wtorek, 15 stycznia 2013

5.



-Patrz, to Alexis!- krzyknęłam szczęśliwa.- Dani Alves, Jordi Alba, a tam Leo Messi!- nie nadążałam ze wskazywaniem palcem na piłkarzy wychodzących z szatni.
-W końcu rozgrzewka, niedługo zaczynają, a za dziewięćdziesiąt minut wygrywam zakład!- Damian szturchnął mnie w ramię.
-Jeszcze się zdziwisz.- puściłam oczko w jego stronę.
Zawodnicy Barcelony i Athletico Madryt kończyli rozgrzewkę. Jak wspaniale czułam się widząc ich na żywo. Ci, których uwielbiam, ci, na których zdjęcia i plakaty wiszące na ścianie w moim pokoju potrafię patrzeć godzinami są oddaleni ode mnie o jakieś 30 metrów… Serce waliło jak oszalałe, z niecierpliwością czekałam na pierwszy gwizdek sędziego, z którym drużyna właśnie robiła sobie zdjęcie, za chwilę miałam na żywo zobaczyć barcelońską „tiki- takę”!
-Iza, usiądź, uspokój się!- krzyknął chłopak śmiejąc się ze mnie.
-Nie potrafię!- robiłam zdjęcia chcąc uchwycić nawet najmniejsze szczegóły.
Zespoły ustawiły się na murawie Camp Nou. 98 tysięcy ludzi usłyszało pierwszy gwizdek arbitra. Zaczynamy!
Tak jak się spodziewano, Barca bez problemu radziła sobie z rywalem. Szybko stworzyli groźną sytuację w polu karnym Athletico, którą ofiarnie wybronił jednak ich bramkarz. Goście przeprowadzili dobrą kontrę, która została przerwana przez Gerarda Pique. Ten przerzucił piłkę na drugi koniec boiska, prosto pod nogi Alexisa Sancheza, który bez trudu posłał ją do siatki.
-Goooooooooooooooooooooooool!- krzyczałam jak opętana, przytulałam Damiana.- Jeszcze trzy dla FCB, dwa dla Madrytu i wygrywam!- zaśmiałam się.
-Czekaj, to dopiero 10. minuta!- odgarnął mi włosy z czoła.
Na Camp Nou panował chaos. Ludzie śpiewali „El cant del Barca”, chętnie im wtórowałam. Ponad 90 tysięcy gardeł krzyczało w równym tempie „Vamos Barca!”. Atmosfera była tak wspaniała, że wszyscy czuliśmy się jak jedna rodzina.
Rozpoczęła się druga połowa spotkania. Remis do przerwy trochę martwił, ale Leo szybko mnie uspokoił. Po asyście Iniesty Messi przerzucił piłkę nad bramkarzem i kilka sekund później cieszył się z bramki. Na trybunach znowu rozbrzmiały okrzyki triumfu.
-Wynik 2:1 jest jak najbardziej satysfakcjonujący!- krzyknął Damian.
-Coś ty, to dopiero połowa.- uśmiechnęłam się szeroko.- Oby tak dalej.- Za chwilę będzie losowanie…- przygryzłam wargę.
-Wejściówki do szatni?
-Taak.
-Chcesz zobaczyć spoconych chłopaków bez koszulek?- chłopak dźgnął mnie w żebra.- To musi być wspaniałe przeżycie.- dodał ironicznie.
-Żebyś wiedział!- śmiałam się razem z nim.- Tak serio… Marzę o tym, żeby zobaczyć ich tak… z bliska. Uścisnąć dłonie, przytulić… Każdego, bez wyjątku. No i zdobyć autografy. To marzenie jest tak bliskie do spełnienia, że jeśli mnie nie wylosują…
-To czeka mnie ciężkie życie.- Damian wybuchł śmiechem, jednak kiedy zobaczył moją minę, automatycznie się uspokoił.- To znaczy… Na pewno będą jeszcze okazje.- zrehabilitował się.
-Pewnie tak. Mam  nadzieję, że dzisiaj nie widzę ich po raz ostatni.- zmarszczyłam brwi. Do bramki Victora Valdesa jak szalony mknął Radamel Falcao, jednak udało się powstrzymać atak.- O Boże, zaraz umrę.- złapałam się za głowę.
-Przeestań, przecież to Valdes! Dla niego to żaden problem.
-No ale wiesz…- uśmiechnęłam się.
-Wiem, wiem. Emoooocje.- objął mnie ramieniem.- Z każdym dniem wydajesz się coraz bardziej wyjątkowa.- szepnął.- Nie znam drugiej takiej jak ty.
-To chyba dobrze, przyjacielu.- pocałowałam go w policzek. Usłyszałam cichy syk.- Coś się stało?
-Nie, wszystko okej.- kąciki jego ust uniosły się lekko.
-Daj spokój, przecież widzę.- nasze oczy się spotkały, chyba tego nie chciał.
-To nie jest dobry moment na rozmowę.
-W sumie masz rację. Tym razem ci się udało!- szturchnęłam go w żebra.- Wrócimy do tego później.
Mecz powoli dobiegał końca, a wynik cały czas był daleki od tego, który obstawiałam. Wtedy Tito Vilanova wprowadził na boisko nowego zawodnika. Za Pedro na murawie pojawił się długo wyczekiwany David Villa, który od razu dopadł do piłki. Chwilę później, za sprawą Alvesa, była już w bramce.
Trwały ostatnie minuty spotkania. Ludzie zaczęli powoli wychodzić, nie zapowiadało się już na jaką kolwiek  kontrę ze strony Athletico czy kolejną bramkę Barcy, chłopcy postanowili grać… oszczędniej. W końcu sędzia zakończył mecz. Piłkarze po pożegnaniu się z kibicami rozeszli się do szatni z wynikiem 3:1.
-Ech, nikt nie wygrał zakładu.- skrzywiłam się.- Nie tak miało być! Ale koszulkę i tak możesz założyć.- zaśmiałam się.
-Oo nie, na pewno nie!- krzyknął Damian wstając i kierując się w stronę wyjścia.
-Czekaj!
-Co?
-Losowanie!- moje oczy błyszczały z podekscytowania.
-A, tak.- wrócił na swoje miejsce.
Na stadionie rozległ się gruby głos organizatora losowania. Opowiadał o regułach: dzisiejszego wieczoru szczęście miało dopisać dziesięciu osobom. Mężczyzna zaczął czytać wylosowane numery rzędów i siedzeń. Z niecierpliwością czekałam, aż wyczyta „rząd 12, miejsce 9”. Udało się.
-Rząd dwunasty, miejsce dziewiąte!
W tym momencie chyba całe Camp Nou usłyszało mój pisk. Damian patrzył na mnie jak na debilkę zatykając uszy. To był najlepszy moment w moim życiu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, byłam tak szczęśliwa, że prawie zapomniałam jak się oddycha. Śmiałam się i zarazem łzy płynęły po moich policzkach, ale nie miałam czasu martwić się tym, jak wyglądam. Objęłam Damiana z całej siły.
-No choooooooooodź już! Proszę, proszę, prooszę!
-Okej, okej, spokojnie!
-Nie będę spokojna! To najlepsze chwile mojego życia, zrozum!- emocje we mnie buzowały.
Damian ujął w dłonie moją twarz.- Iza.- spojrzał w moje oczy.- Dopóki się nie uspokoisz, nie pójdziemy tam, jeszcze zrobisz komuś krzywdę!
-Przestań. Nie jestem nadpobudliwa.
-Zaczynam mieć wątpliwości.- nie powstrzymał się od śmiechu.
-Spadaj.- szturchnęłam go.
Po kilku minutach byliśmy już przy wejściu do szatni piłkarzy Dumy Katalonii, razem z pozostałymi szczęśliwcami.
-Możesz mi powiedzieć, czemu nikt się tym tak nie podnieca, jak ty?- Damian cały czas się ze mnie nabijał.
-Oni tego po prostu nie czują, tu, głęboko w sercu.- wskazałam palcem na lewą pierś.- Albo nie przeżywają tego po raz pierwszy.- cały czas uśmiechałam się szeroko.
W końcu nadszedł ten czas. Myśl, że za chwilę poznam moich idoli nie do końca do mnie docierała, zaczęło ogarniać mnie wrażenie, że to tylko bardzo realistyczny sen, dlatego poleciłam towarzyszowi, żeby szturchał mnie co jakiś czas upewniając, że to jednak prawda.
Drzwi do szatni piłkarzy otworzyły się nie wydając żadnego, nawet najmniejszego dźwięku. Wszystko wokół przestało istnieć, liczyli się tylko oni.
Zrobiłam duży krok w kierunku szerokich drzwi. Zobaczyłam granatowo- bordowe ściany, na których wisiały plakaty wszystkich zawodników, którzy tak życzliwie się do mnie uśmiechali… Za dużą, czerwoną kolumną stały szafki, na każdej była tabliczka z nazwiskiem i numerem z koszulki każdego gracza. Na samym środku znajdowała się szafka legendy- Lionela Messiego. Z pozoru zwykły mebel… Nie dla mnie. Ja byłam zachwycona każdym jej detalem.
W pomieszczeniu pojawił się starszy, tęgi mężczyzna.- Za chwilę przyjdą piłkarze.- poinformował, uśmiechnął się i wyszedł.
-O Boże, umrę!- krzyknęłam nie zważając na innych.
-Za chwilę zakleję ci usta taśmą.- Damian zaczynał się denerwować.
Zignorowałam go i czekałam podekscytowana.
Długo nie musiałam czekać. W drzwiach wejściowych zaczęły pojawiać się sylwetki moich idoli. Jako pierwszy moim oczom ukazał się jak zwykle szeroko uśmiechnięty Dani Alves. Podbiegłam i przytuliłam go, nie myśląc o niczym. Miałam przeczucie, że on mnie nie odepchnie, wręcz przeciwnie – nie krępował się, w sumie, pewnie był przyzwyczajony do takich sytuacji…
Kiedy w końcu się od niego „odczepiłam”, Dani złożył podpis w moim notesie. Podziękowałam mu ciągle się szczerząc i podchodziłam do kolejnych piłkarzy.
Nadszedł czas na spotkanie z Messim- najważniejszym z najważniejszych. Stanęłam naprzeciwko Leo. Spojrzałam mu w oczy, patrzył na mnie tak przyjaźnie, serdecznie… Nie mogłam przestać spoglądać prosto w jego brązowe tęczówki.
Na sam koniec miałam spotkać się z Alexisem Sanchezem. Spojrzałam na Damiana z przerażeniem- on dobrze wiedział o co chodzi. Otóż, wystarczy, że tylko spojrzę na zdjęcie Chilijczyka, w momencie miękną mi kolana i brakuje tchu, wiadomo czemu…
Przygryzłam wargę i ruszyłam w kierunku Alexisa, który już na mnie czekał, z otwartymi ramionami!
Uśmiechałam się co chwila spoglądając nieśmiało w jego oczy. Ciągle czułam na sobie jego spojrzenie, co strasznie mnie krępowało. Jako, że znacznie poprawiłam swoje umiejętności w języku hiszpańskim, spróbowałam zacząć rozmowę.
-Jestem…- Damian szturchnął mnie dyskretnie.- Iza.- przygryzłam dolną wargę.
Alexis zaśmiał się ukazując śnieżnobiałe zęby.- Śliczne imię.- puścił oczko.- Cóż, ja chyba nie muszę się przedstawiać.
-Nie, choć widzimy się po raz pierwszy- znam cię doskonale!- oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Za kolumną było słychać gwizdy kolegów Chilijczyka, na co chłopak nie reagował.
-Hej, koleżanko!- odezwał się Villa.- uważaj na tego pana, to niebezpieczna istota.- wszyscy zaczęli się śmiać, ja czułam się jak ogłuszona, wokół mnie swobodnie przechadzały się legendy footballu, a ja z nimi rozmawiałam!
-David, przestań.- Alexis wyraźnie się zawstydził, co u niego nie zdarza się często.- Wyjdźmy na zewnątrz, trochę tu gorąco, a na Camp Nou jest już pewnie pusto.
Na polecenie Sancheza wszyscy opuściliśmy szatnię wychodząc na murawę potężnego stadionu. Zawodnicy przynieśli kilka piłek, ja i Alexis poszliśmy po koszulki. Nie opuszczałam go ani na krok, nie potrafiłam. Wiedziałam, że nie będę mogła mu się oprzeć, miał taki piękny uśmiech i równie piękne, głębokie oczy… No cóż, to było silniejsze ode mnie.
W małym składziku na półce ułożone były koszulki każdego z piłkarzy. Znaleźliśmy odpowiednie nazwiska.
-Nie bierz „Alexisa”, już znalazłam.- puściłam oczko Chilijczykowi. Byłam już całkiem rozluźniona. Mimo tego, że znałam go dopiero od jakiejś godziny, czułam się w jego towarzystwie bardzo swobodnie.
-Ta jest dla ciebie.- wręczył mi domową koszulkę Blaugrany z napisem „Alexis 9”.
-Dziękuję!- przytuliłam go mocno. Od razu ją założyłam.
-Idealnie pasuje.- stwierdził Sanchez uśmiechając się szeroko.
-Naprawdę?- tak bardzo się cieszyłam…- Brakuje mi tylko jednego.
-Korki też chcesz?- chłopak uniósł brwi śmiejąc się.
-Nie, nie o to mi chodzi.- zachichotałam.- Byłabym podwójnie szczęśliwa, gdybyś ją podpisał.- przygryzłam wargę.
-Jasne, nie ma problemu!- nie przemyślałam tak entuzjastycznej reakcji.- Ale pod jednym warunkiem.
-Tak?
-Obiecaj, że będziesz traktować mnie jak normalnego chłopaka, nie piłkarza wielkiej Barcelony. Proszę.- powiedział poważnym tonem.
-Pewnie, obiecuję!- znowu go przytuliłam.-A teraz proszę o podpis, normalny kolego!- zaśmiałam się.- Ale zaraz… czy to znaczy, że jeszcze kiedyś się spotkamy?
-Byłbym naprawdę szczęśliwy.- Alexis promieniał. W jego oczach widziałam czystą radość, nie zakłóconą niczym.
-„Dla Izy- nowej i już ulubionej normalnej koleżanki- normalny kolega- Alexis Sanchez.”- przeczytałam „wpis” na mojej nowej koszulce.- Dziękuję. Muszę powiedzieć, że spędzam właśnie najlepsze chwile w moim życiu.- ciągle na niego patrzyłam.- To dla mnie bardzo ważne, Blaugrana to całe moje życie.
-Naprawdę?
-Tak. To dziwne?- uśmiechnęłam się niepewnie.
-Dziewczyna… i… football to jej życie? To się rzadko zdarza.- wyraźnie go zaintrygowałam.
-Tak, mówię poważnie. Wiem o was bardzo dużo. Zdradzę, że jesteś jednym z moich ulubionych piłkarzy!- krzyknęłam uśmiechając się szeroko.
-Cóż za zaszczyt!- Sanchez odgarnął mi włosy z czoła, wtedy do pomieszczenia wszedł Gerard Pique.
-Jejciu, jaki wysoki!- wyrwało mi się.
Chłopaki zaczęli się śmiać, wtórowałam im, trochę speszona.
-Tak wyszło!- wydusił z siebie Pique, cały czas się śmiejąc.- Wiesz jaką śmieszną minę zrobiłaś? Dziewczyno, jakbyś zobaczyła, no nie wiem…
-Piłkarza światowej klasy, najlepszego obrońcę na świecie, którego nigdy wcześniej nie widziałam na żywo, dlatego to dla mnie takie przeżycie?- rozbawiłam go tym jeszcze bardziej.
-Dziękuję, dziękuję.- Gerard trzymał się za brzuch, który rozbolał go ze śmiechu.- Może wyniesiecie w końcu te koszulki, co?- uniósł brwi.- Nie czas na romanse!- zachichotał.
-Co?! O czym ty mówisz?!- krzyknęliśmy w tym samym czasie, co znowu doprowadziło Pique do wybuchu niekontrolowanego  śmiechu.
-Nie, tak tylko...
-Przestań już, bo się udusisz.- odezwał się Alexis z ironią w głosie, po czym wziął resztę koszulek i wyszliśmy na murawę Camp Nou.
-No w końcu!- usłyszeliśmy znudzone głosy obecnych na stadionie.
-Cisza, nie mogliśmy znaleźć kilku nazwisk!- krzyknął Chilijczyk.
-Ta, jasne!- odparł Dani Alves rozbawiony.
-Między innymi twojego.- dołączyłam do dialogu. Usłyszałam za plecami śmiech Sancheza.
-Gdzieś ty była?!- Damian na mnie naskoczył.
-W szatni, po koszulki.- wystraszyłam się.
-Tak długo?!
-Bez przesady. I nie krzycz na mnie!- zdenerwowałam się.
-A jeśli coś by ci się stało? Czuję się za ciebie odpowiedzialny!- cały czas wytrząsał się nade mną.
-Ciągle z nią byłem, nie mogło jej się stać nic złego.- powiedział spokojnie Alexis.- A poza tym… w szatni?- uniósł brew.
-Z tobą mogło jej się stać wszystko, nawet w szatni.- odrzekł wściekły Damian.
-Słuchaj… Nie rozumiem, na jakiej podstawie mnie oceniasz.
-Zaczekaj.- przerwałam Chilijczykowi, po czym odwróciłam się w kierunku Damiana.- Nie jesteś moim ojcem, ani nawet bratem. A poza tym, jestem dorosła, nie potrzebuję opieki, sama sobie poradzę. I nie wydzieraj się na mnie, tym bardziej o takie banalne sprawy. Jak widać, nic mi nie jest.
-Tak. Przepraszam.- przytulił mnie i… wyszedł. Nie zdołałam go zatrzymać.
Piłkarze rozegrali między sobą mecz, ja siedziałam na ławce rezerwowych obserwując chłopaków i ich triki. Ciągle myślałam o zachowaniu Damiana, co w niego wstąpiło…?
-Cóż, pogadamy o tym później.- pomyślałam.
Co jakiś czas czułam na sobie spojrzenia Sancheza. Odebrałam to tak, jakby upewniał się, czy na pewno na niego patrzę. Ciężko było nie patrzeć, jego drybling był naprawdę świetny. Tak samo jak reszty ekipy z Camp Nou.
Po godzinie gry wszyscy ponownie wrócili do szatni. Wyszłam na parking znajdujący się przed stadionem i powoli ruszyłam w kierunku hotelu.
-Mam tylko nadzieję, że współlokator wpuści mnie do pokoju…- szepnęłam do siebie.
-Na pewno.- usłyszałam głos Alexisa.
-Ej, przestraszyłeś mnie!- zaśmiałam się.
-Taki miałem cel!- krzyknął dumnie.- Jakie wrażenia po dzisiejszych wydarzeniach?
-Chcę spędzić na Camp Nou resztę życia…- zrobiłam minę marzycielki.
Chile uśmiechnął się.- Rozumiem, że ci się podobało.
-Bardzo.
-W takim razie zapraszam, jak tylko będziesz miała czas i ochotę.
-A skombinujesz mi tyle kasy na bilety?- zaśmiałam się.
-Po prostu pokaż ochronie to.- podał mi czerwono- niebieską frotkę z napisami „Visca el Barca” i „AS9”.
-Ale… to ta frotka, którą masz na każdym meczu, dokładnie na lewej ręce… Nie mogę jej wziąć.- odparłam stanowczo.
-Iza, przestań.
-Ona przynosi ci szczęście!
-Jeśli ty będziesz na meczach, będę miał o wiele więcej szczęścia.
-Ja… nie wiem co powiedzieć.- czułam, że się rumienię.
-Nie musisz nic mówić.- uśmiechnął się szeroko.- Chodź, odprowadzę cię, robi się ciemno. Twój nerwowy chłopak będzie zły.
-To nie jest mój chłopak.- zmarszczyłam brwi na wspomnienie o Damianie.- I nie mam ochoty do niego wracać, ale.
-To może…- Chile uniósł brew.
-Nie, dzięki, ale nie.- uśmiechnęłam się życzliwie.- Ale kiedyś…- puściłam oczko.
I poszliśmy w kierunku hotelu, w którym byłam zakwaterowana. Całą drogę rozmawialiśmy, śmialiśmy się, cieszyliśmy się swoim towarzystwem, przez co droga minęła szybko, za szybko.
-Następny trening za trzy dni, nie zapomnij frotki!- Sanchez założył mi ją na lewy nadgarstek.
-Skąd pewność, że przyjdę?- uniosłam brwi tajemniczo się uśmiechając.
-Byłbym naprawdę szczęśliwy.
Przytuliłam go.- Więc do zobaczenia, normalny kolego.
-Do zobaczenia.- puścił oczko.
Wchodząc na piętro hotelu w poszukiwaniu swojego pokoju ciągle się uśmiechałam. Spodziewałam się, że ten dzień będzie pełny wrażeń, ale tego nie było w moich najśmielszych wyobrażeniach. A teraz czas na rozmowę z Damianem…











_______________________________________

Marc Bartra obchodzi dzisiaj 22. urodziny! Wszystkiego najlepszego! ♥



5 komentarzy:

  1. świetny rozdział. Czytałam go z głową przylepioną do monitora :D
    Świetnie piszesz i fajnie, że nie trzeba długo czekać na kolejny rozdział :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zapraszam na drugi rozdział na: http://vida-contigo.blogspot.com/ :) liczymy na opinię, wyrażoną w komentarzy :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdołałam nadrobić :) Fajnie piszesz, Alexis jest taki słodki *-* Od razu widać, że polubił Izę. Ciekawe co z Damianem, coś mi się wydaje że się w niej zakochał. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Damian to jak dla mnie to zakochał się w Izie ...
    Ale ona będzie z Alexisem , przynajmniej taką mam nadzieję ...
    No nic , pozdrawiam i w miarę możliwości informuj mnie o nowościach :D

    OdpowiedzUsuń
  5. http://el-temperamento-del-sol-y-del-mar.blogspot.com/
    kolejny rozdział, zapraszam ;p

    OdpowiedzUsuń