wtorek, 29 stycznia 2013

15.



-Jak się czuje przyszła pani Sanchez?- zamruczał mi do ucha Alexis kiedy zauważył, że już nie śpię.
-Wspaniale, cudownie, nieziemsko, doskonale!- brakowało mi przysłówków by określić stan, w jakim się znajdowałam. Oficjalnie byliśmy narzeczeństwem. Nie mogłam się doczekać reakcji rodziców i Julki, jeśli w ogóle będzie chciała ze mną gadać.- Chodźmy powiedzieć o tym twojej rodzinie!- zerwałam się z łóżka, szybko ubrałam pierwszą z brzegu sukienkę i pociągnęłam chłopaka za sobą.
-Dzień dobry!- krzyknęłam radośnie.- Dobrze się składa, że jesteście wszyscy razem.- cała rodzina siedziała w salonie popijając poranną kawę.- Otóż, mamy dla was pewną wiadomość.- przygryzłam wargę.
-No przestań nas trzymać w napięciu!- oburzył się Sebastian lekko podenerwowany.
-Zaręczyliśmy się!- oznajmił Sanchez, po czym wysunęłam rękę do przodu tak, by wszyscy zobaczyli pierścionek. Chłopak pocałował mnie w policzek.
-Mi Dios, to wspaniale!- babcia natychmiast zerwała się z sofy i z szerokim uśmiechem na twarzy przytuliła nas mocno.- Gratulacje, Alexis, to dobra dziewczyna.- zwróciła się do Chile. Wprost nie mogłam odwzajemnić uścisku tej kobiecie, promieniała szczęściem.
Skierowałam wzrok na resztę rodziny, która ustawiła się do nas w kolejce. Na jej czele stał Sebastian.
-No, no, bracie! Byłem pewny, że to ja będę pierwszy.- puścił oczko śmiejąc się, po czym zrobił dokładnie to samo, co babcia Francisca.
Przyszedł czas na rodziców. Trochę się obawiałam, nie potrafiłam rozszyfrować z min, czy ta informacja ich ucieszyła.
-Synu, to poważna decyzja, jesteście tego pewni?- pierwsza odezwała się Valentina.
-Tak, mamo. Kocham Isabel, a ona kocha mnie.- Chile spojrzał na mnie uśmiechając się życzliwie, po czym znów skierował wzrok na rodzicieli.
-W takim razie… Gratulacje.- powiedział tata Alexisa, Nicolas.
-Dziękujemy.- odpowiedziałam spokojnie, a w duszy ledwo tłumiłam falę radości.
-Może doczekam się prawnuków!- odezwała się uradowana babcia.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, kobieta skutecznie rozładowała napięcie.
Mimo dość dziwnej reakcji rodziców Alexisa czułam, że cieszyli się naszym szczęściem. Sanchez uspokoił mnie twierdząc, że już tacy są, nigdy nie lubili zbytnio okazywać uczuć.
W rodzinnej miejscowości mojego narzeczonego mieliśmy spędzić jeszcze jeden dzień. Zgodnie z planem, jutro wracamy do Barcelony, a w Sylwestra lecimy do Polski.
Przez całe południe krzątałam się po domu nie potrafiąc usiedzieć w miejscu. Dalej żyłam wczorajszym wieczorem, emocje nadal się we mnie gotowały, ale musiałam je jakoś stłumić. Nie mogłam przecież skakać po łóżku wydając głupie dźwięki, co przywykłam robić jak w domu byłam tylko ja i Chile, musiałam zaczekać do powrotu. Nie mogłam się doczekać, by w końcu powiedzieć o wszystkim Antonelli. Nie chciałam tego robić przez telefon, musiałam zobaczyć jej minę! Najśmieszniej będzie pewnie na Camp Nou, ciekawe co chłopaki wymyślą tym razem.
-Alexis, ja tu zgłupieję!- chodziłam wokół dywanu leżącego w naszym pokoju trzymając się za głowę.
-Też mi się nudzi, cholera. Usiądź, bo mnie rozpraszasz!
Wykonałam polecenie, usiadłam na podłodze stukając o nią paznokciami.
-Skończ!- Chile zdenerwował się.
-Przepraszam.- parsknęłam śmiechem, po czym usadowiłam się wygodnie na jego kolanach.- Nad czym rozmyślasz?
-Gdzie moglibyśmy wyjść…?
-Zwariowałeś? W pierwszy dzień świąt?- uniosłam brwi.
-Wiem!- wziął mnie na ręce i wybiegł z domu.
-Alexis, przestań, umiem biegać!- śmiałam się.
-Zamknij oczy, to już niedaleko. Muszę pilnować, żebyś nie podglądała!- promieniał radością.

