie i pocałował, tym razem delikatnie.
-I tak ma być.- powtórzyłam jego słowa szepcząc, po czym wtuliłam się w jego ciepłe ramiona i zasnęłam.


14 komentarzy:

  1. jej, jak dobrze że z Julką ok, że ta operacja się udała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że z Julką już wszystko w porządku. Mam nadzieję, że Iza zapomni o tym Dawidzie i będzie myśleć o przyszłości z Sanchezikiem :D
    Już się nie mogę doczekać małej Alexisówny lub małego mini Alexiska :D
    Hehehe pojechałam zdrobnieniami... ;p
    Pozdrawiam! ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://el-temperamento-del-sol-y-del-mar.blogspot.com/
      nowy rozdział :) zapraszam :)

      Usuń
  3. Moja reakcja po przeczytaniu : awrrrrrrrrr <3 XD
    Uwielbiam jak jest słodko i nie rozumiem, jak można myśleć o kimś innym będąc z Sanchezem, co to za science-fiction?XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahhhhhhhhh, jak słodko. :)

    Uwielbiam. Nowy u mnie

    http://once-fcb.blogspot.com/

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietne opowiadanie ;> jest takie fajne i poprawil mi humor. Informuj o mnie o NN na infatuacio.blogspot.com. pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział;)
    Słodziuuutki*.*
    Czekam na nn:)
    Pozdrawiam:)

    http://hello-in-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze przepraszam, że tak późno, ale mam urwanie głowy. Skróciłam swój dzisiejszy sen, aby uzupełnić braki!
    Ufff, Jula ma się dobrze. I tak w ogóle czekam na małe bobo! :D
    Pozdrawiam cieplutko i jeszcze raz przepraszam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooooo jacy oni sa slodcy <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Końcówka świetna ; )
    Pozdrawiam ; **

    OdpowiedzUsuń
  10. Całe szczęście, że Julka wyszła z tego cała. Końcówka rozdziału jest super :) Uwielbiam jak jest taka sielanka. Alexis to fajny gość, niejeden facet wkurzy by się na dziewczynę jakby tak bardzo rozmyślała o swoim byłym. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze, że Julka wyszła z tego. Alexis i Izka to prawdziwe słodziaki. Ukochani, a zarazem prawdziwi przyjaciele. Rzadko można spotkać takie połączenie. Niech ona zapomni o tej swojej, nieudanej, pierwszej miłości!
    Informuj mnie:)
    NN na:
    http://zly-chlopak.blogspot.com
    http://chodz-na-boisko.blogspot.com/
    Zapraszam;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na nowość : http://gorzki-smak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na kolejny rozdział opowiadania na you-can-fix-everything.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń