wtorek, 22 stycznia 2013

11.




Nadeszła sobota. Alexis wraz z drużyną wyleciał do Sewilli na kolejny mecz ligowy. Dopiero po południu miałam spotkać się z Messim, dlatego ranek upływał w spokoju.
Postanowiłam, że zobaczę się z Damianem. Nie miałam na to ochoty, ale w głębi duszy tęskniłam za nim… W końcu przyjaźń tak łatwo się nie kończy.
Przełamałam się i zadzwoniłam do przyjaciela. Bez wahania zgodził się na spotkanie, umówiliśmy się w pobliskim parku. Podczas przygotowań mój telefon zasygnalizował przyjście smsa. Na ekranie komórki wyświetliło się zdjęcie Chile, co wywołało szeroki uśmiech na mojej twarzy.
-„Za dwie godziny gramy. Cholera, brakuje cię na trybunach! Chłopaki pozdrawiają.”- przeczytałam, kąciki moich ust cały czas się unosiły. Sms spowodował u mnie jeszcze większe uczucie tęsknoty.
Do wyjścia pozostało już mało czasu. Z każdą minutą denerwowałam się coraz bardziej. Przez moją głowę przenikało tysiące myśli, układałam scenariusze różnych sytuacji, które za chwilę mogą się wydarzyć.

* * *

-Cześć…
-Hej.- odparłam bez emocji.
-Co u ciebie?- Damian zapytał niepewnie.
-Po prostu powiedz, czemu chciałeś się spotkać.- uniosłam brwi nie spuszczając z niego wzroku.
Wziął głęboki oddech.- Rajskie wakacje tutaj bez ciebie zamieniły się w koszmar. Bardzo brakuje mi twojej pozytywnej energii, w hotelu jest teraz tak pusto… To nie do zniesienia. Nie mam z kim rozmawiać, śmiać się, wygłupiać. Nie byłem na Camp Nou od tamtej kłótni…
-Zauważyłam.
-… Teraz pragnę tylko tego, żebyś wróciła.- spojrzał na mnie z nieukrywaną nadzieją.
Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć.- Zaraz. A Nikola?- przygryzłam wargę.
Syknął.- Zostawiła mnie dla jakiegoś dupka.
-Co?! Ona… nie wierzę. Nie byłaby do tego zdolna…
-A jednak.- skrzywił się na samo wspomnienie o niej.
-Kiedy to się stało?
-Parę dni temu. Dopiero wtedy zauważyłem, jak brakuje mi ciebie.
-No tak, jak była Nikola, Iza nie istniała.- wzruszyłam ramionami.
-To nie tak.
-Więc jak?- po jego minie widziałam, że nie ma argumentów.
Westchnął.- No dobra. Tak było. Ale… wiesz dlaczego wywołałem kłótnię, wtedy, na Camp Nou?
-No właśnie. Nie mam pojęcia.- zmarszczyłam brwi.
-Byłem… zazdrosny. Działałem pod wpływem impulsu.
-Przecież jesteśmy przyjaciółmi, powinieneś cieszyć się z mojego szczęścia, a nie odstawiać jakieś szopki!- krzyknęłam.
-Miałem złe przeczucie. Sanchez nie wydawał się na godnego zaufania.- odparł.
-Stwierdziłeś to na podstawie tego, co przeczytałeś w gazetach i usłyszałeś w telewizji, tak?- zaśmiałam się ironicznie.- Poznaj go, gwarantuję ci, że zmienisz zdanie. Ja i Alexis… jesteśmy razem.
-Wiem, czytałem, jak zrobił z ciebie…- parsknął śmiechem.
-Media mnie tak wykreowały.
-Więc nie prowadzasz się na zmianę z piłkarzami Barcy?- uniósł brwi.
-Uwierzyłeś w to?- w tym momencie emocje zaczęły się we mnie gotować. Miałam ochotę go uderzyć, ale powstrzymałam się. Nie był wart nawet tego…- W takim razie nie mamy o czym rozmawiać.- odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę wyjścia z parku.
-Zaczekaj!- usłyszałam za plecami krzyk Damiana, ale nie zatrzymałam się.
Szłam w kierunku domu Alexisa, czułam, jak moje oczy zaczynają wypełniać łzy. Przyjaciel skrzywdził mnie po raz drugi. To oznaczało koniec, bez namysłu postanowiłam zerwać z nim kontakt.