W końcu się zatrzymał. Delikatnie postawił mnie na ziemi, ale nadal nie pozwolił odsłonić oczu. Usłyszałam dźwięk otwieranej furtki. Chile pomógł mi przejść, po czym odsłonił mi oczy.
-To tutaj któregoś dnia przyprowadziła mnie babcia, tutaj po raz pierwszy kopnąłem piłkę, tu „urodził się” na nowo Alexis Sanchez, by teraz mógł grać w wielkiej Barcelonie.
Staliśmy na środku niewielkiego boiska, na którym nikt nie grał już od jakichś dziesięciu lat. Nieskoszona trawa, opony imitujące trybuny, bramki wykonane z drewnianych pali, podobnie jak ławka rezerwowych. Usiedliśmy na niej. Zauważyłam wystrugany napis „Alexis”. Chile też to zaobserwował.
-Pamiętam, jak się tu podpisywałem.- uśmiechnął się.- Graliśmy wtedy z sąsiednim miasteczkiem, za chwilę miałem wejść na boisko zmieniając kontuzjowanego kolegę. Wtedy wpadłem na pomysł, że wystrugam na ławce swoje imię i jeśli znajdę to po kilku latach- przypomnę sobie o wszystkich kumplach z drużyny. Wiem, byłem geniuszem.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-I co, pamiętasz ich?- zaciekawiła mnie jego historia.
-Tak. Szkoda tylko, że nie mamy żadnego kontaktu. Chciałbym się z nimi spotkać.- Patrz, tam leży nożyk, którym się „podpisywałem”!- wskazał palcem na przedmiot leżący nieopodal.- Czyli to musiał być ostatni mecz rozegrany tutaj… Później wyjechałem do Barcelony i już nigdy nie zobaczyłem przyjaciół z Tocopilli.- Chile wziął scyzoryk i zaczął dłubać w drewnie. Po chwili moim oczom ukazał się napis „Alexis y Isabel – por siempre*”. Od siebie dodałam małe serduszko.
Objęłam narzeczonego.
-Por siempre?- patrzyłam na niego przygryzając wargę.
-Por siempre.- pocałował mnie.

* * *

-Czas się pożegnać.- rozejrzałam się po pokoju upewniając, że na pewno wszystko spakowaliśmy.
Alexis wziął walizki i poszliśmy do salonu, gdzie jak zwykle wszyscy siedzieli ciesząc się swoim towarzystwem.
-To już?- skrzywiła się babcia. Naprawdę mnie polubiła! Z nią najciężej było mi się rozstać.
-Tak… Teraz czas odwiedzić moją rodzinę.- uśmiechnęłam się życzliwie.
Po długim i wzruszającym pożegnaniu, Sebastian zawiózł nas na lotnisko do stolicy Chile. Ledwo zdążyliśmy na samolot, w pośpiechu objęłam starszego brata Sancheza i pobiegliśmy na pokład znajomego dreamlinera. Odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam, że nikt nie zareagował na Alexisa tak, jak to zwykle bywało. Choć z drugiej strony to było dziwne. Może go nie poznali? Tak mogłoby być zawsze, strasznie męczyły mnie tłumy ludzi proszących o autograf i wspólne zdjęcie.
-Coś się stało?- chłopak patrzył na mnie zaniepokojony.
-Nie, nic… A właściwie, tak.- otarłam łzę z policzka.- Boję się, że już nigdy więcej nie zobaczę babci… Pokochałam ją jak własną, której nigdy nie miałam. Obie zmarły przed moimi narodzinami.
Objął mnie ramieniem.- Spokojnie, to silna kobieta. Jeszcze będziecie razem tańczyć na naszym weselu!- pocałował mnie w policzek.
Oparłam głowę o ramię Alexisa, poczułam się o wiele lepiej. Jego towarzystwo sprawiało, że świat wokół stawał się piękniejszy, a dotyk powodował przysłowiowe motylki w brzuchu, te same, które szalały we mnie kiedy się poznaliśmy.
Lot minął szybko. W niespełna pięć godzin byliśmy w Barcelonie.
-W końcu!- krzyknęłam przekraczając próg naszego domu.
Chile rzucił bagaże w kąt, po czym podniósł mnie i pocałował w czubek nosa.- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej?- zaśmiał się.
-Dokładnie. Tylko w którym? Tym w Polsce, czy tutaj?
-I tu, i tu.- puścił oczko.- Nie mogę się doczekać miny Wiktora na mój widok!
-Dalej cię to bawi?- uniosłam brwi śmiejąc się.
-Jasne, wyraz jego twarzy mówiący: „tak bardzo chcę się do ciebie odezwać, ale nie pamiętam jak składać zdania…”
-Przestań nabijać się z mojego brata, to moja rola!- krzyknęłam udając oburzenie.
-Podzielmy się tym obowiązkiem.- musnął mój policzek.

* * *

Był wczesny ranek. Słońce wkradało się do sypialni przez zasłonięte rolety. Błogą ciszę przerwał dzwonek telefonu Alexisa.
Sanchez niechętnie go odebrał.- Słucham.- wydukał ziewając. Siedział trzymając komórkę przy uchu już od dobrych pięciu minut nie odzywając się, jedynie marszczył brwi.- Skończyłaś? Narazie.- odłożył telefon i położył się.
-Coś się stało?- zapytałam zaintrygowana. Jego twarz wyrażała gniew.
-Nic poważnego.- spróbował się uśmiechnąć.
-Kto dzwonił?
-Nie znasz…
-Mogę poznać.
-Raczej nie.- odparł stanowczo.- To była Gabriela. Moja eks.- dodał po krótkim zastanowieniu.
Zdziwiłam się.- Co ona od ciebie chce?
-Zaproponowała spotkanie, ale kiedy nie odpowiadałem wydarła się na mnie, że jestem podłym kretynem. Taki paradoks: przecież to ona mnie rzuciła. Ale mniejsza o nią.- uspokoił się.
-Nie spotkacie się?- przygryzłam wargę.
-Nie.
O nic więcej nie pytałam, nie chciałam go niepotrzebnie denerwować. Ułożyłam się w wygodnej pozycji obok narzeczonego i zasnęłam. Jednak chwilę później obudził mnie dzwonek do drzwi.
-Antonella!- mimo tego, że byłam okropnie zmęczona, ucieszyłam się, że przyszła. Przytuliłam przyjaciółkę na powitanie.
-Zaraz, zaraz…- dziewczyna zmarszczyła brwi patrząc na serdeczny palec u mojej prawej ręki.- Czy to jest…?
-Tak, zaręczyliśmy się!- przerwałam jej entuzjastycznym okrzykiem.
-Tak długo na to czekałam, gratulacje!- rzuciła mi się na szyję.
-Uważaj na Thiago!- krzyknęłam śmiejąc się.
Brzuch Anto wydawał się z dnia na dzień odrobinę większy. Zapowiadało się, że urodzi duuużego synka.
-Nie mogę się doczekać, kiedy Messi junior w końcu przyjdzie na świat.
-Jeszcze trzy miesiące.- uśmiechnęła się życzliwie.
Nie tylko ja z niecierpliwością czekałam na to wspaniałe wydarzenie. Cały świat skupił się na Leo i Antonelli, którzy za wszelką cenę chcieli chronić swoje życie prywatne. Messi na każdej pomeczowej konferencji pytany był o potomka. Zawsze odpowiadał to samo: Cuándo Thiago venido al mundo Seré la hombre más feliz de en la Tierra.” – „Kiedy Thiago przyjdzie na świat, będę najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.”

________________________
*por siempre - na zawsze.

Mam chwilkę, więc dodaję ten krótki rozdział... No cóż, średni. Następny będzie dłuższy i lepszy, gwarantuję! :P

David Villa został ojcem po raz trzeci! :)

 
 

6 komentarzy:

  1. Haha ciekawa jestem jak Wiktor zareaguje :D
    Znów złapie zawias ;d No i Luca na świecie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za poinformowanie :) Fajnie jest tak wrócić na stare śmieci gdzie zaczynało się przygodę z piłką, Alexis pewnie ma sentyment do tego miejsca. Jestem ciekawa jak zareaguje Wiktor, może się już przyzwyczaił do tego z kim chodzi jego siostra. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszamy na nowy, czwarty rozdział na: http://vida-contigo.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Sanchez! :D "-Przestań nabijać się z mojego brata, to moja rola!- krzyknęłam udając oburzenie." To mnie rozbawiło :D I fajnie, że zżyła się z babcią Alexisa, w końcu to przyszła rodzina :)
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie właśnie pojawiła się nowość! Zapraszam serdecznie :D

      Usuń
  5. Jeśli kochasz piłkę nożną, to zapraszam na opowiadanie o BVB. { http://somos-ganadores.blogspot.com }

    OdpowiedzUsuń