Weszłam do swojego pokoju. Do jedynego miejsca na tym świecie, gdzie mogłam
być prawdziwą sobą. Byłam okropnie zmęczona, ten dzień w szkole był porażką.
Rzuciłam torbę w kąt i westchnęłam.
-W końcu weekend.- rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zatrzymałam wzrok na
ścianie obklejonej plakatami ulubionej drużyny piłkarskiej – FC Barcelony. Ten
widok w momencie wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech. Kocham ich, są
wspaniali.- Visca el Barca.- szepnęłam.
- Hmm… Ostatnio zauważyłam, że lubisz rozmawiać sama ze sobą!
- C..Co?!- podskoczyłam przerażona.- Och, to ty.- wykrztusiłam nerwowo.
Mama stała w progu pokoju z rękami założonymi na piersiach. Obserwowała
mnie z zatroskanym wyrazem twarzy.
-Mogłabyś pukać?
-Tak, przepraszam.- zaśmiała się.- Nie myślałam, że się przestraszysz!
-Zamyśliłam się.
-Jakiś chłopak?- uniosła brew. Zaczyna się…
-Tak. A nawet jedenastu chłopaków!- nabrałam powietrza do płuc chcąc
wymienić imiona piłkarzy, ale…
-Nie zaczynaj!- spojrzała na plakaty.-Wiesz, że tego nie lubię.
-Ale dlaczego?! Przecież… Przecież to piękne, oni są wspaniali, nie
rozumiem jak można nie lubić piłki nożnej!- oburzyłam się.
-Po prostu…
-Popatrz na nich!- przerwałam jej.
-Iza…
-Spójrz!- krzyknęłam. Podeszłam do ściany i wskazałam palcem twarz
zawodnika FCB.- Leo Messi. Najlepszy piłkarz globu, nie mam co do tego żadnych
wątpliwości. Odnosi sukcesy w drużynie narodowej i w Barcelonie, ma wiele
osiągnięć indywidualnych. Wiesz co powiedzą ludzie? Oni wytkną mu to, że jest
niski! A wiesz dlaczego? Bo w dzieciństwie chorował. Wyszedł z tego, wyrósł na
legendę footballu, teraz pomaga dzieciom z podobną… dolegliwością. Osiągnął
tyle, że wszyscy ci, którzy go obrażają mogą pomarzyć o pokonaniu go. - emocje
buzowały, z moich oczu popłynęły łzy.- Jedynym minusem footballu jest nienawiść
ludzi, ale to się nigdy nie zmieni. Cóż.- spojrzałam ponownie na plakaty.
Patrzyły na mnie uśmiechnięte twarze moich ulubieńców. Otarłam łzy. Na widok
chłopaków z Blaugrany kąciki ust mimowolnie uniosły się.
-Niesamowite…- mama obserwowała mnie z szeroko otwartymi oczami.- Bije od
ciebie ogromna miłość i oddanie. Popełniłabym ogromny błąd, gdybym…
Uniosłam podejrzliwie brew.
-…gdybym nie pokazała ci tego.- wyjęła z kieszeni spodni jakąś ulotkę.
„Wyjazd do Hiszpanii! Pierwsze dwa tygodnie wakacji, zakwaterowanie w
hotelu w Barcelonie, z widokiem na Camp Nou.” – moje oczy chłonęły informacje z
afiszu z prędkością światła. Nie mogłam uwierzyć.
-Mamo… Czy ja…?- spojrzałam na nią z błyskiem w oczach.
-Chcesz jechać?- zaśmiała się serdecznie.
-No jasne, pewnie, oczywiście!- krzyknęłam rzucając się jej na szyję.
-Wiesz, spodziewaliśmy się z tatą takiej reakcji. Wszystko już załatwione,
wyjeżdżasz dokładnie pierwszego lipca o 400 rano.
-Naprawdę?! O Boże, to najlepszy dzień w moim życiu!- pocałowałam mamę w
policzek.- Ale zaraz… Został mi tydzień!
- Niecały!- z pokoju obok odezwał się mój młodszy brat, Wiktor.- Pięć dni z
jej piskami, mamo, nie wytrzymam!
-Oj wytrzymasz, jeszcze za nią zatęsknisz!- odparła kobieta śmiejąc się.
-Lecę do Julki, muszę jej wszystko powiedzieć!
* * *
-O mój Boże, to już jutro, nie wierzę.
-Dziewczyno, usiądź!- krzyknęła Jula, moja najlepsza przyjaciółka.
-Nie umiem siedzieć w jednym miejscu! A jeśli czegoś zapomnę? Muszę się
skupić i rozejrzeć. Pomóż mi!- krzątałam się po pokoju podenerwowana.
-Pomagam ci się pakować już od ponad dwóch godzin. Chcesz zabrać ze sobą
cały dom?!
-Przynajmniej byłabym pewna, że wszystko mam. O, koszulka Barcy! Widzisz?
Zapomniałabym najważniejszej rzeczy!
-Kretynka.
-No, teraz chyba mam wszystko.- westchnęłam.- Dwa tygodnie… Będę tęsknić,
bardzo.- przytuliłam ją.
-Ja też. Ale- będę stosunkowo niedaleko!- zaśmiała się.
-Tak, Z Egiptu do Hiszpanii to rzeczywiście blisko.- wtórowałam jej.
-Chyba nie będziemy mieć kontaktu, nie?- przyjaciółka westchnęła głośno.
-Raczej nie.- skrzywiłam się.- Po powrocie nadrobimy!- pocałowałam ją w
policzek.
-No jasne!
* * *
203 nad ranem. Nie potrafiłam zasnąć. Za oknem było już dość
widno. Po raz 58735 sprawdziłam czy na pewno wszystko spakowałam. Odłączyłam
telefon od ładowarki, po czym schowałam ją do ogromnej torby podróżnej. Na
ekranie komórki wyświetlił się sms od Julii.
„Miłego wyjazdu. Nie zapomnij zrobić zdjęć piłkarzy, załatwić mi autograf
Alexisa, zrób zdjęcie jego klaty, Z BLISKA! Do zobaczenia.”
-Głupia.- zaśmiałam się cicho.
Ułożyłam się wygodnie w łóżku, okryłam kołdrą, zamknęłam oczy i zaczęłam
marzyć czekając na budzik oznajmujący, że zostało pół godziny do wyjazdu.
Zasnęłam.
* * *
-Iza, kochanie! Czas wstawać!
-Co? Jak to? Przecież…- spojrzałam na telefon. No tak, wyciszyłam go
wczoraj wieczorem.- Cholera. Ale nie jestem spóźniona?!
-Nie, spokojnie. Masz jeszcze godzinę.- mama uśmiechnęła się szeroko.- Jak
samopoczucie?
-Dobrze. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.- odwzajemniłam uśmiech.
Wstałam, wykonałam poranną toaletę i w spokoju zjadłam śniadanie. Wybiła 330.
Czas iść na miejsce zbiórki.
-Ciekawe czy jedzie ktoś ze znajomych.- uniosłam brew.- Czas nastawić się
na nowe znajomości, w końcu jadą ludzie z całego kraju.- szepnęłam szczerząc
się.
Zarzuciłam torbę na ramię.
-Izabela…- mama podeszła do mnie, odgarnęła mi włosy z czoła, po czym
pocałowała je.
-Będę tęsknić.
-My też.-przytuliła mnie.
Następnie podszedł do mnie tata wręczając mi 500 euro.
-Nie przesadzasz?- zapytałam z niepewnością.
-Nie. Jestem pewny, że będziesz umiała dobrze je wykorzystać.- uściskał
mnie.
-Do zobaczenia, młody!- krzyknęłam w stronę Wiktora.
-No cześć!- pomachał.
Kiedy dowlekłam się do umówionego miejsca, wszyscy z okolicy już tam byli.
Niestety, nikogo z moich rówieśników nie widziałam.
-Cóż, poradzę sobie i bez nich.- uśmiechnęłam się szeroko.
Po dziesięciu minutach przyjechał autobus, który po zabraniu nas, miał
również wziąć pasażerów ze Śląska, więc w najbliższym czasie czekała mnie
podróż do Katowic.
Do celu pozostało piętnaście minut jazdy. Czas szybko mijał, siedziałam
sama obserwując mijające nas samochody, słuchając muzyki. W końcu autobus
zatrzymał się na dużym parkingu. Przebiegłam wzrokiem po nieznajomych twarzach.
Wśród tłumu zaintrygowała mnie postać wysokiego blondyna, na oko w moim wieku,
może rok starszy. Przygryzłam wargę. Spojrzał na mnie, nasze oczy spotkały się.
Uśmiechnął się odsłaniając śnieżnobiałe zęby. Nie mogłam tego nie odwzajemnić.
W końcu wczasowicze z Katowic i okolic zaczęli wchodzić do autokaru.
Pojawił się i on… Odwróciłam wzrok patrząc przez okno.
-Przepraszam, czy to miejsce jest wolne?
-Tak, jasne, siadaj!- wyłączyłam muzykę.
-Jestem Damian.- wyciągnął dłoń w moim kierunku.- A ty to...?
-Iza.- uśmiechnęłam się podając rękę na przywitanie.
-Miło poznać. Widzę wielką fankę wielkiej Barcelony!
Miałam na sobie koszulkę FCB, bransoletkę z jej herbem i etui na telefon w
barwach Blaugrany.
-Tak…- zarumieniłam się. Kaszlnęłam mając nadzieję, że niczego nie
zauważył.- A ty, Barca czy Real?- obserwowałam go uważnie.
-Hmm… Interesują mnie dwie ligi: angielska i hiszpańska…
-Chelsea i Barcelona?- przerwałam mu.
-Dokładnie tak!
-To tak jak ja!- zaśmialiśmy się.
- Co za zbieg okoliczności.- rozluźnił się.
Przytaknęłam.- Na Camp Nou będzie mecz! To chyba najlepszy punkt tego
wyjazdu.
-Też nie mogę się tego doczekać. Mam pomysł! Co powiesz na mały zakład?-
spoglądał na mnie z uniesioną brwią.
-Zakład…? Jasne!
-Obstawmy wyniki jutrzejszego spotkania. Ty pierwsza.- skinął głową.
-Mecz Barcelona – Athletico Madryt, które namieszało w tym sezonie… Hmm…
zapowiada się ciekawie. 4-2 dla Blaugrany. Teraz ty.- spojrzałam w jego
głębokie niebieskie oczy.
-Stawiam 3-0.
Podaliśmy sobie dłonie na znak zawarcia zakładu.
-Zaraz, a co z warunkami?- przygryzłam wargę.
-No tak. Więc, jeśli przegram, będę musiał chodzić cały dzień w koszulce
Realu... na terenie Camp Nou.
-Dobre.- zaśmiałam się.- A co jeśli wygrasz?
-Ty chodzisz w koszulce Madrytu…- poruszył brwiami.
-Hmm… No dobra.- zaśmiałam się.
Szybko nadrobiłam :D
OdpowiedzUsuńTeraz bd czekać na następne :D
Zaczynam czytać setnego już chyba bloga, ale coś czuję, że to będzie jeden z najlepszych.
OdpowiedzUsuń<3
jakie kochane! będę czytać bo uwielbiam FC Barcelonę! *.* ♥
OdpowiedzUsuń