|
Przeszukałam wszystkie kąty, w domu, jak i poza nim. Została tylko plaża nieopodal.
Ostrożnie zeszłam ze stromej skarpy. To znaczy, prawie zeszłam. Ostatni odcinek przeturlałam. W oddali usłyszałam donośny śmiech Sancheza.
-Jak cię dorwę to nie będzie ci do śmiechu!- krzyknęłam podnosząc się z ziemi. Byłam cała brudna. Piasek wysypywał się spod koszuli, we włosach miałam źdźbła trawy. Rozejrzałam się. Śmiech ucichł, słychać było tylko szum fal.- Co, nie masz odwagi się pokazać?- przygryzłam wargę cały czas przeczesując włosy palcami w poszukiwaniu jakichś niezidentyfikowanych rzeczy.
Odwróciłam się i zobaczyłam… istny cud. Jakiś grecki bóg stał nad brzegiem morza trzymając ręce w kieszeniach białych spodni tak pięknie kontrastujących z jego ciemną karnacją. Nawet odbijające się od jego stóp fale wyglądały lepiej niż te, które je omijały. Chłopak odwrócił się w moją stronę ukazując idealnie białe zęby. Kolana się pode mną ugięły. Jak to zazwyczaj bywało- nie miał na sobie koszulki. Wpatrywałam się w jego doskonale wyrzeźbiony tors jak w bezcenny obraz. Z resztą. To był bezcenny widok. Najlepsza była myśl, że Alexis należy teraz tylko do mnie. Wszelka złość minęła, zapomniałam o wszystkim, co działo się wokół mnie. Nie zważałam na to, że wyglądam dość… niechlujnie. Nie umiałam oderwać wzroku od chłopaka, który umiał wykorzystać to przeciwko mnie. Dobrze wiedział, że doprowadził mnie do stanu bezwładności, niewiedzy o niczym, zaniku funkcji życiowych.
Podszedł do mnie. Moje serce waliło jak oszalałe. Wpatrywaliśmy się w siebie już od kilku minut, kiedy nagle…
-Wyglądasz strasznie.- Chile wybuchł śmiechem.
-Tak kocha… Co?!- zepsuł wszystko.
Rozśmieszyłam go jeszcze bardziej. Trzymał się za brzuch śmiejąc się.
-Możesz już przestać? Jesteś głupi, nie cierpię cię!- tupnęłam nogą trafiając na ostry kamień ukryty pod warstwą piasku.- Auuu!- krzyknęłam opadając na ziemię.- Widzisz, co narobiłeś?!
-Ja?!- wykrztusił.
-Tak, ty!- pokazałam mu stopę.- Widzisz?! Krwawię!
-Moment, kochanie, już wzywam pogotowie! Ludzie, pomocy! O nie, jesteśmy tu sami, i co teraz?! Wiem! Zaniosę cię do domu, napijemy się wina, które na pewno cię wyleczy i nie umrzesz! Ale najpierw zatamuję te strugi krwi.- z wyjącego ze śmiechu zmienił się w poważnego eksperta. A przynajmniej się starał…
-Kretyn.- przygryzłam wargę żeby się nie zaśmiać, ale nie wytrzymałam. Oboje parsknęliśmy śmiechem. Jak zwykle czułam się przy nim tak beztrosko, zapominałam o całym świecie, o wszystkich problemach…
Po kilku minutach ratowania mi życia wdrapaliśmy się na skarpę, na której stał nasz domek. „Nasz domek”. Brzmi całkiem fajnie.
Alexis robił śniadanie, podczas gdy ja doprowadzałam się do stanu normalności.
-Już nie wyglądam strasznie?- po półgodzinnych staraniach wyszłam z łazienki.
-Mmmmm… Chociaż nie.- zaśmiał się.- Żartowałem, jest idealnie.- przyjrzał mi się dokładnie.- Hmm. Tę bluzkę miałaś na sobie, jak się poznaliśmy, prawda?
-A, właśnie, zapomniałam!- pobiegłam na górę, w poszukiwaniu swojej torby. Gdy w końcu wygrzebałam z niej mój obiekt zainteresowania, wróciłam do łazienki. Szybko się przebrałam.
-Teraz jest lepiej.- uśmiechnęłam się łobuzersko. Miałam na sobie koszulkę w barwach Barcy, a na plecach widniał napis „Alexis 9”, no i jego wpis „od normalnego kolegi”.
-No chodź tu, normalny kolego!- objęłam go mocno i pocałowałam.
-Wszystko potoczyło się tak szybko, że „normalnym kolegą” byłem dość krótko.- uśmiechnął się.
-Mistrz!- przybiliśmy piątkę.- Więc teraz jesteś „normalnym chłopakiem Izy”?
-Dokładnie tak. Zaszczytny tytuł!- podniósł mnie i posadził niczym małe dziecko na blacie stołu kuchennego.
-Tak, daj mi jeszcze śliniaczek.- szepnęłam ironicznie.
-Smoczek też chcesz?- rechotał.
Po zjedzeniu śniadania przystąpiliśmy do pakowania. Chciałam wyjechać wcześniej, żeby Alexis zdążył na trening, co nie bardzo mu się spodobało.
-Kochanie, jestem asystentem trenera, nie mogę pozwolić podopiecznym na żadne rozluźnienie w czasie, kiedy liga trwa w najlepsze!- zaśmiałam się.
-Ale to tylko Deportivo…
-Lekceważysz przeciwnika?- przeniknęłam go wzrokiem.
-Nie, to nie to. Po prostu uważam, że nie ma sensu tak ciężko przygotowywać się do tego meczu, jestem pewny, że poradzimy sobie i bez tego jednego treningu.
-Nie znamy nawet kadry.
-Właśnie, może nie będę powołany?
-Jak do tej pory, byłeś na wszystkich spotkaniach. Dlaczego miałoby cię zabraknąć na tym?- puściłam oczko.
-Może dlatego, że mam ważniejsze sprawy?- objął mnie w pasie.
-Oo, na przykład jakie?- delikatnie przygryzłam jego dolną wargę.
-Na przykład obejmowanie najpiękniejszej dziewczyny pod Słońcem, która uważa mnie za kretyna.- złożył pocałunek na moim czole.
-Alexis, jedziemy. Mówię to jako… „prawie- trener”. Gdyby nie to spotkanie, zostałabym tu z tobą na tyle, ile byś tylko chciał, ale mamy mecz do wygrania.- powiedziałam stanowczo.
-Okej, niech ci będzie.- trochę zdenerwowany kontynuował pakowanie.
Wczoraj przyszła długo oczekiwana przeze mnie książka "Messi. Chłopiec, który zawsze się spóźniał (a dziś jest pierwszy)". Jest świetna, nie spałam całą noc czytając ją, strasznie wciąga! Polecam.:)
Hahah fajna kolekcja i świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTeż myślę nad kupnem tej książki :d
Pozdrawiam :)
super rozdział;)
OdpowiedzUsuńUu..zazdroszczę takiej kolekcji♥ Możesz się podzelić:D
Jasne, możemy się wymieniać co jakiś czas! :D
UsuńZapraszam na bloga o dosyć skomplikowanym uczucie,które łączy psycholog sportową i jednego z piłkarzy Barcelony.Mam nadzieję,że zajrzysz;)
OdpowiedzUsuńyou-can-fix-everything.blogspot.com
Chyba też zainwestuję w "Głos z szatni" :D
OdpowiedzUsuń