* * *
Za godzinę miałam spotkać się z Leo, ale byłam zmuszona do odwołania spotkania. Nie chciałam, żeby widział w jakim jestem stanie. No tak. Jesteś wrakiem człowieka, nie ma przy tobie nikogo, choć wtedy, kiedy jest dobrze, masz wokół siebie mnóstwo ludzi. Chociaż to moja wina, gdyby tylko wiedzieli…
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam. Stały przede mną dwie postacie: Messi i jego dziewczyna, Antonella. Argentyńczyk obejmował swoją ukochaną w pasie.
Na mój widok para spoważniała.
-Co się stało?- zapytał przerażony Leo.
-Wejdźcie do środka.- powiedziałam przez łzy.
Znajomi pospiesznie przekroczyli próg mieszkania i poszli do salonu.
Otarłam łzy i usiadłam w fotelu naprzeciwko nich. Zapadła cisza.
-Powiesz w końcu, o co chodzi?- zdenerwował się Messi.
-Nie krępuj się przede mną, w końcu też należę do tej rodziny.- wtrąciła się Antonella uśmiechając się zachęcająco.
-Ja…- czułam się, jakby ktoś przed chwilą uderzył mnie w twarz.- Byłam na spotkaniu z przyjacielem.- ostatnie słowo z trudem przeszło przez moje gardło.- On… skrzywdził mnie… po raz drugi.- głośno przełknęłam ślinę.
-To ten, który był kiedyś z tobą na Camp Nou, tak?- po minie Leo widziałam, jak bardzo chce mi pomóc.
-Tak…
-Znowu się kłóciliście?
-Tak…- skrzywiłam się.- Pamiętasz, jak w gazetach ukazały się artykuły o tym, że Pedro i Alexis…
-Pamiętam.- przerwał mi.- Uwierzył w to?
Nie musiałam odpowiadać. Moja mina wyrażała wszystko. Podeszłam do pary, usiadłam między nimi, po czym objęłam oboje. Tego potrzebowałam. Ciepło bijące od ich ciał sprawiło, że poczułam się o wiele lepiej, na chwilę zapomniałam o tym, co się wydarzyło.
-Zostaniecie ze mną, chociaż do powrotu Chile?
Spojrzeli na siebie znacząco, po czym pokiwali głowami zgadzając się.
-Mam jeszcze jedną prośbę.- spojrzałam na Leo.- Chyba lepiej będzie, jeśli Alexis się o tym nie dowie… Wiem, że powinnam mówić mu o wszystkim, ale boję się, że będzie chciał zrobić krzywdę Damianowi.
-Już zauważyłaś, jaki jest zazdrosny?- wybuchnęliśmy śmiechem.
-Tak, uwielbiam to, ale… wiesz.- wzruszyłam ramionami.- Antonella!- odwróciłam się do dziewczyny.- Chyba zrobiłam złe pierwsze wrażenie. Nawet się nie przedstawiłam…
-Leo często mi o tobie opowiada, Iza.- puściła mi oczko.
Przytuliłam dziewczynę.- Witaj, wymarzona siostro.
-Hej, ja też chcę!- krzyknął roześmiany Messi obejmując nas.
-Zaraz, zaraz…- coś mi się przypomniało.- Leo, mógłbyś zrobić nam coś do picia?- puściłam mu oczko. Zrozumiał, o co chodzi.
-Jasne!- uśmiechnął się i wyszedł do kuchni.
-Anto, chciałam z tobą porozmawiać w cztery oczy.- zaczęłam z poważną miną.
-Mam się bać?- uniosła brew.
-Nie, po prostu… nie będę gadać niewiadomo ile. Wiem, że ciężko znosiłaś i dalej nie radzisz sobie z tym, co wymyślają i przelewają na papier media. Ja ostatnio byłam ich ofiarą, gdyby nie Alexis, na pewno bardzo źle bym to przeżywała.
-I tu tkwi mój problem.- przerwała mi.- Ty masz wsparcie Chile. Mnie Leo nie pomaga. Nigdy nie ma czasu…
-Zrozum go, liga trwa w najlepsze, a to kluczowy zawodnik. Wiem, że dla bliskiej osoby zawsze powinien mieć czas, ale…- objęłam ją ramieniem.- Znamy się krótko, ale chcę, żebyś wiedziała, że możesz mi zaufać. Razem damy radę. Kiedyś ktoś mi powiedział, żebym pokazała, że się ich nie boję.- uśmiechnęłam się wspominając słowa Alexisa.
-Leo mówił, że na pewno cię polubię, miał rację. Dziękuję ci, siostro.- puściła oczko i przytuliła mnie.
Wtedy do salonu wszedł Messi.
-Chyba usłyszałem swoje imię!- krzyknął z szerokim uśmiechem niosąc trzy kubki z jego ulubionym sokiem malinowym.- Od razu wiedziałem, że Iza użyje tego swojego daru i rzuci na ciebie jakiś urok działający jak magnes. I co widzę? Już się do niej kleisz!- powiedział do Antonelli.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Widzę, że humorek się poprawił?- puścił oczko.
-W twoim towarzystwie nie da się smucić. Jesteś wspaniały!- pocałowałam go w policzek.
Reszta tego dnia upłynęła w ciągłej rozmowie i śmiechu. Rozegraliśmy kilka meczów w Fifie (oczywiście ja i Anto nie miałyśmy z Leo żadnych szans), ale odegrałyśmy się w Twisterze i „Eurobiznesie”.
Messi i Antonella sprawili, że zapomniałam o wydarzeniach sprzed kilku godzin. Cieszyłam się, że zostaną ze mną do powrotu Chile. Mimo jego nieobecności dom tętnił życiem, ale bardzo brakowało mi jego oczu, uśmiechu, głosu, dotyku…

* * *

Minęły dwa dni wolne od wszelkich trosk czy przykrości, a co najważniejsze- obfite w pomysły na to, jak na początek przedłużyć mój pobyt w Hiszpanii. Najważniejsza była oczywiście rozmowa z rodzicami. Na szczęście miałam wsparcie w Leo i Anto, którzy pomogli mi w zebraniu odpowiednich argumentów.
-Teraz albo nigdy.- oznajmił poważnym tonem Messi.
-Nie uwierzą w tę szopkę…- skrzywiłam się.
-Nie wystarczy im to, że mnie zobaczą?- chłopak zaśmiał się unosząc brwi.
-No okej. To szok dla mnie, że jestem tutaj z tobą, a co dopiero dla nich. Będą rozmawiać przez skype’ a z Leo Messim!
-Ty nadal się do mnie nie przyzwyczaiłaś…?- ujął moją twarz w dłonie.- Zdążyłaś związać się z Alexisem, a mnie ciągle się boisz?!- udał zdenerwowanego.
-Źle mnie zrozumiałeś. Nie boję się ciebie. Ja po prostu chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego, że moim przyjacielem jest legenda footballu, ba, moim bratem! Mało tego, jestem siostrą całego teamu FC Barcelony! To dzieje się tylko w snach, ja cały czas śnię!- krzyczałam z podekscytowania.
-Jak tak dalej pójdzie, to zwariujesz.- wtrąciła się Antonella. Miała rację.
-Ten wyjazd to był strzał w dziesiątkę. Nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie ułożyłam takiego scenariusza. Gdyby mama mi tego nie zaproponowała… Tak naprawdę to dzięki niej moje życie całkowicie się zmieniło. To może być dobry argument. Nie chcę wracać do nudnego życia niczym nie wyróżniającej się dziewiętnastoletniej studentki z Wrocławia.
-Kochasz football. Między innymi to czyni cię wyjątkową.
-Przestań. Wiele dziewczyn się tym interesuje.
-Nie znam drugiej takiej jak ty. Zrozum to: jesteś nieprzeciętna.- puścił oczko.- Alexis to wielki szczęściarz.
-To prawda.- dodała Antonella.
-Ludzie, do rzeczy!- krzyknęłam.- Dłużej nie wytrzymam tego napięcia. Chile niedługo wraca, chciałabym powitać go dobrymi informacjami!
-No to do dzieła!
Program Skype był już włączony. Czekaliśmy tylko, aż wybije 1500 i mój młodszy brat się na niego zaloguje, tak jak to zwykle robił.
-Gotowa?- zapytała Anto.
Wzięłam głęboki oddech.- Tak.
Nadszedł czas. Na ekranie laptopa wyświetlił się komunikat, że Wiktor jest dostępny. Zadzwoniłam, odebrał wręcz momentalnie.
-Cześć, brat!- krzyknęłam.- Pamiętacie jeszcze o mnie?- zaśmiałam się.
Nic nie odpowiadał. Miał szeroko otwarte oczy i usta.
-Ej, co jest?- zmarszczyłam brwi.
-Chyba za wcześnie włączyłaś kamerę.- szepnęła Antonella, po czym skinęła głową w stronę Argentyńczyka. No tak, siedział obok mnie gapiąc się w jakiś obiekt za oknem, nie zważając na nas.
-O nie…- złapałam się za głowę.- Wiktor, to jest Leo Messi.- wskazałam na przyjaciela próbując się uśmiechnąć.
-Wiem, debilko.- tylko tyle usłyszałam podczas rozmowy z nim.
Szturchnęłam napastnika Barcelony.- Odezwij się do mojego brata, patrz, jaki jest… zszokowany.- szepnęłam.
-Hola!- Leo krzyknął bez namysłu machając do Wiktora.
Ten zdołał tylko nieudolnie odmachać.
-Jest nieśmiały.- oznajmiłam z politowaniem w głosie.- Możesz zawołać rodziców?
Oczywiście nie raczył się odezwać, po prostu po nich poszedł.
-Za chwilę…- Messi poruszył brwiami.
-Lepiej się schowaj!- wypchnęłam go poza zasięg kamery.
Wiktor wrócił razem z rodzicami.
-Cześć, kochanie!- pierwsza odezwała się mama.
-Hej, mamo.- uśmiechnęłam się szeroko.- Co u was słychać?- spróbowałam się rozluźnić.
-Lepiej opowiadaj, jak jest w Hiszpanii!- wtrącił się tata.
-Cudownie. Zabiorę was tu kiedyś, jest wspaniale! Poznałam wielu ciekawych ludzi, a co najważniejsze… wszystkich piłkarzy Barcelony!- krzyknęłam z zachwytem.
-W końcu spełniło się twoje marzenie.- ucieszyła się mama.
-Tak. Warto było czekać.- puściłam oczko w stronę Leo.
-Kim jest ta dziewczyna obok ciebie?- szepnęła kobieta myśląc, że Anto jej nie słyszy.
-To Antonella, moja przyjaciółka.- uśmiechnęłam się.
-Dzień dobry!- dziewczyna pomachała mojej rodzinie.
-Witaj.- odpowiedział tata.- Czy ja nie widziałem cię w jakiejś gazecie?- zmarszczył brwi.
-Nie, to niemożliwe.- odparła jąkając się.
Postanowiłam jak najszybciej zmienić temat. Antonelli chyba przypomniały się te wszystkie artykuły…- Mamo, tato, chciałam z wami porozmawiać o czymś bardzo ważnym.
-Tak?- wyraźnie ich zaintrygowałam.
-Otóż… chcę zostać w Hiszpanii, w Barcelonie…- kiedy zauważyłam, że mama aż usiadła z wrażenia, dodałam:- na dłużej.- przygryzłam wargę.
-Jak to… zostać? Gdzie? W hotelu? Skąd tyle pieniędzy? Co ze szkołą?- tak jak przewidziałam, zaczęła zadawać mnóstwo pytań.
-Proszę się o nic nie martwić, jest pod dobrą opieką!- do rozmowy dołączył się Messi.
-Co?! Skąd ty… Iza! Co tu się dzieje?!
-No więc, mamo, mało tego, że poznałam piłkarzy Barcy, to się z nimi zaprzyjaźniłam! Antonella to dziewczyna Leo, za chwilę powinien wrócić Alexis Sanchez, mój chłopak.- miałam o tym nie wspominać, ale postawiłam wszystko na jedną kartę.
Argentyńczyk ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
Matka trzymała się za głowę, tata (o dziwo) w ogóle nie zdenerwowany masował jej plecy.
-Anno, nie wiem dlaczego tak spanikowałaś. Iza jest dorosła. Jeśli czuje się na tyle odpowiedzialna, żeby się usamodzielnić, to nie widzę przeciwwskazań. Szczerze mówiąc, to jeśli podejmie studia, w Hiszpanii będzie miała lepszą przyszłość.- tak oto tata przedstawiał żonie argumenty, które to przecież ja wymyśliłam.- Poza tym widać, że jest tam bardziej szczęśliwa niż w Polsce. Spełnia właśnie swoje marzenia, przeżywa najlepszy czas w swoim życiu, nie zepsujmy jej tego.- pocałował ją w policzek.
Wtedy w domu pojawił się Alexis. To był chyba najodpowiedniejszy moment.
-O, w końcu jesteś!- podbiegłam i przytuliłam go mocno.- Rozmawiam z rodzicami, zrób dobre pierwsze wrażenie.- szepnęłam mu do ucha chichocząc.
-Dzień dobry państwu!- krzyknął szeroko uśmiechnięty Chile. Odłożył torbę podróżną i razem usiedliśmy na sofie. Chłopak pocałował mnie w policzek.- Tęskniłem.- szepnął.
-Mamo, tato, to mój chłopak, Alexis.- odwzajemniłam jego pocałunek. Tak bardzo mi tego brakowało… Niedługo wreszcie będę mogła się nim nacieszyć.
-Widzisz, jak promienieje szczęściem?- tata był bliski tego, żeby przekonać mamę.
-Masz rację… Nie mogę zepsuć jej życia. Więc…- westchnęła.- Jeśli obiecasz, że będziesz nas regularnie odwiedzać i nie dopuścisz, bym umarła z tęsknoty…
-Obiecuję!- krzyknęłam, po czym przytuliłam Chile, Leo i Antonellę.
Kiedy fala emocji opadła (choć w niewielkim stopniu), wpadłam na pewien pomysł.
-Alexis, przerwa w lidze będzie dopiero na święta, tak?
Skinął głową.
-Hmm… A jeśli pogadałabym z Tito i dałby ci wolne na… myślę, że dwa mecze wystarczą, i pojechalibyśmy do Polski?- uśmiechnęłam się szeroko.- A z powrotem, wzięlibyśmy moją rodzinę do Barcelony. Muszę pokazać im to wspaniałe miasto!- objęłam Chilijczyka w pasie.- Kochanie, co ty na to?-  musnęłam jego usta.
Nie musiał nic mówić. Po minie widziałam, że ten pomysł mu się podoba.
Moja rodzina była oczywiście wniebowzięta. Tylko Wiktora nie potrafiłam rozszyfrować. Nadal gapił się na Messiego z otwartą buzią. Właściwie to nie chcę wiedzieć, jak ja wyglądałam widząc Leo na żywo po raz pierwszy…

________________________
Postanowiłam, że zmienię częstotliwość dodawania kolejnych rozdziałów. Co prawda, jestem 5 notek do przodu, bo wena mnie jak na razie nie opuszcza, ale... co za dużo, to nie zdrowo :P. Następny wpis pojawi się za kilka dni. Dziękuję za wszystkie komentarze, motywowanie mnie do dalszego pisania. Bardzo się cieszę, że blog powoli się rozkręca
Do następnego rozdziału! ;) 


Odnośnie dzisiejszego dnia... ;)
 




12 komentarzy:

  1. hahah Wiktor ;pp
    Fajnie to musiało wyglądać....
    Co do spotkania z Damianem, zrozumiałam, że go jeszcze bardziej nie lubię. Chociaż myślę, że on się zakochał w Izie ale lepiej nie ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, jeszcze nie zdążyłam poinformować Cię o nowości, a Ty już przeczytałaś i skomentowałaś! :D :*

      Usuń
    2. Bo ja czekam zawsze na nowe ;pp Hehehe

      Usuń
  2. Ja bym chyba umarła na miejscu, gdyby dane byłoby mi poznać Leo. Hahaha, masz coś przeciwko studentkom z Wrocławia?! :D Dobra, też mam w planach uciec do Hiszpanii, żeby tylko to było takie proste. Cśś...mam jeszcze trochę czasu. A co do opowiadania, to ja chcę więcej! Więcej Alexisa, więcej Messiego, więcej Barcelony! Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. www.vida-contigo.blogspot.com zapraszamy na trójkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak Damian okazał się dupkiem, w sumie tego się właśnie spodziewałam. Wiktor ukradł ten rozdział, ja na jego miejscu pewnie też nie wiedziałabym co mam ze sobą zrobić. Dobrze, że rodzice Izy zgodzili się na to aby została w Barcelonie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. http://el-temperamento-del-sol-y-del-mar.blogspot.com/
    Nowy, przyśpieszony rozdział :D Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale świetnie piszesz! Niby tak normalnie, ale wciąga jak nie wiem. I nie mogę się doczekać następnego rozdziału; mi to nie przeszkadza, że były codziennie, dla mnie mogłyby być nawet dwa razy dziennie albo częściej, bo też mam ferie :D
    Muszę zasugerować mojej przyjaciółce, która jej wielką fanką Barcelony i Leo Messiego, aby odwiedziła twojego bloga - na pewno jej się spodoba i uleczy serducho po ostatnim niepowodzeniu klubu, ale to był tylko mały wypadek przy pracy :)
    Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny!
    PS Karmię te rybki na dole i karmię, a one nadal głodne.. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One są wiecznie głodne, podobnie jak ich właścicielka :P

      Bardzo dziękuję za miłe słowa, to tak bardzo motywuje, dodaje skrzydeł i cieszy japkę :D
      Jeśli polecisz tego bloga przyjaciółce, proszę też o jej opinię! :)
      Również pozdrawiam.;)

      Usuń
  7. O Jezuuu ! co za wspaniały blog !:)
    Barcelona ♥
    dodaję do obserwowanych i będę często wpadała ! :)

    zapraszam na nowy rozdział : http://siatkowka-to-cale-moje-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń